A teraz babcia stała w progu. Miała potargane włosy, była w podomce, uśmiechała się niepewnie i… nie wyglądała jak zawsze.
Mały Dong ocierał się o nogi babci. Też miał zmierzwioną sierść i nie mruczał na widok Sabinki.
Babcia uniosła podbródek do góry i zrobiła taką minę, jaką robi Sabinka, gdy się boi, ale za wszelką cenę chce pokazać, że jest bardzo dzielna.
– To nic takiego dziecko, zaraz ci powiem, wejdźcie, wejdźcie. Babcia usunęła się na bok, pogładziła Sabinkę po włosach, ale nie pochyliła się, by dać wnuczce powitalnego całusa.
Za moment zgromadziły się w kuchni. Babcia podstawiła czajnik pod strumień wody i z przepraszającym uśmiechem zwróciła się do mamy:
– Wstaw Ewuniu ten czajnik na kuchenkę, nie dam rady go podnieść. Wiesz, przewróciłam się i potłukłam trochę. Przez głupotę swoją własną. Chciałam podlać tę paprotkę i zamiast iść po drabinkę wspięłam się na stołek. Ot i bieda. Ręki unieść nie mogę i biodro boli. Ani się uczesać, ani zakupy zrobić.
Starość przychodzi po cichu
– Oj, mamo, mamo. Jesteś jak nieposłuszne dziecko, jakbym Sabinki słuchała. Sabinka nastroszyła się nieco, ale Mały Dong właśnie przyniósł miękką piłeczkę i zachęcał ją do zabawy. Bo Mały Dong – jak wiele syjamów – umiał aportować.
– Pokaż to ramię mamo. Spróbuj podnieść, palcami ruszasz? Zginasz w łokciu? Dobrze, tu wystarczy maść z arniki. A biodro? Uuuu… ale siniol!
Mama wzięła sprawy w swoje ręce, a Sabinka rzucała piłeczkę Małemu Dongowi i przyglądała się zwinnym dłoniom mamy. Za moment na stole stygła herbata, a mama wcierała w babcine bolące ramię i biodro maść. A potem podała babci szklankę z wodą, żeby mogła popić przeciwbólową pigułkę. Zanim zasiadły do herbaty mama zdążyła jeszcze napełnić miseczkę Małego Donga i wymienić żwirek w jego kuwetce.
– Popatrz mamo, piekłyśmy wczoraj ciasteczka z Sabinką. Te są specjalnie dla ciebie, widzisz? Sabinka zrobiła na nich literki „M” z lukru. Zaraz je sobie zjemy do herbaty. Tutaj masz termos z zupą. Cebulowa, twoja ulubiona. O, tu kładę grzanki. Jędrek wpadnie tu jutro z rana i zrobi ci zakupy. Odwiedzimy cię z Sabinką po południu. Skończyłaś herbatę? To usiądź w fotelu. Sabuś, przynieś z łazienki babusiową szczotkę do włosów.
Babcia siedziała w fotelu z przymkniętymi oczami, mama delikatnie rozczesywała splątane, siwiutkie włosy babci.
Wieczorem, już w domu, Ewa siedziała na kanapie i myślała o tym, jak ułożyć jutrzejszy dzień, by zmieściła się w nim praca i wizyta na Wiśniowej, dentysta Sabinki i zakupy. Z zamyślenia wyrwał ją ostrożny dotyk szczotki na włosach. Sabinka przykucnęła na piętach za jej plecami i delikatnie, z czułością szczotkowała pasmo po paśmie.