Dlaczego nie ojciec!? – wykrzykną oburzone zwolenniczki równości we wszystkim. Odpowiedź jest prosta: to matka jest głównym filarem rodziny, nawet jeśli dominuje ojciec. To ona ma naturalną, biologiczną więź z dzieckiem i ona w początkowej fazie życia jest całym jego światem.
Nie będziemy omawiać depresji poporodowej i w związku z nią zaburzeń funkcjonowania – to inny temat. Przyjrzymy się pozornie „normalnym” zachowaniom: powszechnym i jakże dla dziecka szkodliwym.
Zła wiadomość:
– Toksyczna matka powoduje, że dziecko nie może odnaleźć się w swoim dorosłym życiu, nie czuje się szczęśliwe, niczym nie umie się zadowolić, ma duże poczucie lęku, kłopoty z relacjami osobistymi i przejmuje toksyczność matki.
– Każda rodzina jest czymś naznaczona, na szczęście nie każda w sposób skrajny.
Dobra wiadomość:
– Czasami toksyczne zachowania występują okazjonalnie i nie zdążą zrobić prawdziwego spustoszenia.
– Na każdym etapie życia można sobie pomóc.
– Dorosła ofiara toksycznej matki może zmienić swoje przekonania, zachowanie oraz złagodzić skutki wieloletniego trucia.
Przyjrzyjmy się zatem zachowaniom toksycznej matki.
Nadopiekuńczość
Największa z możliwych toksyn. Nie pozwala dziecku dojrzeć, usamodzielnić się, odciąć pępowiny i cieszyć się życiem. Ogranicza i blokuje zdobywanie doświadczeń. Matka twierdzi, że to z miłości, tymczasem jest to przemoc z dorobioną ideologią.
Nadopiekuńczość to żadne matczyne kochanie, tylko chęć kontroli za wszelką cenę, poprzez rzekomą „dobroć”. Wyręcza, usprawiedliwia, „wie”, co dla jej dziecka najlepsze. Najchętniej zorganizowałaby mu cały świat i autonomię dziecka odbiera jako zagrożenie dla jej miłości. A dziecko się dusi – im większe, tym bardziej.
Katarzyna jest aktywna zawodowo, ale większość jej energii pochłania zajmowanie się dzieckiem i „inwestowanie” w jego przyszłość. Pilnie i skrupulatnie odrabia z nim lekcje, czyta każdą lekturę – inne świadectwo niż z czerwonym paskiem nie wchodzi w grę; przygotowuje do różnych konkursów (recytatorskiego, tanecznego, tworzenia cudów na kiju) i angażuje wszystkich znajomych do internetowego głosowania na jej dziecko. Wozi na dodatkową naukę języków, zajęcia sportowe, castingi do reklam.
Dziecko jest wytresowane jak cyrkowa małpka: pięknie występuje, ogarnia pamięciowo każdy materiał. Matka puchnie z dumy i jest przekonana, że to wszystko robi dla dobra własnego dziecka. Nie zauważa, że dziecko nie ma czasu na zabawę, na nawiązanie pierwszych przyjaźni, na trenowanie relacji z rówieśnikami na innym gruncie niż szkoła. Nie widzi, że w pogoni za przyszłym „sukcesem” pozbawia swoje dziecko dzieciństwa. Nie słyszy – bo jej dziecko mówi to do szkolnych kolegów, a matki na szczęście nie mogą siedzieć z dzieckiem w jednej ławce – że jej dziecko chciałoby inaczej, ale nie chce robić przykrości mamie, więc jedzie na kolejny casting, bierze udział w kolejnym, wynalezionym przez mamę konkursie…
Córka Elwiry ma prawie czterdzieści lat, ale dla niej i tak jest dzieckiem – tak też o niej mówi. Dała jej całkowitą, bezwzględną akceptację, zawsze biorąc pod uwagę „dobro” swego dziecka, często kosztem własnego. Aktywna, z sukcesami zawodowymi, głośno powtarza, że całym jej światem i szczęściem jest jej dziecko. Męża traktuje jak zło konieczne, walcząc z nim o wszystko, zawsze znajdzie dziurę w całym. To, co ona uważa w sprawie ich córki, jest jedynie słuszne, a uwagi ojca traktuje jak czepianie się albo skrajny idiotyzm.
Nie przyszło jej do głowy, że jest toksyczna, także na odległość; że miłość rodzicielska to również uczenie życia poprzez dawanie przykładu (także traktowaniem własnego życiowego partnera) i stawianie granic. Żałuje, że jej dziecko nie chce z nią mieszkać. Elwira chciałaby chociaż móc przywozić córce kotlety. Zawsze, gdy ją odwiedza, zmywa naczynia (mimo protestów córki, która woli wstawić je do zmywarki) i zajmuje sobą całą przestrzeń jej małego mieszkania. Na każde skinienie jest – gdy „dziecko” chce, lub chowa się w kąt, gdy jej córka ma gorszy humor i źle ją potraktuje. Elwira czeka na najmniejszy przejaw serdeczności jak bezpańska psina na podrapanie za uchem i nie przyjmuje do wiadomości, że ma swój duży udział w braku kompetencji społecznych i ciągłym poczuciu beznadziei swojego ukochanego dziecka. Nie chce widzieć, że takie zalanie „miłością” to żadne kochanie, tylko zaspokajanie swojego egoizmu i zapełnianie swojego życia życiem dziecka.
Iwona uważa, że jej synuś jest wyjątkowy, tylko czasem nie ma szczęścia. Bierze jej samochód bez zgody? Widocznie potrzebował. A że ona nie miała jak dojechać do pracy – cóż, przecież jakoś sobie poradziła. Dziewczyny w dzisiejszych czasach są okropne – każda go zostawia. Bywa nerwowy i porywczy, nawet Iwonie kiedyś podbił oko, ale przecież generalnie jej synuś jest dobrym człowiekiem. Nie umie sprzątnąć po sobie, za to lubi dobrze zjeść – prawdziwy facet z niego. Gdy po pijanemu rozwalił samochód, była gotowa dać łapówkę całej Komendzie Stołecznej i sędziemu, aby tylko mu się upiekło. Porusza wszelkie znajomości, żeby znaleźć mu kolejną pracę (w żadnej nie wytrzymał dłużej niż trzy miesiące) i nie widzi, że jej znajomi wykorzystują kryzys jako usprawiedliwienie braku chęci polecania wyhodowanego przez nią pasożyta.
Poświęcanie się
To kolejna zmora. Zawsze podszyte poczuciem krzywdy i wpędzaniem w poczucie winy „niewdzięcznego” dziecka. Nikt nie potrzebuje i nie chce niczyjego poświęcenia, zwłaszcza własnej matki. Co innego świadomy wybór: rezygnuję z pracy, bo chcę pierwszy okres życia mojego dziecka tak właśnie spędzić. Zarzucanie dziecku, że dla niego matka zrezygnowała z „kariery”, że wszystko oddała w imię jego dobra – jest kłamliwą manipulacją. Za takim przejawem przemocy (a tak!) stoi zwykle jej neurotyzm i niespełnienie.
Obarczanie dziecka poczuciem winy za własne frustracje i nieumiejętność życia to wyraz niedojrzałości i zaburzonego funkcjonowania matki. Za tym zwykle stoi chęć kontroli i podporządkowania sobie wymykającego się dziecka. Szantaż emocjonalny („Ja dla ciebie to czy tamto, a ty pięknie mi się odwdzięczasz”) i roszczeniowość w imię rzekomych poświęceń uniemożliwia dziecku normalne życie, powodując złość, poczucie winy, poddanie się i głębokie zaburzenia nerwicowe.
Domaganie się całkowitego oddania emocjonalnego
Matka za wszelką cenę chce utrzymać pozycję najważniejszej osoby w życiu dziecka. Nie bierze pod uwagę tego, że naturalnym procesem jest zmiana i że jej rolą jest przygotowanie dziecka do dorosłego życia, bycia partnerem i rodzicem. Zamiast uczyć córkę szacunku do siebie samej, a syna, jak warto traktować kobiety, najchętniej ubezwłasnowolniłaby własne dziecko, by dało jej taką miłość, jakiej nie otrzymała od wybranego przez siebie partnera. Posunie się do udawania choroby i wzywania dziecka pięć razy w tygodniu w środku nocy lub przed ważnym towarzyskim wydarzeniem dziecka, w którym miała nie brać udziału, ataków wymówek albo „rezygnacji” („No tak, jedź sobie na ten weekend, a ja zostanę sama. Może umrę, to nie będziesz mieć więcej ze mną kłopotu…”).
Bierna służąca
Uzależniona od mężczyzny lub od dziecka (co ciekawe, to rzadko idzie w parze!), sama o niczym nie decyduje. Toleruje każde zachowanie swojego partnera lub dziecka. Nie umie zadbać ani o siebie, ani o dziecko, bo jeśli daje się terroryzować jednemu lub drugiemu, to dbanie jest niemożliwe. Nie wie, jak ustalać zasady. Ba! Nie wie, jakie one powinny być! Nie ma mowy o jakiejkolwiek konsekwencji, bo nikt nie ma zwyczaju liczyć się ze służącą. Niedecyzyjna, bierna, nieszczęśliwa, wpędza w poczucie bezsensu niczemu niewinne dziecko.
Szafowanie „dobrem” dziecka
W zależności od osobistego wygodnictwa: toleruje przemoc domową („przecież dziecko powinno mieć obydwoje rodziców”) lub rozwala istniejący związek(„dziecko powinno mieć szczęśliwą matkę, a z ich ojcem taka nie jestem”). Cacka się z rodzinnym przemocowcem jak ze zgniłym jajem, nie widząc, że rujnuje psychikę dziecka.
Przeciwny biegun: sprowadza do domu i swojego łóżka kolejnych wujków, nie biorąc pod uwagę, że kalejdoskop jej miłosnych porażek burzy poczucie bezpieczeństwa dziecka.
Tylko toksyczna, ograniczona matka uniemożliwia dziecku kontakty z ojcem– najczęściej w imię osobistej zemsty zawiedzionej kobiety, ale z niesieniem na sztandarze „dobra” dziecka (nie mówię o sytuacji, gdy ojciec nie trzeźwieje lub rzeczywiście skrzywdził dziecko). Nie patrzy, jak rozwiązać sprawę spotkań, by było to z największą korzyścią dla dziecka. Zabrania, bo… i tu następuje cała litania bzdur, w jej oczach utwierdzających ją w słuszności podjętej decyzji.
Dla „dobra” dziecka toksyczna matka despotycznie przejmuje ster jego życia w swoje ręce. Lepiej wie, jakie studia ma skończyć, z kim się zadawać, jak spędzać wolny czas. Płaci i wymaga całkowitej lojalności i poddania. „Niesubordynacja” kończy się emocjonalną karą, a nawet zerwaniem wszelkich kontaktów (taką postawę również dość często przejawiają ojcowie).
„Przyjaciółka” – taka „od serca”
Zwierza się dziecku ze swoich rozterek, obarczając je sprawami, które zwyczajnie je przerastają. Dopytuje o intymne szczegóły z życia dziecka, udziela rad, zabiera na swoje imprezy jako osobę towarzyszącą. Ma z dzieckiem sekrety przed ojcem, trzyma z nim przeciw niemu sztamę.
Z szesnastolatką pali papierosy, siedemnastolatkowi kupuje piwo. Nie wie, że w ten sposób nie zagłuszy swoich wyrzutów sumienia (bo np. skrycie sama nadużywa alkoholu albo w swoim mniemaniu nie spędza z dzieckiem wystarczającej ilości czasu), a jedynie zrobi mętlik w głowie dziecka, które przyjaciół dobierze sobie samo, a potrzebuje, by rodzic był odpowiedzialnym, stabilnym przewodnikiem, rozsądnym tłumaczem rzeczywistości.
Zaprzyjaźnić chce się także z partnerem dziecka. Jeśli ma córkę – będzie kokieteryjna, „młoda”, „atrakcyjna”. Gdy ma syna, każda jego dziewczyna będzie dla niej fantastyczna, ale… I tu po cichutku zaczyna się sączenie jadu: zgrabna, ale nogi ma dość krótkie; fajnie się urządziliście, całe szczęście, że mój syn ma dobry gust; wyjazd to dobry pomysł, tylko czemu jedziecie w góry, skoro ty tak lubisz morze..?
Frustratka
Wiecznie niezadowolona (powód zawsze się znajdzie), krytyczna, nadmiernie wymagająca uwagi. Źle się wyraża o ojcu dziecka, wciąga je w rodzicielskie rozgrywki (to także zdarza się ojcom). Biedne dziecko – jak ono potem samo ma być odpowiedzialnym partnerem i nietoksycznym rodzicem??
Matka skłócona z całym światem (albo ze znaczącą jej częścią) to podwalina problemów psychicznych dziecka. Także matka nadmiernie rywalizacyjna jest generatorem problemów: porównuje swoje dziecko z innymi i albo święci triumfy wbijając siebie w pychę i fałszując obraz rzeczywistości, albo jest niezadowolona.
Jeśli przenosi maskowaną agresję ze swojej matki (najczęściej w relacjach matka – córka) lub ojca (relacja matka – syn), nigdy nic jej nie zadowoli, zawsze znajdzie powód do narzekania i wyrzutów, wpędzając dziecko w chorobliwe zapotrzebowanie na aprobatę.
Brak konsekwencji świadczy o słabości wewnętrznej i ma związek z ogólnym niezadowoleniem matki z siebie i życia. Zabrania czegoś, po czym pod wpływem wymuszenia ustępuje (uwaga! Zmiana zdania pod wpływem argumentów i negocjacji jest jak najbardziej zdrowa, natomiast uleganie dla świętego spokoju, pod wpływem wrzasków lub niezadowolenia dziecka, to postępowanie toksyczne, prowadzące do rozchwiania wewnętrznego obydwojga).
„Sprawiedliwa”
We własnych oczach oczywiście. Bardzo dba o to, by traktować dzieci po równo i tak samo, co powoduje głębokie poczucie niesprawiedliwości w starszym dziecku, bo zwykle od niego więcej się oczekuje mniej dając mu w zamian. Ze zdziwienia przeciera oczy, że jej „sprawiedliwość” powoduje złe relacje między rodzeństwem i wieczne wojny. Drugim końcem kija jest jawne nierówne traktowanie, czyli faworyzowanie któregoś z dzieci – często tego sprawiającego więcej kłopotów. Oczywiście percepcja dziecka jest taka, że może odczuć krzywdę z powodu, który rodzicowi w życiu nie przyjdzie do głowy.
