Któregoś dnia rodzice z tajemniczymi minami oznajmiają, że w domu pojawi się dzidziuś. Na początek nie brzmi to źle. Dzidziuś to jak żywa lalka. Będzie można wziąć na ręce, włożyć smoczek do buzi, zapiąć śpioszki. Pochwalić się w przedszkolu taką lalą.
A potem lalka przybywa do domu i rzeczywistość okazuje się zupełnie inna. Rzeczywistość jest do kitu! Koszmarna wręcz! Z noszenia na rękach nic nie wyszło, bo mama się boi, że dzidziuś wypadnie z rąk siostrzyczki. Zapinanie śpiochów czy przynoszenie pieluchy bawiło tylko na początku. Najgorzej, że w domu zmieniło się WSZYSTKO. I to wcale nie na lepsze. Księżniczka już nie jest obiektem podziwu gości. Wszyscy cmokają nad tym brzydactwem. Jakie niby piękne. Księżniczka przyniosła z przedszkola nowy wierszyk, ale nie ma komu słuchać, bo każdy się zachwyca zawiniątkiem. Jakie pojętne. Uśmiecha się, głową kręci. Podnosi tę głowę. Wielkie co! Księżniczka prawie, prawie, gwiazdę zrobić potrafi! Tylko nikogo to nie obchodzi…
No i rodzice. Rodzice już też nie ci sami. Księżniczka lubi, jak jej wieczorem tata czyta książeczkę, ale teraz czyta albo nie. Bo pomaga w kąpieli brzydactwa, a kiedy kąpiel się kończy, bywa że księżniczka już śpi…
– Mamo, pójdziemy do zoo? Do bawialni? Na plac zabaw? Do Kasi? Julki? Porysujesz ze mną? Pobawimy się w zagadki?
– Zaraz, córeczko, sama widzisz, karmię teraz.
– Za moment, muszę je ponosić, żeby mu się odbiło.
– Chwileczkę, nastawię pranie…
– Mamooo… chyba nie zdążyłam do ubikacji.
No, dopiero teraz mama zwraca uwagę. Pociesza, prowadzi do łazienki, przynosi suche majteczki. Trzeba zapamiętać, że to działa.
– Tato, brzuszek mnie boli, naprawdę. BARDZO!!!
Tata zaparza miętę, bierze na kolana, czekają wspólnie, kiedy ta mięta zacznie działać.
Ale sprawiedliwości nie ma i tak. Berbeć umaże się podczas jedzenia – wszyscy się śmieją. O, jakie to zabawne. Księżniczka rozmazuje budyń na buzi i co słyszy?
– Taka duża dziewczynka powinna umieć zjeść czysto…
To może już nie być dużą dziewczynką? Może lepiej ssać kciuk, jak brzydactwo? Popuszczać w majtki, bo wówczas ma się mamę dla siebie, bodaj na chwilę. No i jak się w nocy przyśni coś okropnego (brzydactwo na ten przykład) można się rozpłakać. Głośno. Mama przychodzi, utula, czasem nawet weźmie do dużego łóżka…
***
Tak bywa wcale nierzadko, w niejednym domu. Czy można sprawić, by pojawienie się nowego dziecka nie wzbudzało niechęci u starszego rodzeństwa? Czy można oczekiwać od starszaka, że przyjmie maleństwo z radością? Że je zaakceptuje?
Owszem, można. O sposobach na rozbudzenie miłości i akceptacji przeczytajcie w drugiej części artykułu: Bardzo Ważna Księga Starszej Siostry.