Nie mam natury alchemika, jestem średnio precyzyjna i lubię spędzać czas inaczej niż na kręceniu kremów. Żadna ze mnie znawczyni tematu. Ale z Agnieszki Ostapczuk – owszem. Dlatego poprosiłam ją o pomoc w przybliżeniu wam tego, dlaczego warto zainteresować się kosmetykami robionymi samodzielnie. Na szczęście nie tylko się zgodziła, ale jest gotowa dzielić się swą naprawdę imponującą wiedzą o kosmetykach częściej.
Dziś porozmawiamy o tym, dlaczego w ogóle warto zainteresować się tematem ekokosmetyków. Przecież w drogerii można wiele i wygodnie kupić.
O, wiele jest powodów, dla których warto jednak wyjść poza drogerię. Można to zrobić z ciekawości lub żeby być na czasie – ostatnio przecież głośno się o ekokosmetykach zrobiło. Można też sięgnąć po nie z powodów ideologicznych. Coraz więcej osób z premedytacją bojkotuje wielkie koncerny, by szukać czegoś bez chemii, nietestowanego na zwierzętach. A można i… z lenistwa.
Z lenistwa? Samemu tworzyć kosmetyki? Wybacz, ale brzmi to średnio wiarygodnie.
Ale to prawda! Sięgam po to, co mam w domu, na miejscu. Jest to uniwersalne, służy dla całej rodziny. Czysta wygoda. No i oszczędność. To jest tanie i wydajne. Frajda, gdy już człowiek bardziej w to wejdzie. Satysfakcja – to już tylko dalsze konsekwencje. No i jeszcze jedna, wcale nie najmniej ważna ze spraw. Naturalne kosmetyki posiadają minimalną ilość dodatków, które mogą uczulać czy powodować zatykanie się porów. Bywa też, że jest to wybór z rozpaczy, kiedy inne kosmetyki po prostu nam szkodzą i szukamy czegoś lepszego dla naszej skóry czy skóry naszych dzieci.
Zacznijmy od rzeczy, która najbardziej trafiła nawet do takiego lenia, jak ja – co to znaczy, że mamy te kosmetyki w domu?
Ocet jabłkowy, soda oczyszczona, jajko, szare mydło czy oliwa z oliwek to produkty które większość z nas ma w domu. Są one także doskonałymi kosmetykami naturalnymi. Niektóre z nich solo, niektóre po dodaniu odpowiednich dodatków, stają się doskonałymi, skutecznymi i niedrogimi środkami do pielęgnacji i upiększania.
To mieszanie, dodatki – wszystko brzmi strasznie skomplikowanie. Skąd wziąć przepisy, by coś zrobić?
W internecie roi się od przepisów na nieskomplikowane „mazidła”. A tak naprawdę można zacząć najprościej – myjąc włosy surowym żółtkiem (robię tak od ponad roku), przecierając twarz wodą z octem jabłkowym (to doskonały tonik oczyszczający) czy smarując przesuszone dłonie oliwą. Jeśli spodoba nam się takie naturalne ekodbanie o siebie, możemy iść krok dalej i kupić w jednym z internetowych sklepów półprodukty do tworzenia nieco bardziej skomplikowanych kosmetyków. Na początek mogą to być dwu-trzyskładnikowe sera mieszane na dłoni tuż przed nałożeniem. Dalej jest wyższy poziom wtajemniczenia i zaczynamy same ucierać kremy czy tworzyć cienie do oczu, podkłady, pudry. Dobrze jednak robić to stopniowo, bo skóra nie lubi zbyt gwałtownych zmian
Aga, wróćmy na moment do tych początków… Dajmy na to, tą opisaną przez Ciebie pielęgnację włosów żółtkiem. Tak naprawdę surowe żółtko na włosy? Jak to jest w stanie je umyć? Przecież się nie pieni, a maże… Ocet na twarz? Jak pokonać opory?
Cóż, nasze prababki nie miały Rossmana za rogiem i jakoś sobie radziły. A opory? Hmm… Ja ich nie miałam. Pewnie dlatego, że większym zaufaniem darzę produkty, które spożywam. Bałabym się zjeść jakiś drogeryjny krem. A skoro coś jem, to wiem że nie powinno to zaszkodzić mojej skórze. Jedyne, co mogę poradzić, to spróbować. Efekty zazwyczaj są tak zaskakujące, że o oporach zapominamy. Warto zatem zastanowić się, czego tak naprawdę oczekujemy, co jest dla nas ważne, jaki mamy problem czy motywację, by próbować. Róbmy wszystko jednak stopniowo, nie wyrzucajmy starych kosmetyków. Pomału wprowadzajmy po jednej nowości na raz, w razie gdyby nasza skóra czegoś jednak nie polubiła, bo i to się zdarza.
Załóżmy, że stawiamy na zdrowie, oszczędność i w miarę jak najprostszy sposób wykonania – taki pakiet dla opornych na początek…
Można wtedy zacząć od oczyszczania, raz na jakiś czas, naturalną maseczką na twarz. W zależności od potrzeb – dobierzmy np. aspirynową na zanieczyszczoną twarz czy jogurtową na wysuszoną. Innym fajnym ekokosmetykiem na początek jest też peeling do całego ciała z mielonej, zaparzonej rano kawy – naprawdę działa cuda! Wszelkie przepisy łatwo znaleźć w sieci, więc nie będę ich tu podawać. Jeżeli spodoba się nam taka zabawa, to po umyciu buzi, możemy dodać do kremu jakiś olej, albo użyć go samodzielnie – może nie słonecznikowy czy rzepakowy, bo mają specyficzny zapach i jednak mocno kojarzą się z kuchnią, ale już te z nasion winogron, z wiesiołka czy orzechów włoskich brzmią lepiej. Warto sprawdzić jakie mają właściwości, bo wbrew pozorom oleje to nie tylko natłuszczenie!
Ja już o tym co nieco wiem. I wiem, że oleje to temat-rzeka. Na tyle obszerny, by poświęcić mu osobny tekst. I mam nadzieję, że podzielisz się swą wiedzą i doświadczeniami na ten temat następnym razem. Oleje, olejki, masła, kwasy, hydrolaty, kosmetyki mineralne… To wszystko jest niesamowitą kopalnią tematów do kolejnych rozmów. Dlatego jeszcze ich tu co nieco odbędziemy.
Do następnego razu!