„Obecna nieobecna”
Spędza z dzieckiem bardzo dużo czasu. Fizycznie, bo rzeczywiście w ogóle tego czasu nie spędza z nim. Co z tego, że są cały dzień w domu, jak tak naprawdę albo nie ma czasu się dzieckiem zająć (praca, komputer, portale społecznościowe, sprzątanie, maseczka, rozmowy telefoniczne z darmowymi minutami…), albo nie ma na to ochoty, tylko wstydzi się do tego przyznać nawet sama przed sobą. Nie przyjdzie jej do głowy, by spędzić pół godziny dziennie całkowicie i tylko z dzieckiem (bez innych czynności, odbierania telefonu, oglądania serialu, odkurzania), by miało ono poczucie, że jest ważne i kochane. Lepsze konkretne pół godziny przytulania, wariowania i wspólnego tarzania się po dywanie, niż cała doba udawania.
Matka pijąca
Robi większe spustoszenie w psychice dziecka niż pijący ojciec, chociaż w obydwu przypadkach dziecko wyrasta na Dorosłe Dziecko Alkoholika (och, ileż protestów słyszałam: ja nie jestem żadnym dzieckiem alkoholika, tylko mój rodzic po prostu czasem się nie kontrolował…) (przeczytaj więcej o wpływie alkoholizmu na rodzinę tutaj). Kłopoty z samooceną (nieadekwatnie zaniżona lub zawyżona), nadobowiązkowość lub totalne mentalne lenistwo, brak poczucia bezpieczeństwa i lęk przed bliskością to dziedzictwo dorastania w domu z alkoholem. Bez terapii DDA bardzo trudno – jeśli w ogóle możliwe – jest zbudować zdrową rodzinę.
Warto sobie uświadomić, że gdy dziecko wkracza w nasze życie, nic już nie będzie takie samo. Dziecko NIE jest własnością rodzica. To nie pluszowy pajacyk, którego możemy włożyć w dowolną szufladkę.
Zanim zaczniesz, Czytelniku, obwiniać swoją matkę o toksyczność, weź pod uwagę, że:
• Każda matka ma ogromny udział w szczęśliwym lub nieszczęśliwym życiu swojego dziecka. „Ma udział” nie oznacza „jest winna”. Chce dla dziecka jak najlepiej(pomijając patologie) i wychowując dziecko korzysta z dostępnych jej zasobów. Innymi słowy: wychowuje jak umie. A że często nie umie…
• W naszą narodową kulturę wpisana jest przemoc, a to ona jest podwaliną wszelkiej toksyczności. Z pokolenia na pokolenie powielamy metody stosowane w naszych domach, nie umiejąc dostrzec, że można inaczej: zamiast nakazów i zakazów – nagradzanie i wspieranie zachowań pożądanych z karami jako ostateczność. Uważamy klapsa za nieszkodliwe, a wręcz konieczne narzędzie wychowawcze, gdy tymczasem jest to tylko i wyłącznie przejaw bezradności i brak zasobów dorosłego!
• Toksycznością nasiąka się bardziej niż myślisz, więc jeśli pochodzisz z toksycznego domu, trudno ci będzie stworzyć dom zdrowy. Problem polega na tym, że zatruci ludzie nie chcą widzieć własnej trucizny, tylko szukają jej na zewnątrz, obarczając innych winą za własny dyskomfort, domagając się emocjonalnego zadośćuczynienia za doznane krzywdy od partnera lub… dziecka, oczekując od toksycznego rodzica naprawienia „winy” lub pogrążając się w poczuciu krzywdy i nieszczęścia.
• Nieodcięta pępowina, wysoki poziom lęku, ogólny brak zadowolenia i poczucia sensu w życiu, kłopoty z relacjami – to sygnały, że warto szukać pomocy, zanim zatrujesz własne dziecko.
Na początek proponuję przeczytać książkę Susan Forward „Toksyczni rodzice”.
Potem być może warto poszukać zewnętrznego wsparcia. Szkoda życia.
Znakomite podsumowanie problemu. Gratuluję Autorce. Chociaż też współczuję, bo aby tak świetnie znać ten temat, to chyba trzeba znać go z autopsji… Cóż, na 10 typów opisanych powyżej toksycznych matek moja matka uosabia 7 z nich. Po 40 latach z taką matką – nie wiem czy terapia cokolwiek pomoże. Pozdrawiam serdecznie
Mam to samo, nic do nich nie dociera. Nie podobał im sie moj chłopak to stawiali warunki, odcięłam się wśród awantur. Teraz gdy to mój narzeczony, zabraniają mi przyjechać z nim na święta..
Mam 25 lat i chyba ten problem… Już wcześniej podejrzewałem, że coś jest nie tak. W końcu zaczynam uciekać od tego, zabieram ze sobą brata, ale widzę, że i ja od niego w końcu będę musiał uciec. Oj, coś czuję że nie będzie to łatwe… Odezwję się za jakiś czas.
Wg mnie nie ma co na sile zupelnie uciekac, raczej starac sie zachowac dystans i konsekwentnie isc wlasna sciezka popelniajac wlasne bledy. Nie wiem czy mozna inaczej, ale teraz jestem na takim smutnym etapie, ze slow matki nie moge traktowac powaznie, po tylu latach sa zwyczajnie niespojne i bardzo sprzeczne z moim obrazem rzeczywistosci. Jestem rozczarowany ze sposobu w jaki wyraza niezadowolenia moich wyborow (proba obrazy werbalnej wulgarnej, pseudointeligentnej i pseudo blyskotliwej). Dla uproszczenia mysli najblizej mi do uznania matki za osobe chora.
To strasznie trudny i bolesny temat. Moja matka nadal jest potwornie apodyktyczna, ośmieszająca i poniżająca. Zawsze byłam szczpła, a kiedy z wiekiem przytyła, (obecnie 75 kg przy wzroście 170) słyszałam: ależ się spasłaś! Ma 80 lat, a jej pogardliwy stosunek do własnego męża, a mojego ojca- jest coraz bardziej wkurzający. Widzę coraz wyraźniej też, jak ojciec – 84-letni człowiek umęczonym już jest tym jej nieustannym czepianiem się, pouczaniem, smaganiem. Dziś, po wielu latach widzę wyraźnie, jak działała. to bardzo smutne, jest bardzo chora, ale całe życie nie dawała prawa innym ludziom okazywać swego cierpienia, sama dzisiaj milczy na jego temat – jedynie jej lekarka wie coś na ten temat skoro przepisała jej morfinę. Chyba wolałabym się nie rodzić, niż tak żałować tych strasznych relacji z własną matką.
Mój były mąż ma toksyczna matkę. Głupia (chce wyciagnac z bankomatu 15 zł ) i infantylna kobieta. Były ma juz 40 lat a mówi do niego Wojtuś to Wojtuś tamto. Zawsze wie co dla wszystkich najlepsze. Moj były mąż jak i jego brat uzależniony mocno od matki. Zawsze ja tłumaczą – jak mowia jest niepelnosprawna umysłowo i dlatego nalezy ja inaczej traktowac. jest niezaradna zyciowo. Pracą załtwil mąz pan doktor bo sam nie potrafila. Woli byc bita i ponizana przez męża tyrana ale prezenciki po bitce przyjmowała z usmiechem na twarzy. ja jestem całkowitym jej przeciwieństwem. Mąz znalazl sobie kochankę – wypisz wymaluj mamusia. Sa identyczne. Mamusia od poczatku nia zachłyśnięta – aprobowała ta znajomość. Oczywiście najważniejszy wygląd – pryszcz ma range zawalenia sie świata, do tego straszna infantylność i robienie z sobie głupiej zeby połechtać ego swojego faceta. Zycie jest po to by facetowi dogadzac, nawet za cene swojej niewoli. Zero szacunku do intymności, Opowiada synowi (probowala mi) relacje intymne z jego ojcem… porazka. Obie alkoholiczki a 99 % rozmów to seks… twierdzila ze podrywaja ja koledzy synów…szok i niedowierzanie.
Polecam https://myedista.blogspot.com/2017/01/jak-rozpoznac-toksycznego-czowieka.html
Przeczytajcie proszę do końca moją historię…. Moja matka również jest bardzo toksyczna, a objawia się to wpędzaniem mnie w poczucie winy kiedy mam inne zdanie niz ona, kiedy nie zrobię czegoś o co mnie poprosiła- po prostu dla niej odmowa równa sie z tym, ze przestało mi na niej zależeć i ze juz mnie nic nie obchodzi, ze jestem skrajną i skończoną egoistką. Kiedy dla świętego spokoju ulegałam jej i byłam na każde skinienie- była przeszczęśliwa, obsypywałą mnie zapewnieniami ze jestem cudowna, że bardzo mnie kocha, że jestem mądra, że bardzo dobrze wychowuję syna, dawała pieniądze, prezenty ,najczęsciej kolejny ciuch który nie koniecznie był w moim stylu. Sielanka trwała zawsze kilka miesięcy czasami moze ponad pół roku, wystarczyło ze sie czemuś sprzeciwiłam to znów potem były bolesne wypominania ze ją zaniedbuje, ze sie nią nie interesuję, ze ją nie kocham, ze jej nie okazuję uczuc, ze nie chce rozmawiac o uczucich i takie tam puste frazesy. Mam za sobą 4 letnią terapię, dzięki której łatwiej mi było poznac specyfike problemu, mój tato był alkoholikiem , a brat sie powiesił i dlaczego matka w wiecznej depresji nie pozwalała mi życ swoim życiem. Dzięki terapii stałam sie bardziej asertywna, przestałam sie angazowac w toksyczne relacje z mężczyznami, rozluźniłam relację z matką, potrafiłam ukrócić matczyne wyrzuty i wyjsc z nich obronną reką, postawic granice i nie pozwalac sie obarczac jej wiecznemu smutkowi. Poznałam fantastycznego człowieka, który pochodzi z normalnej rodziny, bez zaburzeń dysfunkcyjnych z odciętą pępowiną od matki, który obecnie już od 1,5 roku jest moim mężem. i mogłabym na zakończenie dodac ze wszystko skończyło sie dobrze i ze zyc będziemy długo i szczęsliwie.. No ale to nie prawda. W związku z tym iz po terapii potrafiłam z mamą rozmawiać na drażliwe tematy i wiele sobie w trakcie tych rozmów wyjasniłyśmy, za wiele rzeczy wspólnie sie przeprosiłyśmy – przestałam miec do niej żal, wydawac by sie mogło ze jej wszystko wybaczyłam. Niestety nie trzymałam ręki na pulsie i w zwiazku z ulgą jaką czułam w sercu i ogólnie z życiem jakie zapewniło mi moje dobre małżeństwo wróciłam do starych zwyczajów. Mianowice – dużo częściej zaczełam spotykac sie z mamą, na jej bardzo grzeczne prośby dotyczące odwiedzin, dużo sie jej zwierzałam, myślałam ze jak juz tyle między nami zostało wyjasnione to nasza relacja na pewno juz jest zdrowa i nie musze pilnowac moich granic. No ale niestety toksyczne matki nigdy sie nie zmienią, no chyba ze za pomocą terapii o ile chcą sie z własnym bólem skonfrontować. Moja matka bardzo długo potrafiła sie kontrolowac, bo wiedziała ze jakikolwiek wyrzut i niczym nie uzasadnione pretensje spowodują ze odwórcę sie na pięcie i wyjde w porę nie pozwoliwszy jej uwiesic sie bluszczem na mnie. Wiadomo ze robiła to po to zeby mnie nie „stracic”. Wytrzymała długo ( bo długo tez ja grzecznie nieświadomie – mimo terapii byłam jej posłuszna, bo chciałam, bo nie dostrzegałam w tym niebezpieczeństwa, bo przeciez tyle juz zostało wyjasnione, a moje zycie jest wspaniałe z moim męzem i synem..ale w koncu z powrotem wróciły pretensje, o wszystko, nawet o rzeczy które juz były obgadane i wyjaśnione, a na dokładkę teraz mogła tez miec pretensje do mojego męza ( rzecz jasna bezpodstawne). I wiecie co – mam żal do siebie ze zaufałam jej , ze potraktowałam jak zdrowego człowieka, a powinnam była dalej ( i na pewno juz dozgonnie) pilnować granic. Wiec moi drodzy, muszę z powrotem wrócić do rozluźnionych kontaktów, do dużo rzadszych odwiedzin, na pewno nie będę sie jej zwierzac, bo wszystko co do tej pory wiedziała to wykorzystała i w bolesny sposób wbiła szpilę. I mimo słów jakie ostatnio od niej usłyszałam: „matka jest najważniejsza, jej sie nigdy nie wyrzekniesz, tyle dla ciebie zrobiłam, musisz ze mną spedzac czas, mam tylko ciebie, nie umiem zyc własnym zyciem i ze mąż to obcy człowiek” to wiem ze potrafie cieszyc sie z dobrego małzeństwa i nie pozwole szczescia mojego nikomu ukrasc.
Witam serdecznie czy moglabym prosic o kontakt..
Jakbym czytala o sobie. Tez postawilam matce granice, zylo mi sie ok. Jak przyszly dzieci na swiat, poluznilam relacje i dostalam tak, ze musialam przejsc i przechodze nadal terapie. Mam teraz zero kontaktu, najlepsze co mozna zrobic i wracam do zycia, siebie, dzieci, meza. Jest to bolesne doswiadczenie ale jak wyciagnie sie wnioski i przepracuje sie bol, to przychodzi taka czystsza swiadomosc, ktorej bez tych doswiadczen nie byloby , bo i po co zagladac tak gleboko jak jest fajnie. Ale zero kontaktu z matka cenie sobie bardzo. Dzieciom wyjasnilam ogolnie zle relacje z rodzicami i trudno, nie maja dziadkow ale maja kochajacych rodzicow.
Ja chyba jestem toksyczna matka 🙁
Ewa – mozesz podjąc samodzielnie pracę nad sobą wykorzystując np. internet oraz książki naukowe albo terapię u psychologa. Na pewno warto.
Od toksycznych rodziców należy się oddalić daleko jak to możliwe, czasem nawet w sensie kilometrów, lub odciąć całkowicie. Nie starać się ich ciągle zadowalać, bo oni i tak będą wiecznie niezadowoleni i ich krytyka się nigdy nie skończy. Ich wiedza na każdy aspekt życia jest nieskończona. Moi rodzice wiedzą wszystko najlepiej, jak coś mi doradzają, mimo że ich wcale o radę nie proszę, to mimo że mam odmienne zdanie, oni oczekują że podążać za ich radą. Bo po co mam się uczyć na swoich błędach, lepiej na ich, bo oni już to przeżyli. (nie rozumieją, że pewne rzeczy już są niekatualne, bo oni żyli w zupełnie innych czasach i inne mieli trudności w życiu). Nauczyłam się już asertywności, ale i tak takie sytuacje są męczące i irytujące. Powodzenia dla innych, nie dajcie się temu emocjonalnemu szantażowi, żyjcie swoim życiem, jeśli trzeba idzcie na terapię. I obserwujcie siebie, bo niestety wzory wychowawcze się kopiuje, nawet te, których sami doświadczylismy i które nam utrudniały, lub nadal utrudniają życie.
