Podobnie jak Patrycja Klimek-Wierzbicka, która w dzieciństwie planowała karierę od nauczycielki, przez lekarkę, pisarkę, muzyka po właścicielkę księgarni. „Miałam naprawdę różnorodne zainteresowania i przez wiele lat moje myśli wędrowały w stronę różnych zawodów”. Ale ostatecznie z wykształcenia jesteś…
Farmaceutą. Wybrałam studia świadomie, z prawdziwego zafascynowania medycyną i pracą naukową, do której ciągnęło mnie od dziecka.
Pracowałaś w tym zawodzie?
Tak, praktykowałam farmację, jako nauczyciel akademicki przez ponad 5 lat od zakończenia studiów. W międzyczasie zajmowałam się również innymi rzeczami – pracowałam w aptece, przez 7 lat współpracowałam z miesięcznikiem branżowym, jako zastępca naczelnego, zajmowałam się tłumaczeniami medycznymi, pracowałam społecznie. Ostatnio jednak przyszła pora na spróbowanie czegoś nowego.
I co, lub kto miał na to wpływ?
Nie będę oryginalna. To dzieci przewartościowały moje życie. Dopóki nie urodziłam moich dwóch synów, nie rozumiałam, co ten truizm znaczy. Teraz już wiem.
Jak to było dokładniej? Wiedziałaś już po urodzeniu pierwszego dziecka, że coś musi się zmienić?
O, tak. Kiedy na świecie pojawił się nasz pierwszy syn (Miłosz, obecnie 3,5 roku), który był mocno wymagającym dzieckiem, coś we mnie przeskoczyło. Ja, do tej pory zdeklarowany pracoholik, szybko poczułam, że żłobek czy niania na cały etat nie będą opcją dla nas. Przez pewien czas dawałam radę łączyć pracę na uczelni na części etatu oraz wykonywanie po nocach zleceń z opieką nad Miłoszem. Wychodziłam na zajęcia, gdy mąż wracał z pracy i tak łataliśmy te etaty. To trwało do czasu, gdy pojawił się Maksio – nasz drugi syn (obecnie 1,5 roku). Wtedy stało się jasne, że potrzeba zmian. Ubiegłej jesieni Miłosz zaczął przedszkole. Doszły jeszcze dojazdy do i z placówki w środku dnia. Gdybyśmy nadal oboje pracowali na etatach, trudno byłoby nam bez pomocy z zewnątrz zebrać do kupy cały dzień. A pomocy z zewnątrz z różnych powodów nie planowałam.
I wtedy pomyślałaś o własnym biznesie.
Tak. Bo gdzieś z tyłu głowy cały czas kołatały mi się myśli, że nie mogę zapominać o sobie i swojej przyszłości. Poza tym aktywność zawodowa może sprawiać dużo frajdy – grunt, żeby robić coś, co się lubi. Musiałam coś wymyślić – coś, co umożliwiłoby mi łączenie pracy zawodowej z osobistą opieką nad dziećmi.
I dlatego branża dziecięca?
Oczywiście. Pomyślałam, że to będzie naturalna konsekwencja intensywnego zdobywania wiedzy i doświadczeń przez minione trzy lata. Że dobrze będzie wykorzystać je we własnym biznesie. Jestem bardzo dociekliwą mamą. Całe serce mi się do tego rwało! I tak zrodził się pomysł na doradztwo chustowe i na stronę chustodzieciaki.pl.
No oczywiście! Przecież znów rozmawiam z mamą noszącą swoje dzieci w chustach. Stwierdzam, że to bardzo kreatywne środowisko, szczególnie udatnie łączące pasję z pracą, nie uważasz?
O, zdecydowanie!
Ale Ty wyszłaś też poza chusty.
Tak. Oprócz uczenia rodziców bezpiecznego noszenia w chustach, wspieram również mamy na ich „drodze mlecznej”, jako Promotor Karmienia Piersią Centrum Nauki o Laktacji. Poza tym uruchomiliśmy z mężem sklep z ekskluzywną ekologiczną odzieżą dziecięcą, merinodzieciaki.pl. Była to odpowiedź zarówno na nasze własne potrzeby, jak i zapotrzebowanie otoczenia, w którym się obracamy. Przyznam, że jeszcze dwa lata temu, takie sprawy jak odzież ekologiczna, niewiele mnie obchodziły.
A w ogóle ekologia?
Łatwiej było interesować się żywnością. Więcej jej było na rynku, sporo się o tym mówiło. A ubranek wciąż trzeba szukać. A ja największą miłością zapałałam do wełny! Ja, która jeszcze kilka lat temu za żadne skarby świata nie założyłabym żadnego wyrobu wełnianego! Wszystko mnie wtedy gryzło! I nic dziwnego, bo z pewnością nie była to wełna merynosowa, a tylko taką mamy w swoim asortymencie.