Czesc masz doskonałą racje w tym zeby od nich uciekać i żyć wlasnym życiem. Jak myslalam ze robię cos zle to staralam sie im dogodzic i dobrze na tym nie wyszlam, czulam ze trace siebie i nie mam swoich spraw, ja juz wtedy nawet nie mialam swoich spraw chcialam je miec ale mnie przestalo wszystko interesowac i czulam bezsens. Teraz nawet jak wyjade na krotki czas np do brata czuje ulge i czuje zycie. Zaczelam szukac informacji, zrozumienie takiej sytuacji i toksycznosci rodziców daje duzo, pozwala sie przynajmniej probowac uodpornic i otwiera oczy na swiat na relacje innych i na swoja przyszlosc. Moja matka zalicza sie do kilku typów ojciec do dwoch czy trzech. Jestem z wami a wy ze mna damy radę, szukajcie siebie swojego ja i chce powiedzieć ze wiara daje duzo, rozmowa z Bogiem daje zrozumienie i nadzieje na lepsze jutro i pozwala stac sie silniejszym. Uda nam się 😉 tego chcemy, prawdy milosci wolnosci szczescia sily i tego co oni swoim obrazem nam przeslonili, prawda ?
Ja sama jestem chyba toksyczną matką. Jestem nerwusem, a czasem nawet furiatką. Staram się być spokojna, ale wytrzymuje krótko. Nie mam za dużo cierpliwości ani opanowania. Czasami wydaje mi się że nie umiem zrozumieć własnej córki. Ma dopiero trzy latka a nie zawsze umiem być wobec niej czuła i łagodna. Szczególnie teraz kiedy urodziłam drugą. Nie bije jej, nie wyzywam, ale sama zauważam, że jak nie robi czegoś tak jak oczekuje albo za długo to staje się zimna wobec niej. Boję się, że ją niszczę. Mam tak o pójść do psychologa i powiedzieć, że nie umiem opanować złości? Czy rozmowa mi pomoże skoro nie umiem wytrwać w spokoju? Przecież kocham mojw dzieci.
Hej sa fajne ksiazki na temat jak radzic sobie z dziecmi….one potrzebuja duzo cierpliwosci i bezinteresownej milosci i akceptacji….kiedy je kochac jak nie teraz kiedy one i nas kochaja bezwarunkowo….ja mam 12latke ktora zaraz mi uleci jak motyl….i watpie by chciala miec jeszcze ze mna do czynienia bo robilam podobnie jak ty a juz widze ze nawalilam nie musze czekac do 18tki….dzieci i tak jak strzaly przelatuja przez nasze zycie…nie liczmy na cud ze beda nas kochac bezgranicznie bo wkrotce beda mialy swoje rodziny pytanie tylko czy przez ta nasza nieumiejetnosc wychowawcza beda potrafily ogarnac swoje zycie na tyle by czuc to na co kazdy czlowiek zasluguje….szczescie spokoj akceptacje milosc i czy beda umialy to przekazac dalej jak i cala mase pozytywnych odczuc….zyciie zweryfikuje jakim lukiem bylismy dla naszego dziecka…..nie liczmy juz pozniej na bezgraniczna milosc tylko jesli uda sie naszemu dziecku znalezc spokuj milosc i zrozumienie cieszmy sie z jego szczescia chociaz wtedy….
Skontaktuj się z Magdą, ona Ci pomoże https://www.youtube.com/watch?v=kGwKvRlNtkI&ab_channel=MagdalenaSzpilka
Przeczytałam artykuł z zapartym tchem. Po wielu latach mąk z matką, która ma wiele win a nie uznaje żadnej, postanowiłam przynajmniej poszukać trochę na ten temat. Po co? Chcę w końcu upewnić się, że to nie ja jestem popsuta, nie ja mam spaczony charakter, bo jakoś trudno mi to zaakceptować.
Wychowywała mnie samotna matka. Jestem środkową z trzech córek. Jestem tą córką, z której matka zawsze była niezadowolona i to okazywała. Byłam dzieckiem upartym, ale jednakowoż nie było dla mnie żadnego innego wyjścia jak tylko takie, które zostało zaakceptowane przez matkę, a i tak było zawsze źle. Najlepsza w klasie, bardzo wysoka średnia (również na maturze) to nic – starsza siostra po raz kolejny próbuje dostać się na wymarzone studia, to jest ważne a nie moja matura (matka zapomniała o terminie matury i była bardzo niezadowolona że zaraz po wyjściu z sali egzaminacyjnej zaszłam do niej do pracy, podekscytowana, ale zadowolona, a tu się okazuje, że ona nawet nie wiedziała że to dziś).
Wiele mam nie tak w relacjach z siostrami. Nie mam tych relacji wcale. Moje dzieci nie znają cioć. Gdyby nie mój mąż nie znałyby nawet imion, bo tak trudno jest mi o nich opowiadać. Każdy chciałby mieć wsparcie, ukojenie w rodzeństwie. Ja też tego chciałam. W zamian miałam ataki na mój „spaczony” charakter. Przez siedem pierwszych lat po urodzeniu pierwszego dziecka kontaktów właściwie nie było. W tym roku wybraliśmy się z wizytą do starszej siostry i było prawie normalnie, a potem znowu się zepsuło. Zawsze uciekałam jak zaczynały się ataki na mnie, tym razem nie mogłam, bo byłam 500 km od domu.
Po mojej przeprowadzce do obecnego miasta zamieszkania, matka oczekiwała, że będę stale pod jej nadzorem, wymyśliła, że będzie mi dawać 25 zł na utrzymanie na tydzień i „górę” żarcia do lodówki („oj na pewno nie musisz już robić zakupów”), zmobilizowało mnie to już za czasów studenckich do podjęcia dodatkowego zajęcia (prawie 15 lat temu to w grę wchodziły korki lub ulotki, tudzież dorywczo kelnerowanie), co akurat było dobre. Usamodzielniłam się, bo od drugiego roku studiów miałam jeszcze stypendium naukowe.
Wiele się wydarzyło od tego czasu a ja naiwna ciągle wierzę, że jednak matka będzie dla mnie taką matką jakiej zawsze chciałam , a nie miałam. Opiekuńczą, zainteresowaną moim losem. Ale pomału tracę nadzieję. Maja matka ma takie nastawienie, że po co ona wychowywała dzieci jak to nie dla niej (ona z tego nie korzysta), że dzieci w sumie to jej same się wychowały, bo ona np nie pamięta, czy ona z którąś z nas odrabiała lekcje (teraz śmieje się że ja każde lekcje odrabiam z synem „co za komiczna sytuacja”). Pierwszym momentem, w którym dosłownie dostałam „w twarz” było jej stwierdzenie, że ona nie może mi pomóc w żaden sposób i najlepiej jak nie będę do niej na razie dzwonić, bo : przed urodzeniem pierwszego dziecka byłam na patologii ciąży i miałam spore problemy z ciążą, do tego byłam świadkiem kilku załamujących sytuacji na oddziale, na dodatek naprawdę już się bałam o dziecko (bo w sumie to o siebie to jak najmniej), w końcu miałam CC w 42 tyg. Odcięłam się wtedy od niej (niestety bardziej emocjonalnie niż fizycznie) i przez 5 lat byłam głucha na wszelkie jej prośby o „podrzucenie dzieci” do niej. Teraz znowu jestem w ciąży i często dzwoni i naśmiewa się, że ja nic nie umiałam przy pierwszym dziecku i to tak komicznie wszystko wyglądało, bo tak się z dzieckiem cackałam. Sama umiała tylko krytykować, za co wypraszałam ją z pokoju podczas karmienia, bo czułam się skrępowana.
Słowo matka wywołuje u mnie smutek. Nie mam już nawet chęci odbudowywać relacji. Nie chcę tylko stać się taką „matką”. Nie chcę a boję się, że tak się stanie.
Jeśli nie chcesz to najlepszym rozwiązaniem jest psychoterapia.To najlepsze dla Ciebie i Twojej rodziny 🙂 Powodzenia
Hej czytalam kiedys ze dzieci ktorym brak akceptacji i milosci ze strony rodzicow/matki czesto staja sie zbyt nadopiekuncze dla swoich dzieci co tez nie jest dobre poniewaz jesli dziecko ma milosc i akceptacje to nie potrzebuje jej wiecej niz ma faktycznie….jesli twoja mama z toba nie rozmawiala to nie znaczy ze twoje dziecko potrzebuje z Toba rozmawiac w nieskonczonosc….jemu wystarczy poprostu to ze w przeciwienstwie do twojej mamy wogole z nim rozmawiasz….nie odaczaj go…..bledy popelniamy chcac dziecku zrekompensowac po stokroc to czego nam brakowalo a przeciez glod i obrzarstwo to nic dobrego….najlepszy jest umiar i tego sie trzymaj a jesli poczujesz niepewnosc w tym co robisz zawsze mozesz poprosic o rade psychologa lub madra ksiazke z biblioteki …pare wskazowek i pewnosc siebie wraca…przeciez juz z doswiadczenia wiesz co krzywdzi a co daje szczescie tego sie trzymaj powodzenia
Matka ,,frustratka” i ,,sprawiedliwa” – to o mojej. Zawsze dostawałysmy z siostrą po jednej gałce lodów, choć ona młodsza, cala się nią usmarowała i całej nie zjadła, a ja miałam wielką ochotę na drugą gałkę. ,,Sprawiedliwie” miało być. Jak zostawałyśmy same w domu, to za psoty siostry ja obrywałam, jako starsza, bo ,,miałaś pilnować”. Ale nie miałam prawa jej upomnieć, zganić, bo ,,jesteście równe”. Jak krzyczałam: mamo, ale ja jestem starsza!!, słyszałam: ,,Tak? A włosy już ci w rowie rosną?!!!”
Nienawidziłam jej od najmłodszych lat, nigdy mnie nie przytulała, a gdy spróbowała kiedyś, nie pozwoliłam. Była wulgarna, krytyczna, apodyktyczna, wrzeszcząca o wszystko. Żałuję, że mnie nie oddała po urodzeniu, bo najwyraźniej nie chciała. Zniszczyła mi życie.
Bardzo dobry materiał, oraz określony problem który coraz wyraźniej jest widoczny w Polskim społeczeństwie z cichym przyzwoleniem władz a nawet ich wsparciem by zacierać ślady przemocy ze strony kobiety nad dzieckiem. Ten temat znam niestety osobiście mam 44 lata, mieszkam w Rybniku i od trzech lat walczę o normalność dla siebie i uprowadzonego syna przez chorą osobę, manipulantkę której własne urojenia stały się już formą spojrzenia na świat które wyniszcza dziecko i mnie. Coraz częściej tzw ”toksyczne matki” bazują i uczą się z portali sądowych by bezkarnie krzywdzić dziecko oraz rodzinę, schemat jest prosty. Najpierw spreparowanie przemocy domowej w której robi taka kobieta z siebie ofiarę włączając w swoje urojenia i fałsz manipulacji bezbronne malutkie dziecko które sama krzywdzi. Niestety nasze prawo prokuratura oraz sądy są zbyt nieudolne, nieprzygotowane do jakiejkolwiek walki z taką sytuacją. Celowa dezinformacja, zaplanowany ze szczegółami fałsz i manipulacje kobiety depczą skutecznie życie pomówionego mężczyzny ojca , męża. Jedni się poddają w tej nierównej walce wyniszczeni oskarżeni, poddają się bo łatwiej znieść ból czasem staczając się w nałóg który przekreśla wszystko, przecież i tak nie wygrają nie odzyskają spapranego życia. Inni nie pozwalają się złamać w walce o już nawet nie tyle o własne zrujnowane życie przez nieudolnego stronniczego sędziego, ale walczą o godność własnego dziecka które jest potwornie krzywdzone bo wprawna intrygantka wiele lat skutecznie zacierała ślady w manipulacjach. Życie jednak czasem daje nam olbrzymią siłę, ta siła jest w spojrzeniu własnego dziecka pełnym bólu, błagania o pomoc, żalu….. To spojrzenie dziecka w oczy ojca sprawia że nigdy nie da się zdławić nawet na kolanach ale będzie walczył o własne dziecko … do samego końca bo to jego życie, sens wszystkiego i wewnętrzny kodeks, honor oraz godność jako ojca wobec własnego bezbronnego malutkiego syna. Nasze społeczeństwo jest wciąż zbyt stłamszone, zastraszone by otwarcie rozmawiać o problemach. Boimy się udzielenia pomocy, boimy się otwarcie przyznać rację, iż wielokrotnie najgorszym wrogiem dziecka jest jego matka…. często intrygantka odgrywająca rolę ofiary przemocy domowej. Coraz częściej orzecznictwo sądowe oraz Sędzia zatracają wszelką własną godność i wiarygodność a nawet sens własnej pracy wyniszczając i skazując bezbronne dziecko na wieloletni koszmar przemocy pod taką kobietą. powody są oczywiste , stronniczość i lęk przed długotrwałą sprawą sądową. Czasem jednak taka stronniczość sędziego i szybkie zamknięcie sprawy wyniszczające bezpodstawnie niewinnego ojca i skazujące dziecko na sadyzm bezkarnej przemocy matki nie zamyka lecz rozpala konflikt o dziecko do otwartej wojny. Z jednej strony pozbawiona jakichkolwiek skrupułów , manipulująca jawnym fałszem ,mataczeniem i krzywdząca dziecko by się odegrać chora” kobieta, a z drugiej strony mężczyzna . Ojciec dziecka który dla własnego syna który jest esencją jego życia odda wszystko i skreśli wszelkie swoje marzenia plany by walczyć o własne dziecko. Walczyć jednak z świadomością, że sąd prokuratura zrobią wszystko by go zdeptać zrujnować jego życie by go uciszyć, by zatrzeć ślady własnej stronniczej patologii. Więc walczy już skreślając wszystko , dobytek marzenia.. tylko w jednym celu, by kiedyś jego syn poznał prawdę o własnym ojcu. By jego syn zrozumiał kiedyś że jedyną prawdziwą wartością jaką posiadamy jest własna godność i honor, a uczucie, miłość dla dziecka, pokazanie mu wartości jaką jest walka o własne dziecko rodzinę dom nawet gdy beznadziejna i depcząca wszystko w życiu walczącego o normalność ojca — te wartości są tym o określa i zmienia chłopca w mężczyznę.
A dla wszystkich kobiet tylko jedno, mężczyzna to nie zawsze bandyta i damski bokser lub zwykłe ścierwo krzywdzące bezbronne dziecko jak coraz częściej wmawia to prawdziwa patologia. Są tysiące mężczyzn którzy potrafią dać dziecku w każdej najmniejszej ulotnej chwili tyle ciepła , troskliwości uczuć i prawdziwego oddania jakiego wiele z was nie zrozumie nawet nigdy. Jesteście matkami bo rodzicie, ale mamą stajemy się nie ze względu na fizjologię ciała kobiety ale z tego co mamy w swoim sercu i umyśle. Z Szacunkiem dla wszystkich prawdziwych kobiet które kochają i chronią swoje dzieci , nie dla tych które karmią je fałszem i wpajaną nienawiścią by odgrywać rolę ”idealnej mamusi i ofiary”. Taki fałsz zawsze wypłynie ale krzywdy jaką wyrządzacie dziecku nigdy nie naprawi już nic :(….
Smutne ale prawdziwe czytam i lzy mi same leca eehhh …..masakra
Znam temat. Mam 28 lat mieszkam z matka. Od kiedy skonczylam szkole utrzymuje dom I zajmuje sie nia. Matka leczy sie u psychiatry ma nerwice lenkowá. Zdarzalo sie ze nawet pol roku nie wychodzila z domu. Lezy tylko na kanapie oglada TV lub siedzi w kuchni z sasiadka gidzinami I pali papierosy. Ja jestem od tego by pracowac calymi dniami na wszystko. Czuje ze marnuje swoje zycie. Nie mam juz sily by zyc tak. Marze by sie wyprowadzic lub wyjechac I zyc sama na wlasny rachunek I dla siebie. Niestety niemoge bo co ona zrobi sama. Poczucie winy by mnie wykonczylo. 🙁 a zyc w ten sposob dalej nie mam sily
Iza to jakbym czytala o mojej matce. Ja dalam rade, wyjechalam za granice. Teraz czuje ze zyje. Zycze odwagi.
Mam 43 lat i przez matkę zostałem kaleką życiowym .Jestem na rencie od psychiatry i dalej cierpię bo mieszkam w tej toksycznej rodzinie gdzie ojciec i matka są chorzy psychicznie .
Matka była od zawsze dla mnie zła ,czułem się przy niej zagrożony i czuję nadal bo jest nieobliczalna.Od dziecka znęcała się nade mną Pierwszy raz zobaczyłem jak bardzo jest chora gdy rzuciła dużym nożem kuchennym w mojego młodszego o 4 lata brata gdy ten miał 6lat.Zraniła go w pośladek ,po czym wysłała go do szkoły.
Nauczyciele wezwali mnie i musiałem go odprowadzić do domu bo krew mu ciekła z rany.Brat nie wiem, czy mu kazała tak mówić czy sam to wymyślił ,mówił że usiadł na gwoździa i nie wydał matki przed nauczycielami, powiedział mi jak było dopiero w drodze do domu .
Myślę że miejsce matki jest w więzieniu za to wszystko co mi zrobiła
To był czas komuny i ojciec który też był psychiczny nic z tym nie zrobił ,choć bardzo chciałem żeby za to odpowiedziała.Nawet teraz chciałbym żeby trafiła do więzienia.Teraz znęca się nade mną tym że załatwia się w łazience ,zostawia brodzik w fekaliach ,prysznic kabinę ,ręczniki i dużo by wymieniać.Przy tym nie chce tego sprzątać specjalnie na złość .Nie chce nosić okularów.Najbardziej mnie rani gdy myślę że będzie już dobrze i odzywam się do matki ,a gdy ta nabrudzi w łazience i ja się złoszczę żeby posprzątała to ta robi mi na złość i się drażni że nie chce , śmieje się.Jest naprawdę chora.Teraz się do niej nie odzywam i mam nadzieję że już nigdy nie będę musiał bo mnie tak rani że tak strasznie się czuję że odechciewa mi się wszystkiego i pytam Boga dlaczego to zło spadło na mnie.Matka jest wulgarna ,możliwe że jest opętana.
Kiedyś gdy byliśmy mali i gdy przy zabawie hałasowaliśmy to ta życzyła nam śmierci”żeby pozdychała ta plaga”tak mówiła . Wtedy byłem dzieckiem i nie przejmowałem się jej złymi słowami .Teraz myślę jak matka może życzyć śmierci swoim dzieciom, chyba że jest to tak zła wyrodna matka ,o której mogę powiedzieć że szkoda że takie nienawistne kreatury są na świecie .Taka to zła wyrodna chora psychicznie matka.Teraz czekam na panią z opieki społecznej żeby przyszła zobaczyć że matka się nade mną znęca ,zostawiając fekalia w łazience tak że nie mam się gdzie umyć i myję się jedynie umywalce.Gdy tydzień temu powiedziałem że przez nią muszę myć głowę w umywalce ta stwierdziła że to dobrze.To kreatura bez serca, sadystka ,którą się brzydzę i często myślę dlaczego los mnie tak pokarał.Nieraz życzyłem jej śmierci i jestem pewien że gdyby nie ta podłość to by mi było dobrze na świecie i byłbym dobrym wartościowym człowiekiem.Żałuję że nie wychowałem się w domu dziecka albo u normalnych dobrych ludzi
Mam 33 lata i od 13 mieszkam z dala od domu.
Z matka juz rzadko rozmawiam bo nie mam o czym.
Cale zycie bylo oparte na krzykach, nakazach, zakazach i kontrolowaniu kazdego kroku. Matka ponizala ojca jak tylko sie dalo, wyzywala go od najgorszych. Klotnie byly nieprzerwanie. Siedzialam w pokoju marzac o wyprowadzeniu sie od najmlodszych lat. Matka zrobila wszystko zebym nienawidzila ojca – zachecala zebym do niego mowila to samo co one, ze chce zeby zdechl, itd. Jak tylko widziala ze z ojcem rozmawiam normalnie, to mnie wyzywala od najgorszych. Dzisiaj widze ile tata zniosl i sie zastanawiam dlaczego zostal.
Jestesmy z bratem dorosli, brat ma rodzine a ja jestem po rozwodzie, bez dziecka.
Odwiedziny sa rzadkie, i tylko dla tego ze nalezy.
Tak bardzo zaluje tych wszystkich lat kiedy nie mialam z tata normalnych stosunkow – teraz staram sie to naprawic, ale wiem ze po moich telefonach do niego, matka wyladowywuje sie na nim.
Nie daje sie juz emocjonalnie szantazowac. Za duzo razy uslyszalam ze matka wszystko robila dla mnie i jak tylko chce to ona otworzy okno i skoczy zeby udowodnic mi swoja milosc.
Ta kobieta zniszczyla mnie.
Dzisiaj mieszkam sama i mi dobrze – nie ma juz klotni, krzykow, wchodzenia do pokoju czy lazienki bez pukania. Ale wiem tez ze to ze nie potrafie sobie ulozyc z nikim zycia jest jej wina.
Moj problem jest troche inny niz wasz…sama nie wiem…mysle ze tego typu toksyczna matka nie zostala opisana w zadnym podreczniku.Jest bowiem nie tylko toksyczna ale rowniez chora na shizofrenie.Od momentu jak skonczylam 6 lat zaczely sie jej ataki, gadanie do scian, caly czas wydawalo sie jej ze jest podsluchiwana , slyszala glosy w glowie.Zaczela dreczyc sasiadow w bloku gdzie mieszkalysmy…oczywiscie upodobala sobie rodzine mieszkajaca pietro nad nami oraz rodzine mieszkajaca za sciana.Kazdemu dala pseudonim, nie mogli przejsc spokojnie obok naszych okien gdyz zaczela ich obrzucac stekiem wyzwisk…Dzieci przestaly sie ze mna bawic na pdoworku, zbawieniem bylo to iz podstawowka do ktorej uczeszczalam byla na drugim koncu miasta, tam mialam w maire normalne zycie normalna przyjaciolke.Zazdroscilam wszystkim kolezanka ktore przynosily drugie sniadanie do szkoly …u mnie wszystko zalezalo od jej nastroju.Nie pamietam szczerze mowieac czy kiedykolwiek tez wytrzymala w jednej pracy dluzej niz kilka miesiecy…Nasz ojciec odszedl od nas….mysle ze tez jesli chodzi o charakter nie byl wiele lepszy od niej.Pamietam ze do 14 roku zycia notorycznie pocily mi sie rece i bardzo drapalam sie w glowe, moja matka ubzdurala sobie ze mam wszy i w kazda sobote smarowala mi wlosy palacym skore preparatem, co do pocacych sie dloni wymyslila iz ebdzie mi dawac ziolwe tabletki uspokajajajace.Caly czas byla niesczesliwa , wielokorotnie powtarzala mi ze zaluje ze mnie urodzila iz powinna mnie byla wyskorbac, lub iz wyjedzie ze granice a mnie odda do domu dziecka poki mam jescze jaka szanse aby ktos mnie zaadopotowal, bo pozniej starej krowy nikt nie bedzie chcial.Cale zycie powtarzala mi iz najwazniejsze jest seks, pieniadze i jeszcze raz seks.Mowila mi ty jestes za brzydka patrz na siebie nigdy sie nie usmiechasz zaden facet Ciebie nie zechce, jestes gruba masz cialo kobiety po kilku ciazach,( mam kilka rozstepow wynikajacych z tego oiz bardzo szybko uroslam) I tak do 20 roku zycia….wtedy troche sie uspokila….ale zaczelo sie w druga strone…zaczela obrzucac mnie prezentami, tak na prawde nie musialam nic kupowac sobie do ubrania…Ale dopiero teraz widze iz byla totez swego rodzaju kontrola nademna.Do 30 roku zycia nie moglam pic alkoholu w je j pobecnosci, zawsze mi mowila ze jestem jej mala dziewzynka i male dziewczynki nie pija.Dzis mam 35 lat, mam meza, mamy psa.pracuje jakofree lancer. Co bardzo jej sie nie podoba..pamietam kiedy mowilam jej iz wychodze za maz i z mezem planujemy tylk ceremonie w urzedzie i nie zapraszamy nikogo, wycedzila mi przez zeby…”jesli pracowalabys normalnie bylo by Cie stac na wesele”Kiedy zblizaly sie swieta bozego narodzenia powiedzialam jej ze nie przjade do niej poniewaz sa to pierwsze swieta z moim mezem , jej odpowiedz” sama spedze te swieta”wkoncu uprosilam ja aby przyjechala jednak caly czas pytala sie mnie kiedy moj maz pojdzie sobie do rodzicow bo troche on jej przeszkadza….DZis mamy kwiecien….od stycznia z nia nie rozmawialam…Mam do tego pwod,…zaczela na instagramiw wysylac do moich znajomych i osob nieznanych maile iz jest przesladowana psychicznie i ze zyje w biedzie…Powiem szczerze iz moja cierpliwosc sie skonczyla…cos we mnie peklo..dotralo do mnie iz moja matka nigdy sie nie zmieni, dotarlo do mnie iz zawsze bedzie mnie ranic a ja nie moge czuc sie za nia odpowiedzialna.Jednak nie jest mi lekko…Codziennie o niej mysle…zaczynam siebie nienawidziec bo czasami widze jej zachowania w sobie…Czuje tez ze ta toksycznosc przenosze do mojego zwiazku, do mojego malzenstwa…Prze te kiladziestat lat nie zbudowalam zadnej trwalej przjazni….jesli mam jakas kolezanke jest to zawsze na odleglosc , przez sms, przez facebooka przez skype.
idealny przykład do którego mogłabym załaczyć fotki moich rodziców- ojciec alkoholik matka toksyczna. Całe zycie chodziłam tak jak ona chciała a gdy postawiłam na swoim bo juz mialam dosc jej telefonow 10 razy w ciagu dnia czy wizyt u mnie w domu 3-4 razy dziennie. Potrafiła mi nawet zrobic scene o to ze moje dziecko nie ma tak obcietych włosów jak ona by chciała. Przez nią z reszta rozpadł sie moj zwiazek.Przezyłam koszmar z matka z reszta on nadal trwa. Przez ta cala sytuacje straciłam dzieci. Starszego mojego syna (18lat) tak przekabaciła na swoją strone ze juz nie chce nawet ze mna rozmawiac na ulicy natomiast młodszego (8lat) spakowała gdy był u niej i wywiozła do jego ojca do szwecji, ktory ułożył sobie zycie juz z inna kobieta, ktora dzieci miec nie moze a argumentowała to tym ze u ojca dziecku bedzie lepiej a wczesnej ojca dziecka gnała gdzie sie dało i nienawidziła go jak nie wiadomo co. Zmieniłam nazwisko sceny na miescie zginely,matka juz niczego odemnie nie chce ale koszmar moj nadal trwa bo nie mam kontaktu z mim dzieckiem ktory byl silnie ze mna zwiazany. Jedyne co moge zrobic to pisac do sadu ze do moich spotkan z dzieckiem nie dochodzi a ojciec jest zlosliwy i nawet skypa nie chce mi udostepnic. Nie znam jego dresu zamieszkania w Szwecji wiec wysyłam kartki i lity po jego znajomych ktorzy maja z nim kontakt ale nie mam pewnosci czy te kartki i listy trafiaja do mojego dziecka. Jestem gotowa podjac kroki w kierunku wyprowadzki do innego miasta.
Tak mi trudno o tym mówić, a raczej pisac… Mój mąż ma toksycznych rodziców, a raczej teraz juz tylko matkę, bo teść zmarł. Mąż był wraz ze swoim bratem bity w dzieciństwie za cokolwiek. Ojciec znęcał się psychicznie i fizycznie nad nimi, jak również nad żoną. Nie wiem jaka była w tym rola teściowej… czy ich broniła….Chodzi o to, że w dorosłym życiu mówiła do synów: ” Tatuś cię prosi” ….Słów mi brak….. Długo mozna by pisac…Do dziś teściowa nie daje mieć własnego życia bratu męża, ktory ma własną rodzinę. Wymyśla sto chorób i dzwoni aby do niej wpadł z dziwnych powodów…np. Klameczka w oknie się zepsuła i tak co dzień. Najgorsze, że on się w to wciąga…. a jest juz po 40-tce. My z mężem jeździmy tam rzadko, bo nie chcemy słuchac o jej chorobach, lekarzach, cmentarzach, kto zmarł i tak dalej… Najgorsze ze wciąga w to nasze dziecko… Więc ograniczylismy wizyty. Piszę to wszystko po to, bo nie wiem co odpowiedziec kiedy dziecko pyta ” Mamusiu, kiedy pojedziemy do babci? „…..
Mam toksyczną matkę. Im jestem starsza, tym jest mi coraz trudniej. Mam już pracę, za 3 miesiące wychodzę za mąż i stwierdziłam, że jakoś wytrzymam do ślubu przekonana, że się wyprowadzę po ślubie. Nie możemy mieszkać u narzeczonego, więc chcemy coś wynająć. Matka ciągle robi mi o to awantury. Wręcz nie pozwala się wyprowadzić. Nie odzywam się, a ona myśli, że zdecydowałam się zostać. Nie wyprowadzam jej z tego błędu, bo mam dosyć awantur. Będę musiała ją postawić przed faktem dokonanym. Innego wyjścia nie widzę. Przeraża mnie jednak brak wsparcia z jej strony. Chce mi się płakać.