A czym ona się różni od zwykłej?
Najlepsza jakościowo, najdelikatniejsza wełna merino pochodzi z Nowej Zelandii.
Z krainy hobbitów!
Właśnie. Z krainy hobbitów. Wyobraź sobie górzyste i zielone tereny Wyspy Południowej, gdzie pasą się owce. Być może najszczęśliwsze owce na świecie! Mają tam idealne warunki do życia. Są dobrze traktowane, mają otwartą przestrzeń i świeże powietrze, trawy pod dostatkiem. Żyć, nie umierać! Na terenach zamieszkanych przez te owce panują szczególne warunki klimatyczne – latem jest bardzo gorąco, temperatura osiąga grubo powyżej 30 stopni. A zimą panuje siarczysty mróz – zdarza się i 30 stopni poniżej zera.
To ma jakiś wpływ na wełnę?
Owce merynosowe musiały wykształcić cechy, dzięki którym są w stanie przetrwać w takich warunkach. Runo znakomicie chroni je przed negatywnymi skutkami ekspozycji na skrajne temperatury – jest gęste, a włókna delikatne i cienkie. Są kilkakrotnie cieńsze niż włókna owiec żyjących na terenach nizinnych! A im cieńsze włókna i gęstsze runo, tym lepsza izolacja termiczna. Nigdzie indziej na świecie nie powstaje wełna o tak fenomenalnych właściwościach, a jednocześnie tak przyjemna w dotyku.
Jakie właściwości wełny masz na myśli?
Przede wszystkim zdolność do regulowania temperatury naszego ciała i to niezależnie od pory roku. Pewnie spotkałaś się już ze stwierdzeniem, że wełna zimą grzeje, a latem chłodzi. Ja przekonałam się o tym na własnej skórze (bo sama również preferuję ubrania z wełny). Co ważne, odzież ze 100-proc. merynosa nie musi być gruba, żeby w chłodne dni było w niej ciepło.
Wszystko pięknie. Zima. Ale latem wełna? Przepraszam Cię, ale jakoś mi to nie pasuje.
Ale w czasie upałów wełna merino rewelacyjnie odprowadza wilgoć od skóry! Większość ubrań robi się mokra, gdy się spocisz. Z wełną jest inaczej. Para wodna nie ulega kondensacji na powierzchni. W efekcie jest błogo i sucho. Oprócz tego wełna doskonale oddycha. Zachowujesz komfort cieplny bez względu na warunki otoczenia – zimą i latem.
W Waszym sklepie sprzedajecie ubrania dla dzieci?
Tak. Bo dla nich wełna to idealny wybór – szczególnie, jeśli mowa o najmniejszych dzieciach, u których system termoregulacji dopiero się kształtuje, czyli u wcześniaków, noworodków, niemowląt. Ale większe dzieci też skorzystają. Ile razy zdarzyło Ci się przebierać spocone dziecko, żeby go nie „zawiało”? Inna sprawa – Twoje dzieci rozkopują się nocą?
Nieustannie!
I moje nie inaczej. Odkąd używamy wełny, śpimy spokojnie i nie musimy ich, co chwilę przykrywać. Rano są ciepłe, mimo tego, że spały bez przykrycia. I jest jeszcze coś. Wełna nie przyjmuje zapachów! Jej włókna tworzą środowisko nieprzyjazne bakteriom. Mikroorganizmy, które są odpowiedzialne za powstawanie brzydkich zapachów, nie mają tu racji bytu. Nie musisz prać wełny po każdorazowym założeniu. Czytałam kiedyś o testach, w których sportowiec używał merynosowej koszulki przez 195 dni bez prania i nadal nic nie można było zarzucić jej zapachowi. Niezły wynik, prawda?
No, przyznam, że nieźle. Do ideału jeszcze trzeba…
By się łatwo nie brudziły! I wełna rzeczywiście trudniej niż inne włókna przyjmuje zabrudzenia. Nie musisz mieć całej komody ubranek dla swojego dziecka. Czego chcieć więcej?
Prania w pralce!
A proszę bardzo! Upierz w pralce!
Jak to? Nie sfilcuje się?
Nie, jeśli nie zaserwujesz wełnie gwałtownych zmian temperatur, bo to od tego wełna się filcuje, a nie od przebywania w pralce. Możesz wybrać program do wełny, do prania ręcznego lub do tkanin delikatnych – teraz większość pralek takie ma. Wiem, że część rodziców wybiera zwykły program z temperaturą 30 stopni.