Ja uwolnilam sie od mojej matki. Osoby chorej, chorobliwie klamiacej, najpierw zrobila ze mnie przyjaciolke, pozwala na wszystko, jak sie odcielam bylam najgorszym wrogiem.. moje alimenty byly jej zrodlem utrzymania, lezenie w lozku, pijackie eskapady, zwierzenia w srodku nocy ktorych nie chcialam sluchac, kochankowie przez ktorych spalam z nozem pod poduszka. Teraz mieszkam 740 km dalej od mojej matki i rozmawiam z nia 2-3 do roku. Czuje sie wolna.. pozbylam sie poczucia winy. Na poczatku martwilam sie co z mama bo uczynila mnie w mojej glowie jakby odpowiedzialna z cala rodzine, ale powtarzalam sobie, ze zmarnuje zycie przez jej gnusnosc i lenistwo, nie moge isc razem z nia na dno… teraz jestem szczesliwa i powoli dochodze do siebie…
Cudowny artykul. Mam 34 i dopiero niedawno odkryłam toksyczność mojej matki. Po przeczytaniu książki „toksyczni rodzice” stwierdzilam ze nie trzeba bić ani pić żeby być toksycznym rodzicem. Od 5 lat mieszkam za granicą i może od roku dopiero zaczęłam czuć ten spokòj i komfort, bycia daleko od domu.
Na początku czułam jeszcze potrzebe ciągłego tłumaczenia się, opowiadania co u mnie, mojej matce. Moja matka całe zycie niezadowolona ze wszystkiego, ciagłe wywoływanie we mnie poczucie winy, że nie jestem wystarczająco dobra. szkoła podstawowa- gdy dostalam 5- bylo OK ale bez rzadnych pochwał typu super jestem z ciebie dumna, gdy dostalam 4- czemu nie 5..? Gdy dostalam 3 lub mniej nie odzywanie sie do mnie calymi tygodniami. Zawsze wymagala ode mnie baardzo duzo.
Z ojcem cale zycie toczyla emocjonalne wojny, poprzez nie odzywanie sie też calymi tygodniami, ojciec dorosly umial sobie z tym radzić, ja będąc dzieckiem byłam pewna że humory mojej matki są wynikiem mojego złego zachowania, lub ocen w szkole.
Wiele razy probowałam popełnić samobójstwo. Bo czułam że zachowanie matki to tylko moja wina.
Gdy bylam w liceum, mialam w koncu odwage wykrzyczec jej czemu nie rozwiodlaa sie z ojcem skoro tak zle jej bylo, i moze bylybysmy biedniejsze i skromniej żyly, ale przynajmniej SPOKOJNIEJ. I że zamiast jej milczenia wolalam dostac w dupe pasem, bo przynajmniej wiedzialabym za co, niż te jej wielo tygodniowe nie odzywanie sie do mnie.
Dzis po 3 latach nie-bycia w polsce, przyjechalam odwiedzic matke. I co…. ja siedze w jednym pokoju, ona w drugim, nie odzywa sie, bo smialam do niej powiedziec przed moją wizytą u lekarza(na ktora ze mną chciala isc..) żeby sie tylko nie mądrzyla u niego (bo niby moje kardiologiczne problemy sa wynikiem wilgotnego klimatu irlandii- wg opinii mojej matki)….
Jest czas że moja matka jest cudowna, przeurocza, rozmowna, gdy odwiedzi nas ktoś…. sasiadka ostatnio nie mogła sie mnie nachwalic za pyszny wegetarianski obiad ktory zrobilam. Moja matka ani slowa na ten temat nie powiedziala, tylko …. pochwalila synowe sasiadki……. wtf… sasiadka wyszla, i dalej cisza pomiedzy nami…
Ja mam juz dosc bycia ta grzeczna i ulgla dziewczynka. Jak nie chce rozmawiac to jej sprawa. Ja mam juz to głeboko w…. zaczelam sie odcinac psychicznie od tych jej humorow.
Najbardziej boli mnie fakt, że swojego męża traktuje czasami tak jak moja matka mnie i ojca, mimo że mój mąż wcale sobie na to nie zasłużył. Jest wspaniałym, cierpliwym człowiekiem, z normalnej rodziny, bez obciążeń psychologicznych..
Na pewno, gdy wrocę do polski poddam sie psychoterapii. W ksiażce TOKSYCZNI RODZICE, fajnie napisano że tacy rodzice nawet po śmierci potrafią „działać zza grobu” i te problemy mimo wszystko trzeba przepracować z psychiatrą.
Nasze rozmowy przez skype odbywaja sie co kilka tygodni, gdyż nie mam o czym , ani nie mam chęci jej o niczym opowiadać, a w każdej dosłownie KAŻDEJ naszej rozmowie mowi wprost że nie ma pieniędzy, co sugeruje żebym wysylala jej wiecej, mimo że co miesiac dostaje ode mnie przelew, alimenty od ojca + jej wlasna emerytura….mało ma..?!. mam juz dosc bycia sponsorem. Ona Nie ma pojęcia i chyba nie chce wiedzieć jakim kosztem zarabiam te pieniądze. Kazdy kto jest na emigracji, to wie o czym mówię.
Ale wiem ze jak przestane jej placic to śmiertelnie sie na mnie obrazi… Sama oczywiście nie pöjdzie do pracy, bo jest ciężko chora, chociaż zawsze (przy wszystkich) mowi zebym juz wracala z tej zagranicy, ale to kto ją wtedy bēdzie sponsorował….?!
Z meżem planujemy dziecko, i kiedy sie okaże se jestem w ciazy skonczy sie z mojej strony sponsoring, wtedy będe miała JA potrzebne wydatki. I może moja matka to zrozumie, jeśli nie, trudno, będzie bolało że ją straciłam, ale mój mąż i dziecko są najważniejsi. Bo to jest w tej chwili moja najbliższa rodzina.
Życzę wszystkim żeby wreszcie znaleźli spokój i nauczyli się zdrowego egoizmu, dla samego siebie i swojego zdrowia psychicznego; którego ja się ciągle uczę 🙂
Ja tez za chwile zwariuje…
Moja mama mieszka z nami od 4 lat ( moj mąż i 2 dzieci)mieszkamy w UK za nic nie płaci ,nie szuka pracy…fakt pomaga przy dzieciach i domu ale poprostu nie ma żadnego innego zajęcia ,pasji,…. Jest chora na punkcie swojego syna, którego nie potrafiła wychować dzięki temu on ma teraz nerwice lekowe , nie pracuje – siedzi w domu przed komputerem …kiedy mama pracowała i zaproponowałam zeby dorzuciła sie do rachunków obraziła sie i poskarżyła sie bratu ..
Brat zaczął mnie wyzywać ze jak mogę od matki brać pieniądze …nie będę cytowała słów …płakałam dużo nocy i dni obwiniając siebie…
Teraz mama dostaje emeryturę w pl ok 700 zł i podejrzewam ze daje te pieniądze bratu a ja dalej ja utrzymuje….mój mąż ma tego dosyć ..kazał mamie kupić bilet do pl.. ona teraz ze mna nie rozmawia brat zwyzywał od szmat… a ja znowu nie śpię …prosze o pomoc- czy zrobiłam coś złego??? Czy jestem zła corka????
Mam podobny problem jestem jedynaczką moja mama nigdy nie była z nikim związana w poważniejszym związku miała tylko mnie jak miałam 20 lat załatwiła mi pracę wtedy było trudno o pracę była moim szefem bardzo długo się gryzłam z tym wszystkim pracowałam w tej firmie 14 lat moja mama odeszła 1,5 roku wcześniej ode mnie lecz ciągle ten kontakt był. bardzo żle się tam czułam bo ciągle miałam wrażenie ze ktoś mi może zarzucić ze to ona załatwiła mi ta pracę pomimo ze miałam dobre zarobki i najlepsze rzeczy spotkały mnie jak jej już nie było w tej pracy odeszłam z tamtad i ona nawet mnie do tego namiawiała. Moja mama jest osoba która wyszła z ogromnej biedy i tarapatów bo ja jestem jej nieślubnym dzieckiem była gnębiona przez swoja rodzinę wyjechała żeby mnie urodzić w inne miejsce jako dziecko nie wspominam żle swojego dzieciństwa w dużej mierze wychowywali mnie dziadkowie problemy zaczęły się w póżniejszym wieku kiedy ciągle w trącała się w nasze życie rozpadło się moje małżeństwo zostałam bez pracy i bez męża w jednakowym czasie na łasce mojej mamy to juz była masakra ciągle wygadywała mi że musi nas utrzymywać mam dwojkę dzieci po roku założyłam sobie firmę na początku troche mi pomogła ale było mi bardzo cięzko cały czas podkreślala że nie powinnam być w tym zawodzie pracuję nadal nie rozwinełam swojej działalności pomimo dobrego wykształcenia i sporego doświadczenia jakie zdobyłam podczas prowadzenia tego wszystkiego ciągle czuję ze potrzebuję aceptacji której nigdy nie otrzymam od mojej matki nigdy nie powiedziała ze mnie w kocha w całym swoim życiu ze coś dobrze zrobiłam zawsze tylko ona wszystko robi najlepiej według niej mało tego wdeptała z butami w moja rodzinę i chce ją za mnie prowadzić mam już dużych dorosłych synów jeden wyprowadził się do niej po rozwodzie weszłam w związek ale się rozpadł przez moja rodzinę dzieci które nienawidziły a szczególnie ten jeden syn który wyprowadził się do mojej matki. Ostatnio duzo czytam chciałbym sobie jakoś pomóc i swojej rodzinie boje się o nią żeby ona nie skrzywdziła moich dzieci tak jak mnie ale czuje taka odretwiała troche i zatruta jak pozbyć się jadu wielolotniego słyszałam ze jest to nagorsza z tosyn żeby móc zacząć działać.
Moje kochane ja pracuję jako opiekunka za granicą i to co zauważyłam to jedna ważna rzecz. Z domu się idzie w wieku 20 lat i rodzice bezdyskusyjnie zostają sami. Na starość jak im odpija. Zatrudniaja opiekunki jak trzecia, piąta opiekunka stwierdza że z mamą się nie da wytrzymać albo sami widzą że opiekunka po tygodniu się pakuje najnormalniej zamykają w domach Pomocy tam są lekami „przygaszane”. domy są sprzedane i nie ma kłopotu. Największy problem i patologia to rodzinki wielopokoleniowe i obowiązkowy mus narzucony opieka nad rodzicami. Moment rodzice najczęściej od swoich rodziców odeszli. Ja bynajmniej mam daleko dziadków. Więc skoro oni odeszli, nie jeździli za często to jakim prawem ja mam siedzieć w domu i niańczyć ludzi ktorzy zachowuja się jak upośledzeni umysłowo. Naprawdę odłóżmy bo to nie po Bożemu. Nie znam w POLSCE rodziny, gdzie jak mieszka się z matką lub ojcem. Matką bardziej zięc nie pije, syn nie pije. Córka bierze leki od psychiatry, synowa leczy sie u psychiatry. za granicą leczy się ten kto zachoruje a nie ten bo… musi mieszkac z rodzicami.
Proszę Was o pomoc i podpowiedź co mogę zrobić. Mam sąsiadkę która samotnie wychowuje dziecko. Od ponad roku zdarzają się coraz częściej imprezy w tym mieszkaniu, które trwają do późnych godzin nocnych-rannych. W tym czasie często słyszę jak to dziecko płacze bardzo długo. Myślałam jak mogę pomóc temu dziecku, gdzie to zgłosić. Ta kobieta jest alkoholiczką i nikt tam nie ingeruje.
Próbowałem wszystkiego przysięgam na życie mojego dziecka. Jestem człowiekiem ugodowym ale nie z każą osobą da się dogadać a ustępowanie da jakiekolwiek pozytywne owoce. Moja była partnerka jest manipulatorką, nie dość że okradła mnie z czci wiary i pieniędzy to jeszcze z ojcostwa. Złapałem ją na zdradzie tłumaczyła się że to przyjaciel rodziny, dbałem o moje dziecko finansowo dobrowolnie, zabiegałem o spotkania które mi utrudniała, teraz kiedy ma już 3 faceta (nie licząc mnie) licząc do poczęcia dziecka, nauczyła córkę mówić „tata” na kochanka. Córka ma 2 lata widuje ją raz w tygodniu przez 2 godziny widzenia nie udało mi się nauczyć dziecka słowa „tata” Matka nigdy nie powiedziała do córki „Idź do taty…” „Zanieś misia tacie…” zawsze mówi „Idź tutaj…” „Zanieś misia tam…” Wczoraj moje dziecko powiedziało pierwszy raz słowo „tata” tak bardzo się ucieszyłem. Matka widząc wzruszenie w moich oczach mówi „To nie do ciebie, nie ciesz się tak bardzo…!” „Majeczko, kto do nas jutro przyjedzie…?” Dziecko pyta – dzidzi? „NIE, tata przyjedzie, będziemy super się bawić pojedziemy do kuleczek do zwierzątek na plac zabaw, będzie SUPER. Cieszysz się…?” Dziecko zaczęło być brawo. Myślałem że umrę z żalu. Tak bardzo kocham moją córkę, tak muszę walczyć o każdą chwilę spędzoną z nią (w sądzie również) Co mogę zrobić w takiej sytuacji?! Może ktoś mi poradzi.
Sporo tutaj tragicznych historii i smutno mi, że muszę dorzucić następną… 🙁
Moja ex partnerka, matka moich dzieci jest właśnie taką ofiarą skrajnie toksycznej matki, despotki-alkoholiczki i ojca pantoflarza-alkoholika, który zamiast chronić dzieci, zostawiał je w rękach żony psychopatki, a sam zapijał swoje smutki na bogato, gdyż był dyrektorem firmy. Matka była i jest nadal prawdziwym potworem, ale Anka (moja ex i jej córka) okazała się potworem XXL… Oskarżyła mnie o znęcanie się fizyczne i psychiczne, wsadziła do więzienia, pozbawiła praw rodzicielskich, a to wszystko w „zgodzie z prawem”. Większość społeczeństwa ma określone zdanie na temat sądów i sędziów i nie jest to zdanie pozytywne, a ja mogę udowodnić, że przekupstwo lub też kumoterstwo, to główny sposób kreowania wyroków sądowych… przynajmniej w Nowej Soli i Zielonej Górze. To właśnie Sąd Karny w Nowej Soli ukarał mnie w 3 sprawach posługując się tylko pomówieniami, a ignorując prawdziwe dowody. Sąd Rodzinny oczywiście nie mógł być gorszy od Karnego i również spełnił swoje zadanie pozbawiając mnie praw rodzicielskich.
Ciekawostką jest to, że moja ex najpierw założyła sprawę o ograniczenie praw rodzicielskich, ale ta szopka, która się rozegrała w Sądzie Karnym tak ją ośmieliła, że zażądała pozbawienia mnie praw rodzicielskich i oczywiście taki wyrok uzyskała. Ta dziewczyna niestety nie wie co robi sobie i naszym dzieciom… Jeśli mi się do czasu ich dorosłości odzyskać władzy rodzicielskiej, to i tak przyjdzie taki czas, że Jagoda i Oskar dowiedzą się, jaka jest prawda o ich matce i ojcu. I muszę się przyznać, że właśnie tego najbardziej się obawiam, gdyż nie chciałbym bardzo, aby moje dzieci nauczyły się co to nienawiść… Sam pomimo ogromu krzywd, których doznałem od tej kobiety nie darzę jej nienawiścią, lecz raczej bardzo współczuję, gdyż wiem, z jakim piekłem wewnętrznym zafundowanym jej przez toksyczną matkę musi się ona codziennie borykać. Żeby dodać całej sprawie pikanterii, to dodam, że swoje brudne palce maczała w tym wszystkim, co się stało terapeutka z Nowej Soli, która miała nam pomóc w terapii rodzinnej, a tak naprawdę zafundowała Ance klasyczne pranie mózgu, po którym nastąpiło, to wszystko, co nastąpiło później. Wspomniana terapeutka zamiast terapii rodzinnej wymyśliła terapię indywidualną i wystarczyły jej 4 sesje z Anką, aby jej wypatroszyć umysł. Ponieważ wzbudziła moją podejrzliwość tą formą terapii nagrałem sesje Anki, jak i swoje i te nagrania oraz nasza korespondencja sms -wa są prawdziwymi dowodami w sprawie, dowodami, które sąd pominął. Najbardziej jednak skrzywdzone są nasze wszystkie dzieci tzn. Wiktoria (jej z pierwszego małżeństwa), nasze wspólne Jagoda i Oskar oraz mój Gabriel z poprzedniego związku, którego wychowuję sam od 5 roku życia. Mężczyźni bywają naprawdę okropni, ale kobiety potrafią ich przeskoczyć w potwornościach po wielokroć. Oczywiście potworem nikt się nie rodzi, ale odpowiedni rodzice z najbardziej genialnego dziecka takiego potwora uczynią. Każdy z nas ma balast w postaci dzieciństwa i dopóki togo nie wykarczujemy z naszych umysłów, dopóty będziemy jedynie marionetkami w rękach traumatycznej przeszłości.
Pozdrawiam
Rafał
A moja matka mnie tak zrobiła.. Najpierw całe życie wmawiała mi że mnie kocha ale tak naprawdę wykorzystywała mnie do swoich rozgrywek. – nie kochałą mnie – objadała mnie z mojego własnego życia, pasożytowała na mnie. Gdy na studiach okazało się że mam cieżkie problemy w zwiazku z tym jak mnie trakotwała porzuciła mnie ( emocjonalnie) i wzieła sobie kolejną zabawkę.. biologicznego syna mojej siostry, która to ofiarowała go naszym rodzicom ( mieszkali razem ale.. sama była toksyczną matką- nie zajmowała się synem prawie wcale-minimum- żreć i spać). W zamian za bycie jedyną i najukochańszą córeczką- mnie nie było kończyłem studia a potem nie pozwolili mi wrócić do domu rodzinnego. Teraz Oni czyli moja matka ojciec moja siostra i jej syn.. tworzą nową rodzinę.. mnie w niej nie ma. Wyrzucili mnie z niej.. tak poprostu. Uznając że ja jako człowiek z problemami nie pasuje do nich. Moi rodzice zamienili mnie.. na jak oni uważają lepszy model ich nowego syna, czyli tak naprawdę wnuczka… Od ok 1,5 roku zaczeli mnie poniżać. Było to tym bardziej rażące gdy w tym samym czasie nastoletniego wnuczka traktowali jak króla tak jak mnie nigdy. Kiedy się temu sprzeciwiłęm stali się jeszcze bardziej wrodzy i agresywni wmawiając mi urojenia wysyłając do psychiatry… Sami nie widzą u siebie żadnego problemu tak naprawdę. Oczywiście powiedzą zapytani że tak że może i mają ale.. tak naprawdę uważają że są normalni a ja jestem chory. Moja matka całe życie kręci tą rodziną. Najpierwa nasyłała mnie na ojca i ojca na mnie i oczywiście moją siostre na mnie i mnie na nią. wszyscy się musieli o biedną mamusię bić.. tak jest do tej pory.. Z tym że oni (moja siostra i ojciec) uznali że teraz jest tak ja miało być zawsze ja jestem wyrzucony a oni z synem mojej siostry utworzyli własną rodziną a raczej inną wersjej naszej rodziny.. Ludzie to jest prawdziwa patalogia i tragedia bo nikt tego nie widzi i nie chce widzieć ! Nie mogę już tego wszytkiego wytrzymać! Jak zareaguje agresją moja matka i ojciec (on też bierze w tym udział) mają piekny dowód na to że.. to ja mam problem.. bo jak normalny człowiek w tej sytuacji nigdy by nie zareagował agresją .. prawdą? Tylko że to już trwa 15 lat..
ja wierzę, że słaby stan ducha powinien leczyć terapeuta. Moja mama chodzi do poradni Psychologgia – od kiedy rok temu przeprowadziliśmy się z małej miejscowości do Warszawy, jest bardzo zmęczona i przygnębiona. Jej nowy facet nie jest w porządku. Manipuluje nią. Od kiedy chodzi na terapię, zdaje się, że zaczyna powoli się rozjaśniać w jej świecie, zaczęła się mu też stawiać. 🙂
Może ja mam zły ogląd na sytuację, ale moja matka wypełniała większość wymienionych tu wad i jako dziecku bardzo mi to przeszkadzało, a teraz mogę jej za to tylko podziękować.
Była typem nadopiekuńczym, z tych inwestujących w przyszłość.
A to jeszcze nie były czasy gdy to było takie popularne.
W każdym razie najlepsza szkoła, najlepsi nauczyciele, lekcje tańca, tenis, dwa dodatkowe języki z native speakerami.
Od podstawówki.
Dużym stresem dla mnie była nauka – średnia musiała być 5.0 (wtedy jeszcze nie było szóstek). Czwórki nigdy nie miałem, ale mam wrażenie że wtedy nastąpiłaby jakaś katastrofa. Widmo czwórki (które pojawiało się czasem z jakiś przedmiotów) było dla mnie jak wojna atomowa – w sumie nikt nie wie jak wygląda, ale zapowiada się strasznie.
Ogromny nacisk na naukę, w zasadzie izolacja od „złych” rówieśników, dobieranie mi towarzystwa gdzie kryterium były oceny – i tak nie miałem czasu się z nikim spotykać.
Siedziała ze mną nad nauką od podstawówki, przez studia (również najlepsza uczelnia).
Za granicę wyjechałem zrobić doktorat – wyjazd bez żadnych problemów z jej strony (sam doktorat był uwieńczeniem jej ambicji – którego sama nigdy nie zrobiła).
Oczywiście wszystko to przy bardzo dużym finansowym wsparciu, a rodzicie nie byli jakoś bardzo bogaci – natomiast większość tego co mieli pompowali we mnie.
I wiecie co – udało im się.
Zarabiam obecnie około 10 średnich krajowych, nie mam problemów z relacjami z ludźmi, wręcz przeciwnie – i zarówno towarzyskie jak i w związku.
I prawdę mówiąc może i miałem trochę schrzanione dzieciństwo, wtedy miałem do matki o to pretensje, bo zamiast lekcji niemieckiego chciałbym poganiać z kumplami „z nizin społecznych” za piłką, czy iść na imprezę i wypić sobie piwo mając lat 16.
Ale ja widzę też tych ludzi którzy wtedy mieli to swoje szczęśliwe dzieciństwo, tróje w szkole i rodziców którzy byli bardziej wyluzowani.
I tak patrząc na ich życie – czy to zawodowe, czy społeczne to jednak to mi się udało.
To ja przyzwoicie zarabiam, to ja potrafię się w życiu zorganizować, coś zrobić.
Oni raczej wegetują – niepewna przyszłość zawodowa, często alkohol, romanse, rozwody, w najlepszym razie wyścig szczurów w którym ja wygrywam, a oni przegrywają.
Jedno co mogę powiedzieć mojej „toksycznej” matce, to że jej dziękuję, bo sam bym tego tak dobrze nie rozegrał 🙂
I proszę nie traktujcie tego tekstu jak namowy do złych zachowań rodzicielskich – może ja to źle oceniam. Może mi się tylko wydaje że matka była toksyczna, bo może nie była, może potrafiła właśnie znaleźć złoty środek?
” matka jest głównym filarem rodziny, nawet jeśli dominuje ojciec. To ona ma naturalną, biologiczną więź z dzieckiem i ona w początkowej fazie życia jest całym jego światem.”
Pozwolę sobie się nie zgodzić z tym twiedzeniem. Jest tak samo prawdziwe jak to ze kobiety są głupsze, albo źle prowadzą
Ciekawy wpis, na dobra sprawę objął wszystkich rodziców.
Ktoś złośliwy mógłby pomyśleć, że część psychologów w ten sposób uzasadnia, że ich rady I ich praca są potrzebne.
Btw, ciekawe co mówią dzieci autorki do swoich kolegów, gdy mama nie słyszy…
czytam to wszystko łącznie z komentarzami i wypisz wymaluj matka mojej byłej dziewczyny.
Niestety z biegiem lat dziewczyna ta stawała sie taka jak jej matka, a ja głupi dawałem sie owinąć wokół palca myśląc, że to jedyne wyjście by było między nami nadal dobrze wiedzac, że godzę się na to wszystko wbrew własnej woli (dla świętego spokoju). Z czasem zacząłem się zmieniać na gorsze (też to widziałem w sobie – z kim się zadajesz, taki sie stajesz) i jak już zaszło to tak daleko to stwierdziłem, że trzeba wiać, ale byłem przekonany, że jak zostawie tą swoją drugą połówkę to mnie zjedzą ich matki a kto wie czy by się któraś z tych córeczek nie targnęła się na życie bo były już takie przesłanki. Całe szczęście, że mnie zdradziła.
Było to dla mnie ciezkie uderzenie ale czulem jakby ulge bo mogłem raz na zawsze odejść z czystym sumieniem. Jak już dokształciłem się nt tej całej toksyczności to widzę teraz, że to był mój największy błąd, że zwiazałem się z taką osobą i powiedziałem sobie nigdy więcej choć mialbym skończyć jako stary kawaler…
Prawie wszystko mnie dotyczy, albo lepiej powiedzieć dotyczyło. Toksyczny związek z matką jest jak pętla na szyi, im bardziej walczysz tym bardziej się na tobie zaciska, dusi. Głównym cierpieniem człowieka staję się pozorna niemoc w wypłynięciu na głęboki ocean życia. Po latach energii spalonej na walce z tym problemem, odkryłem jedno proste i genialne rozwiązanie: ODEJDŹ
Matka, takim jest człowiekiem. Oddaj jej szacunek jak do człowieka, akceptując ją taką i odejdź. Posłuchaj czego pragnie twoje serce i odejdź w swoja stronę. Związek z rodzicami to tylko etap w życiu. Potem zostaje sentyment i szacunek, bo jacy by nie byli to dali ci największy dar, twoje życie.
Psycholodzy lubią dramatyzować, że tylko psychoterapia może cię uratować. Oczywiście ich praca ma wtedy popyt, ale produkuje ludzi którzy myślą, że są jacyś gorsi, wybrakowani i ktoś musi im pomóc: „moja matka ze mnie zrobiła to”, „moja matka tamto”, „mój ojciec siamto”. Nic bardziej zniewalającego. Tacy byli, teraz ty uwierz we własną osobowość, nie pytaj się o zdanie, odejdź.
Jak to mówią „każdy coś ma” i każdy musi zdjąć z siebie jakąś pętlę, żeby dojrzeć prawdziwie. Mówienie „moja matka zrobiła mi to” jeszcze bardziej ją zaciska.
Z tego artykułu wynika ze każda matka według artykułu to toksyczna zmora. Najlepsza taka co się dzieckiem nie interesuje bo wtedy dziecię ma święty spokój. Śmiem twierdzić ze autor tekstu miał problemy w dzieciństwie ze swoja rodzicielka i tekst podsyca nienawiścią.
Mając prawie 50 lat po tej przeszłości tak trudno mi cieszyć się wolnością. przejąć chęć działania.Zdjąć pampersa i odciąć pempowine.tak bardzo poczucie winy zniszczyło mnie.Bariera odgradzająca mnie przed mocą mojego ojca
[…] kilka dni temu natrafiłam na artykuł na dzielnicarodzica.pl , który spowodował u mnie falę przemyśleń. I niestety muszę przyznać, […]
Wiem tylko jedno ,Matka urodzi ale takze potrafi zabijac powoli……..
To ,że mam chorą psychicznie i toksyczną matkę uświadomiła mi moja żona.Mam 45 lat i wiecznie jestem traktowany jak dziecko.W dziecinstwie ojciec alkoholik (notabene były policjant) dziwkarz i wieczny kawaler wszczynał awantury straszył nas bronią .Raz do mnie strzelił ale nie trafił jak miałem 10 lat.Wywalili go z pracy za to.Matka winiła mnie że nie mamy pieniedzy bo jakbym „tatusia”nie denerwował to by do mnie nie strzelił.To było w czasach jak policjanci mieli w domu broń.Teraz to zabronione.Jak zbliżała sie wypłata to była nerwuwa i stresy czy tatuńcio znowu nie przep…oli wypłaty na dziwki i wóde.Wysyłała mnie z nim do pracy żebym go pilnował i nie pozwolil mu pić z kolegami.Jeden taki wypad o mało nie skończył sie dla mnie śmiercia.Potęzny sopel spadł z dachu koscioła obok ktorego szliśmy i o mało nie uderzył mnie .Było z 50 cm ode mnie.Miałem 8lat.Po wypłacie jak juz tato przyniósł kaske to był kochany i wspaniały dla niej.Cudo mężulek.A my z siostrą za kazdą niesubordynacje bylismy karani i wyzywani.Od głąbów idiotów baranów.Mowili ze do niczego nie dojde niczego nie osiągne.Spaczyli mi podejscie do kobiet bo naprawde zacząłem nienawidzieć płeć piękną.Nie wiem jak ja to zrobiłem ze nie jestem jakims seryjnym mordercą kobiet .Przecież tacy dewianci pochodzą z takich rodzin.Bóg nade mną czuwa i anioł stróż.Uwolniłem sie od tych porypańców moich rodziców .Mam żone i córke .Jezdze tirem i kocham swoją prace .Natomiast moja siostra majac 19 lat poznała faceta i tez trafiła na psychola.Ma z nim 3 dzieci i nie długo sie rozwodzi.
od dłuższego już czasu moje relacje z mamą zaczęły być nienajlepsze jestem obarczana winą za coś czego nie zrobiłam siedząc w swoim pokoju wypłakuje się próbując ulżyć sobie w problemie ale na próżno .dzisiaj siedząc w kuchni przy obiedzie moja mama w ogóle się do mnie nie odezwała próbowałam sama się odezwać ale stwierdziłam że nie ma sensu poruszać rozmowy .proszę o pomoc w sytuacji ponieważ nie chce ryzykować swojego zdrowia .marta.