Jak dzieci reagują na wełnę?
Jak wspomniałam, nowozelandzka wełna merino jest niezwykle delikatna. Rodzice, którzy się u nas zaopatrują, są zdziwieni miękkością ubranek, które mamy w swojej ofercie. Nigdy nie spotkałam się z opinią, że nasza wełna gryzie czy podrażnia skórę dzieci.
Domyślam się jednak, że nie wszyscy rodzice przekonają się do wełny. Ubranka z innych materiałów też macie w ofercie?
Tak, jak najbardziej. Niedawno pojawiła się u nas kolekcja ubranek marki Nui Organics z bawełny organicznej. Jest kolorowo i różnorodnie, i co najważniejsze – to jest towar certyfikowany, wolny od substancji toksycznych, wyprodukowany w sposób przyjazny dla środowiska. Cały proces produkcji, począwszy od upraw, po wypuszczenie z fabryki gotowego produktu z właściwą etykietą, jest pod ścisłym nadzorem. W fabryce panują wysokie standardy pracy, a pracownicy są uczciwie wynagradzani.
No właśnie. Bo przecież znów mówimy o ubraniach eko. Ale co to właściwie znaczy? Waszych Klientów interesuje w ogóle kwestia tego, że ubierają dzieci zgodnie z normami pozwalającymi uznać odzież za ekologiczną?
Świadomość społeczeństwa w Polsce na temat produktów eko i sposobów ich wytwarzania szybko wzrasta. I tak rodzice coraz częściej zwracają uwagę na rozpoznawalne na całym świecie certyfikaty jakości. Chcą wiedzieć, czy przy produkcji pracowały dzieci, czy używano pestycydów, sztucznych nawozów. To jest bardzo ważne!
Kupuję zwykłą bawełnianą odzież dla dzieci. Przyznam, że nie mają chyba nic, co spełniałoby normy eko. Dobra, pozwalam Ci się przerazić. Z czym to się może wiązać?
Sama chcesz! Zacznijmy od tego, że na wyprodukowanie bawełny przypada około 25% środków owadobójczych i ponad 10% wszystkich pestycydów używanych na świecie. Tymczasem, co roku ok. 20 tysięcy ludzi na całym świecie umiera w wyniku przypadkowego zatrucia pestycydami. 25 milionów przechodzi ostre zatrucie. To tylko parę danych na temat niebezpieczeństw.
Hmm… Niezbyt przyjemne. Chyba jednak łatwiej pozostać nieświadomym.
To jeszcze nie wszystko! Musisz wziąć pod uwagę, jak oszczędza się, by zmniejszyć cenę finalną produktu. Szacuje się, że w samym Egipcie przy konwencjonalnej uprawie bawełny pracuje około miliona dzieci między piątym a dziesiątym rokiem życia. Nie dość, że pracują bardzo ciężko nawet po 12 godzin dziennie, to jeszcze każdego dnia wdychają trujące opary środków owadobójczych i innych chemikaliów stosowanych przy konwencjonalnych uprawach bawełny.
Czyli wybierając najtańszy produkt, ryzykuję nie tylko zdrowiem własnych dzieci, ale jeszcze narażam jakieś mi nieznane mi i wyzyskiwane.
No, niestety. Wiesz co? Dla poprawy nastroju opowiem Ci jeszcze o innych ekologicznych produktach, które u nas znajdziesz – nie tylko dla dzieci, ale dla całej rodziny! Mamy ekologiczne herbaty ziołowe i owocowe, aromatyczne kawy, a także ekologiczne produkty do prania i pielęgnacji wełny oraz innych delikatnych włókien. Czyli wszystko, co służy do tego, by życie uczynić zdrowszym!
A jak już jesteśmy przy przyjemnościach nie tylko dla dzieci – Twoje pasje chustowe znalazły jakieś odzwierciedlenie w Merinodzieciakach?
Pewnie, że tak! Niedawno uruchomiliśmy dział z chustami oraz miękkimi nosidłami do noszenia dzieci – to taki ukłon w stronę mojej działalności, jako doradca noszenia. Tej zakładki po prostu nie mogło zabraknąć, bo to właśnie noszenie Miłosza w chuście było pierwszym krokiem na mojej drodze bliżej natury. Wiem, że to dobra droga.
Na pewno nie będę Cię z niej zwodzić, zwłaszcza, że i mnie się spodobała! Życzę Wam powodzenia – im więcej osób nią podąży, tym więcej zyska świat. To spore wyzwanie! Obyście, zatem mieli okazję je podejmować jak najdłużej!