Niektórzy rodzice rzeczywiście nie myślą o tym, jak niektóre głupawe, dziecinne zachowania mogą wpłynąć na ich relację z dzieckiem. Zapominamy, że chociaż dziecko nie jest dla nas równym partnerem, z którym można negocjować i pozwalać się wodzić za nos, to jednak jest żywym człowiekiem, które nie ma cierpieć, tylko zrozumieć i się uczyć. Razem z mężem co najmniej raz w miesiącu chodziliśmy na terapię małżeńską, zanim pojawił się Kacper. Teraz spotykamy się nawet dwa-trzy razy w miesiącu, bo dziecko to spore wyzwanie, a my chcemy zagwarantować naszemu najlepsze możliwe wychowanie. W Psychologgii Plus mamy super terapeutę, z którym świetnie rozmawia się nie tylko o kryzysach małżeńskich, ale też o dzieciach.
Mam 36 lat, męża i dwójkę fajnych dzieci.Mam bardzo duże problemy emocjonalne. Może zacznę od początku. Moje dzieciństwo było straszne ( widzę to dopiero teraz ),ciagle awantury , fochy, zepsute święta, bicie, przekleństwa wszystko to robiła moja mama. Od zawsze robiłam to co mi kazała, wiedziałam ze nie mogę odmówić . Pamietam gdy po powrocie ze sklepu zgubiłam 20 zł postawiła mnie pod ściana i pluła na mnie przy tym bardzo mnie wyzywając Bardzo się jej bałam i tak już zostało do tej pory. Nie umiem wymazać tego z pamięci.Moja siostra jest młodsza, gdy odeszła od chłopaka którego mama uwielbiała nie odzywała się do niej rok, wiedząc nawet o tym ze ma ogromne problemy. Siostra wyładowała u psychiatry miała myśli samobójcze nasza mama o tym wiedziała sam lekarz jej to powiedział, nic sobie z tego nie zrobiła . Jestem bardzo lubiana osoba, pracowita kochająca swoje dzieci. Zawsze na pierwszym miejscu była mama zawsze ja chciałam zadowolić. Robiłam wszystko co chciała ale to za mało. Ojca traktuje do dzisiaj jak śmiecia wyzywa go regularnie i to nie są lekkie wyzwiska . Ostatnio słyszałam ze jest psem, nieudacznikiem ( od zawsze tata pracował ).Gdy miałam 20 lat matka z ojcem wyjechali za granice i byli tam razem około 14 lat . Dwa lata temu wrócili ,mieszkamy obok siebie. Gdy jej nie było jedynie co musiałam robić to załatwiać jej sprawy np budowa jej domu, rachunki, podlewanie kwiatów miałam wtedy małe dziecko męża wiecznie w pracy , ale zawsze się wywiązywałam z jej poleceń . Myślałam ze zobaczy ze jestem dobrym dzieckiem , ze zawsze może na mnie liczyć . Gdy wrócili koszmar z dzieciństwa powrócił . Znowu widzę awantury matkę która wszystkich nienawidzi . Muszę dodać ze ma ogromny talent aktorski przy sąsiadach , obcych ludziach jest ideałem . Co niedziele chodzi do kościoła ma pretensje ze ja nie chodzę Wstyd mi pisać ale zniszczyła mi życie. Nie poradzę sobie z tym sama. W moim domu czuje się jak u siebie nie miejsca do którego nie zaglądała ,wszystko ustawia po swojemu, kupiła mi wypoczynek który się mi nie podoba ale bałam się jej to powiedzieć . Jest agresywna każde święta to awantury wyjazdy na wakacje z ojcem kończyły się pluciem w jego stronę i awantury. Ze swoją siostra jedyna osoba jaka jej została nie rozmawiała przez 10 lat aż do jej śmierci.-Mama ma pieniądze ,teraz nie pracuje gdy musi wydać jakieś pieniądze np za naprawę auta dostaje białej gorączki . Liczy każda złotówkę. Śmieje się z ludzi, mało ma koleżanek z wieloma osobami jest w konflikcie Swoją teściówa ,a moja babcie traktuje bezosobowa nie interesuje się nią . Babci nienawidzi odkąd pamietam ostatnio usłyszałam ze jest stara kur.. ( dodam ze babcia jest bardzo chora i potrzebuje opieki).Jest mi bardzo ciężko wstydzę się ze mam taka mamę, wstydzę się o tym mówić . Mój mąż ja olewa nie przejmuje się jej zachowaniem jemu tez nie raz ubliżyla bo np konewki z woda jej nie zaniósł .Siostra jest po sesjach u psychoterapeuty odcięła się wyjechała i jest szczęśliwa . Ja mimo to ze mam wszystko dobra prace wspaniałe dzieci i fajnego męża nie umiem się tym cieszyć . Zawsze czuje się winna ze moja matka jest taka .Czesto muszę brać jakieś tabletki na sen czuje leki . Gdy mama jest koło mnie liczę się z każdym wypowiedzianym słowem , gestem, czuje ogromny strach.
Mam 60 lat i też mam problem z moja matka, która na starośc robi sie coraz gorsza. Rozpowiada na mnie po ludziach okropne rzeczy, wszędzie psuje mi opinię. Zmusiła mnie do małżeństwa z człowiekiem który się do tego nie nadawał. Po rozwodzie rozlała hejt na cała rodzinę. NIkt sie do mnie nie odzywa bo ponoć biłam ja i wyzywałam. Kiedyś nasłała na mnie policję, ze niby chciałam ja zamordować i okraść. Zostałam sama z niepełnosprawnym dzieckiem ze zszarganymi nerwami. Miałam brata i siostrę których wychowywałam bo ona nie miała czasu. Ona im wpoiła nienawiść do mnie. Sprzedała cały majatek po dziadkach i poodzieliła tym brata i siostrę aby mi zrobić na złość. KIedy odchodził ode mnie mąz i ojciec mojego dziecka zostałam wyrzucona z rodziny oraz mój niepełnosprawny syn. wszyscy na mnie plują na ulicy, sąsiedzi i rodzina a ja nic nie zrobiłam. Jestem juz zmeczona a ona w wieku 82 lat ma nadal siłę judzić i pluć jadem.
szukami szukam. moze tu sie wypowiem…
nigdy z zona nie zgadzałem sie co do wychowania. jestem z normalnej rodziny ulozonej siostry zaradne biznesy… wspolne swieta kontakt ze soba itd. u zony tego nie by;o. po 25 latach małzenstwa rozstalismy sie. nie znam jej wujków ciotek kuzynow…. tylko tesciow i braci.
zawsze uwazala ze robi dobrze a jak sie pomyli to bedzie jej wina. w wieku 16 lat naszych dzieci woziła ich do klubow dyskotek bo tego chcialy. nigdy nie były samodzielne. zawsze sie wtracala w ubior zakupy z kim sie spotykaja o czym rozmawiaja kto przy tym był….. dzieci w wieku 24 lat nie potrafiły pojsc same do sklepu kupic se ciuchy bo matka zawsze decydowała co dobre a co złe.
kochałem ja … po rozstaniu kupiłem jej mieszkanie nawet umeblowałem… córka sie ogarneła . w wieku teraz 28 lat w koncu ma chłopaka i dobry ze mna kontakt syn niestety nie moze se poradzic. ma 27 lat nie dba o siebie. komputer czasem koledzy. nie sprzata nie myje sie nie doklada do zycia choc oboje maja prace i mieszkaja ze mna. rozmowy tlumaczenia nic nie przynosza. moze na kilka dni a potem to samo.
ex nie chce sie tym interesowac. powiedziala ze zrobila co mogla w wychowanie. tak naprawde je skrzywdziła
ktos zapyta gdzie byłem…. tak byłem… nie wiecie jaka była… moje zdanie sie nie liczyło bo to ona miała racje.
bez kontaktu ze swoja rodzina bez swiat bez przykladu po podstawowce choc to nie ma znaczenia jaki czlowiek jest….
teraz niczym sie nie interesuje choc jest sama.
czasem zadzwonie napisze….powiem o synu zeby cos wspolnie zaradzic przeciez jest matka… to dostaje po łbie ze ja serce boli ze nie chce stresow ze zrobiła dla dzieci co mogła….
syn mysle ze czasem cpa. ona wie o tym. ale fajnie mieszkac samemu i sie odizolowac nawet od takiego problemu. od wlasnych dzieci.
toksyczna matka…. dobry tytuł
Moja sytuacja nie jest najlepsza. Jestem emocjonalnym wrakiem. Każdy z rodziny doskonale zdaje sobie z tego sprawę ale przecież lepiej w to nie ingerować, najważniejsze, że ich to nie dotyczy…Dobrze, że mam kochającego chłopaka bo chyba nie dałabym sobie rady. Zacznę od początku: mój ociec jest alkoholikiem. Od zawsze w domu były awantury, szamotaniny, wyzwiska, krzyki, płacz i lament. Mama zawsze obiecywała mi, że odejdzie od ojca a ja naiwnie w to wierzyłam. Lata mijały a nic się nie zmieniało. Wielokrotnie wzywałam policję bo myślałam, że to już mój koniec, że tego dnia nie przeżyję. Ojciec trafiał na izbę wytrzeźwień za co mama musiała płacić grubą kasę, a następnego dnia i tak wracał. Najlepsze, że wtedy siedział obrażony a mama skakała koło niego jak koło króla, który został wielce skrzywdzony. Nie rozumiałam tego i nadal nie rozumiem. Po prostu nie potrafię. Następnego dnia zawsze udają, że nic się nie stało, że nie ma problemu. Jak wracam do tematu to w moją stronę lecą cholernie przykre słowa. Raz nawet usłyszałam od mamy, że chcę zniszczyć jej rodzinę i że to wszystko moja wina. Nie miałam nigdy dzieciństwa. Od początku musiałam być odpowiedzialna, rozdzielać ich żeby się nie pozabijali. Uczyłam się najlepiej w klasie żeby mama była ze mnie dumna. Nigdy nie sprawiałam problemów. Uwielbiałam się uczyć, to była moja odskocznia od codziennych zmartwień i bilet do lepszego życia. O swoich problemach nie mówiłam nikomu. Z czasem moja matka się zmieniła. W dzieciństwie była ciepłą i opiekuńczą osobą ale im więcej czasu mijało, stawała się coraz bardziej nerwowa i toksyczna. Kiedyś było mi jej tak szkoda, uważałam ją za największą ofiarę tej całej tragedii. Teraz wiem, że sama jest sobie winna, czuję do niej ogromny żal, że nigdy nic z tym nie zrobiła. Zawsze najważniejsze były pieniądze, piękny dom, który przecież trzeba byłoby podzielić między małżonków w razie rozwodu. Co z tego, że ja cierpiałam, że nie mogłam znieść tego piekła. To ją nie interesowało.
Z czasem zaczęły się kłótnie o głupoty, wyzwiska w moją stronę, oskarżanie, że nic nie robię, że jestem leniwa. Robiłam co tylko chciała. Wychowałam wręcz swojego brata bo przecież rodzice mieli inne ,ważniejsze „sprawy” (mama robotę w polu a ojciec alkohol). Nigdy nie chciałam mieć rodzeństwa ale pokochałam go i traktowałam jak swoje dziecko. Bardzo dobrze się nim zajmowałam mimo, że miałam tylko 13 lat gdy się urodził. W każde wakacje pomagałam w polu przy truskawkach, porzeczkach, malinach a było tego sporo. Inni jeździli na super wycieczki, ja zawsze byłam tylko robolem. Wiedziałam, że muszę stamtąd uciec bo nie wytrzymam. Nie chodziło o pracę ale o to jak mnie traktowano. O niepewność jutra. Studia były dla mnie wybawieniem. Nienawidziłam wakacji bo wiedzialam, że muszę wtedy wrócić do domu i koszmar zacznie się na nowo. Jakoś sobie radziłam wierząc, że kiedyś na stałe się wyrwę. Po prostu wyłączałam się. COVID wszystko popsuł. Musiałam wrócić do domu w trakcie roku akademickiego i spędziłam tam prawie 3 msce. Codziennie słyszałam wyzwiska, jak nie od ojca to od matki. A to za długo spałam, a to nie zrobiłam na czas tego co chcieli, a to to a to tamto. Najlepiej by było jakbym rzuciła studia i pracowała w polu od świtu do nocy. Przecież ja pisałam pracę magisterską a nie obijałam się…Rozwiązywałam odpłatnie zadania domowe dzieciom by sobie zarobić. Dbałam o dom, o zwierzęta, wykonywałam wszystkie prace o jakie mnie poproszono a mimo to czułam się jak wróg. Często miałam wyrzuty sumienia, że wgl jem cokolwiek co mama kupiła…Wiecznie marudziła, że nie ma pieniędzy. Na alkohol i papierosy dla ojca jakoś były. Od początku studiów utrzymywałam się sama, ze stypendium. Nawet nie pytali czy mam na życie. Wolałabym iść do pracy niż prosić ich o pieniądze. Mama nigdy ze mną nie porozmawiała o tym jak się czuję, czy mam jakiś problem. Teraz częściej płaczę przez nią niż przez ojca…To wszystko ją zmieniło. Ma do mnie pretensje o dosłownie wszystko. Całą frustrację wyładowuje na mnie. 0 pochwał, tylko ciągła krytyka. Jak ojciec pije to nie mogę pojechać do chłopaka bo mama ma pretensje, że ją zostawiam na pastwę losu. Raz jeden pojechałam to do tej pory mi to wypomina. Raz w ciągu całego życia…Dodam, że mój brat też wykazuje agresję i to w wieku 12 lat…Czasem wyciąga nóż i do mnie nim macha, wypowiada przerażające rzeczy na mnie i dziadka. Rodzice to ignorują…To jest chore. Wymagają ode mnie bym kiedyś się nim zajęła bo on jest chory (ma upośledzenie umysłowe i skoliozę kręgosłupa). Nie zniosę tego koszmaru już więcej. Chcę mieć własne życie…Teraz mieszkam w bloku z chłopakiem i jestem szczęśliwa, postanowiłam, że tym razem nie wracam na wakacje. Znajdę pracę w mieście i przynajmniej coś za to dostanę. Często jednak, jak dzwoni do mnie ktoś z domu to czuję paniczny lęk…Może to napruty ojciec dzwoni, a może matka z zażaleniami, że zostawiłam ją na pewną śmierć wyjeżdżając? Czasem mam ochotę uciec daleko stąd i nigdy nie wracać. Nie mieć na sobie tego piętna. Niech oni dadzą mi święty spokój. Trzęsę się pisząc to, niedobrze mi ze strachu. Łzy cisną sie do oczu. Czasem chciałabym się zabić ale wciąż mam tę nadzieję, jak głupie, naiwne dziecko, że jeszcze będzie dobrze.
mam na imię marta od dłuższego czasu moje relacje z mamą nie są najlepsze nawet wspólna rozmowa nie daje efektów po prostu nie wiem co zrobić z tym problemem byłyśmy nawet razem u psychologa i pani psycholog poleciła abyśmy przeznaczyły sobie czas na wspólną rozmowę ale rozmowa niczego by nie zmieniła bo relacje między nami nie są takie jakie powinny być jest mi przykro pomimo tego dawałam jej wiele szans na poprawę naszych relacji ale to niczego nie zmienia .
[…] Największa zmora dziecka: toksyczna matka – Dzielnica Rodzica Tylko toksyczna, ograniczona matka uniemożliwia dziecku kontakty z ojcem– najczęściej w imię osobistej zemsty zawiedzionej kobiety, ale z niesieniem na sztandarze „dobra” dziecka (nie mówię o sytuacji, gdy ojciec nie trzeźwieje lub rzeczywiście skrzywdził dziecko). Nie patrzy, jak rozwiązać sprawę spotkań, by było to z … […]
Mam 42 lata. Obecnie uczeszczam na terapię, na której dowiedzialam się o tym,że moja mama jest toksyczna.
Ale chyba nie to jest najgorsze.
Zacznę od tego,że zawsze w życiu brakowało mi miłości. Od małego powtarzalam sobie,że jak dorosne to w końcu ktoś mnie pokocha. Bylam zakompleksiona a mimo to mialam jednego, potem drugiego chłopaka. Z każdym toczylam wojny bo czułam się niekochana. Zachowywalam się agresywnie, po najdrobniejsze kłótni wpadłam w rozpacz i krzyczałam,że to koniec. Poznałam swojego męża i zaszlam w ciążę. Bylam dość młoda ale najszczesliwsza na świecie. Mojego syna pokochałam od pierwszych dwóch kresek na teście i tak jest niezmiennie do dziś, czyli już 22 lata.
Mój mąż (były maz) gdy urodził się moj syn zaczął znecac się nade mną psychicznie i fizycznie. Wtedy wpadłam w depresje i nerwicę lekowa. Ucieklam gdy rzucił się na dziecko. Zamieszkalam u rodziców. Znalazłam pracę,byłam szczęśliwa. Po kilku latach wyjechalam do Holandii do pracy, niestety na start nie mogłam zabrać syna. Przywiozlam go dopiero po roku. Już wtedy byłam w związku z obecnym partnerem.
I pomimo ze wcale mi się z nim nie układało to wrzucilam mojeg ukochane dziecko w środek tego związku. To było tak toksyczne. Z jednej strony bezgranicznie dbalam o syna, spędzałam z nim czas, zabieralismy go na wycieczki a z drugiej byłam neurotyczka, która robila partnerowi koszmarne awantury, których słuchał moj syn. Wpadłam w depresje, wróciła nerwica, agorafobia. Z moim synem mamy bardzo dobry kontakt, zawsze mowilam,że go kocham, prowadziłam go przez życie tak aby robił to co kocha, do niczego go nie zmuszalam, nigdy nie miałam z nim wychowawczych problemów. Bronilam go przed partnerem bo syn jest kreatywna artystyczna dusza, i daleko mu było do jakichs macho czy innych tego typu facetow. Nie znaczy to że nie jest jakiś niezaradny, świetnie sobie radzi, potrafi zarobić, utrzymuje porządek, jest obowiązkowy i jest najlepszym studentem na roku. Zawsze byłam i jestem z niego dumna. Zawsze dawalam mu swobodę z której bardzo mądrze korzystal , mamy do siebie zaufanie.
Poszłam na terapię. Gdy myslalam ze moje problemy biora się z nieprzerobionego malzenstwa z tyranem okazało się że problem tkwi w moim dziecinstwie. Moja mama nigdy nie pokazywała miłości, bo uczucia w postaci nienawiści, żalu, agresji owszem. Chyba raz w życiu i to przez przypadek powiedziała że mnie kocha, kilka lat temu. Nie umie okazywać uczuć. Gdy mialam jakieś dziecięce rozterki czy problemy nie tłumaczyła tylko wybuchala gniewem. Wszystko musiało być dobrze, w przeciwnym razie wpadala w furie i mnie i moja siostrę dodatkowo wpedzala w poczucie winy. Zawsze była lepsza, ja nigdy się do niczego nie nadawalam, słowa „Przecież sobie nie dasz rady” do dziś brzmią mi w uszach. Nie wolno było i nie wolno dzis miec swoich planów, upodoban, które różnią się od jej zdania bo zaraz jest obraza i agresja. Zawsze chwalila inne dzieci a do nas miala wieczne pretensje. Pomimo że otworzyłam firmę i robię to co zawsze chciałam robić, według niej to żadna praca, do dziś nie wie jak wygląda moja strona. Mojego kochanego tatę wyzywa i wyzywala zawsze. Średnio co tydzień były awantury, każde święta, kazdy weekend. Gdy siedziałam w dzień wolny w pokoju wpadala i krzyczala”i czego tak siedzisz „, gdy płakałam „i czego beczysz”. Wszystko bylo zawsze zle z drobnymi wyjatkami. I dlatego nigdy nie krzyczalam na swoje dziecko i traktowalam je zupełnie odwrotnie ale cale swoje frustracje przelalam na faceta. Wyzywam go, nienawidze, ublizam mu, mowie, że do niczego się nie nadaje. I tak jest średnio co miesiąc. Gdy go wyrzucalam z domu i on faktycznie chciał iść prosiłam, żeby został. Blagalam zeby mnie kochał. Nigdy od nikogo nie zaznalam miłości. Nie mówię o synu. Nie wiem jak kochać mojego faceta i jak to jest być kochana. Mój facet nie jest święty, żeby nie było. Ale to najmniej istotne. Moimi awanturami zniszczylam życie mojemu dziecku ktore zasypialo w słuchawkach. Nie ja jestem tu wazna, nie mój facet a mój syn, który musiał tego sluchac. Jak mam cofnąć czas, jak mam naprawić to co zniszczylam. Tak bardzo chcialam zeby moj syn był szczęśliwy a tak go skrzywdzilam. Chyba nigdy sobie tego nie wybacze.
… [Trackback]
[…] Read More: dzielnicarodzica.pl/najwieksza-zmora-dziecka-toksyczna-matka/ […]
Przeczytałam uważnie artykuł. Sama jestem matką i poraża mnie skala przypadków matek, które kończąc związek walczą … krzywdząc dzieci okrutnie aby „wymierzyć” cios byłemu partnerowi.
Co zrobić, proszę o sugestie, inspirację: „była żona, matka ustawicznie powtarza swojej 4-letniej córce, że ma nazywać „tatusiem” swojego aktualnego kochanka, wcześniej „wujka, podczas gdy jej prawdziwy kochający tata regularnie spędza z dzieckiem czas zgodnie z decyzją sądu rodzinnego. Co zrobić, jak taką kobietę okrutną, mieszającą w głowie małej dziewczynki powstrzymać… ?
Mimo próśb, ostrzeżeń, że to szkodzi dziecku, ma to „w głębokim poważaniu”.
…..może i jestem nadopiekuńczą matka, może tez zbyt się narzucam ze swoja pomocą i zainteresowaniem swoimi dziećmi ale nie uwazam siebie za „truciznę „…artykuł jest stronniczy ,,,myślę ,ze autorka ma problem sama ze sobą, mimo ze jest psychologiem….. i pewnie tez nieciekawa przeszłość we własnym domu….
Jestem wiekową matką dorosłych synów. Tworzę swoje macierzyństwo w opozycji do swojej matki. Ciągle towarzyszy mi niepewność, czy aby nie postępuję źle, czy aby nie ranię własnych dzieci. Bardzo to ciężkie i trudne. Oprócz tego, że jestem mamą, zachowuję poczucie własnej odrębności. Nie czuję się ideałem i chciałabym, żeby moi synowie zaakceptowali mnie z wadami i zaletami. Męczy mnie ciągły psychiczny balans między tym, jaką jestem mamą, a jaką być powinnam. A może nie powinnam?
Żyję w zgodzie z synami i synowymi od wielu lat. Ale czy to nie znaczy, że oni się dla mnie w takiej czy innej formie nie poświęcają? Czy to nie znaczy, że interesują się mną wyłącznie z tego powodu, że jestem ich mamą? Gdyby tak było – dziękuję, postoję; także ze względu na nich.
Zdaję sobie sprawę, że toksyczność wlecze się przez pokolenia.
Uważam że autorka ma sporo racji i dużo matek powinno przyglądnąć się i spojrzeć na własne dziecko, czy aby nie ma ta Pani racji. Sama jestem córka pewnej nadopiekuńczej matki, która nie powiem do czego się sprowadza kończąc że to niby z miłości. Tymczasem ja dostaje coraz większych napadów paniki, boję się wyjść z własnego pokoju, codziennie płaczę i mam dosyć. Błagam was matki które to czytają, opamiętajcie się trochę i WYSŁUCHAJCIE UWAŻNIE swoje dziecko. Ja już nie mam sił i nie mam nikogo by minie wsparł. Dosłownie tak jak autorka nadmieniła, „duszę się”. Często miałam problemy, bo nie miałam z kim porozmawiać. Moja „matka” zamiast wysłuchać i pomóc mi w najtrudniejszych dla mnie w danym momencie rzeczach śmiała się że mnie lub złościła. Wiele rzeczy musiały tłumaczyć mi koleżanki. Robi z siebie ofiarę, a ze mnie księżniczkę przed jej znajomymi. Chwali się że chodzę na zajęcia dodatkowe, tyle we mnie wkłada pieniędzy, a ona nic dla siebie nie zostawia. Poświęca się bezmyślnie na pokaz. Czuję się jak lalka na pokaz. Mamy inne gusta, do gimnazjum kupowała mi ubrania, które podobały się TYLKO JEJ, a ja nie miałam zdania. W pewnym momencie przestałam się z nią zgadzać poprostu odmawiając. Zaczęła się złościć. Powiedziała tacie ze nie chce chodzić że mną na zakupy bo ja na nią krzyczałam w sklepie. Zaczęła się złościć i nie mogło do niej dotrzeć że mam inne spojrzenie na świat. I tak od małych ( błachych pewnie waszym zdaniem) powodów, dziś stała się moim największym wrogiem. Przez lata niezrozumienia dziś jest osobą która najbardziej mnie na tym świecie krzywdzi.
Drogie Matki, opamiętajcie się i zacznijcie słuchać Wasze dzieci.
Przerażające jest to ile punktów się u mnie zgadza….To że moja matka jest toksyczna zaczynało do mnie docierać już jakiś czas temu. W tej chwili ze sobą nie rozmawiamy i szczerze? nigdy nie miałam takiego spokoju psychicznego. Jeśli macie toksyczną matkę – uciekajcie!!! wiem że to boli i jest trudne ale czasem to jedyne rozwiązanie żeby normalnie żyć. Mnie moja matka wpędziła w depresję, chodziłam na terapię. Moja psychoterapeutka momentami nie mogła uwierzyć jak opowiadałam o matce i wiele razy płakała razem ze mną słysząc co mi robiła, jak znęcała się psychicznie. Wiecznie słyszałam że jestem nic nie warta, że jestem jej rozczarowaniem i że „nie ma dziecka którym mogłaby się pochwalić”. Nigdy nie byłam w stanie jej zadowolić nawet ocenami w szkole, choć byłam prymusem, każde świadectwo z czerwonym paskiem, najlepsze liceum… ale ciągle byłam gorsza. Nie zasługiwałam na jej miłość ani uznanie. Kiedy posypało mi się życie prywatne i potrzebowałam wsparcia jak nigdy wcześniej – jedyne na co mogłam liczyć to stwierdzenie że jestem mniej warta od psa i zasłużyłam na wszystko złe co mnie spotkało. Chciałabym móc kiedyś powiedzieć że jej wybaczyłam, ale nie wiem czy będzie mnie stać na taki luksus. Jestem do dzisiaj mocno poraniona przez nią i kompletnie skrzywiona. Stany lękowe to już norma, ataki paniki też. Nauczyłam się już żyć z myślą że nie mam rodziców, ojciec sterroryzowany przez matkę nawet nie może się ze mną spotkać. Matka również wybornie się postarała żeby moja siostra nawet się do mnie nie odzywała. Nie mam rodziny dzięki niej. Niektórym niestety nie jest dane życie „z górki”. Niektórzy idą przez życie sami, bez wsparcia, bez rodziny, bez miłości wyniesionej z domu. Za jedną rzecz mogę jej podziękować – mam wrażenie, że praktycznie nic mnie już w życiu nie zniszczy… bo nic gorszego mnie już spotkać nie może, a skoro z tym sobie poradziłam – dam radę każdemu problemowi.
Tak, w myśl, sukces ma wielu ojców, a porażka jedną matkę… A co z matkami, które stają na głowie, jak potrafią, a ojciec dzieci wszystko niszczy? Dziecko ma dwoje rodziców, jak sugeruje sama autorka, ale błędy liczą się tylko matce… Trzeba być taką matką żeby wiedzieć, o czym piszemy.
Mysle ze ktoregos dnia opisze tutaj moja historie, nie jest podobna do zadnej z dotychczasowych , gdybym tylko mogla zrozumiec dlaczego matki moga byc takie podle i okrutne. Sa ludzie starsi ktorych zycie niczego nie nauczylo , zawzieci,nienawistni,niespelnieni i sfrustrowani niszcza swoje dzieci ,niszcza swoja starosc doprowadzajac do zerwania kontaktow.
A najgorsze jest jak matka uważa ,że należy jej się szacunek, bo jest starsza (od dzieci lub starsza osoba wg metryki). Jej można wszystko: mówić wprost nawet przykre rzeczy, wtrącać się, wymagać żeby dzieci postępowały wg jej oczekiwań ,bo inaczej obraża, foch, szantaż emocjonalny). To często przeniesienie pewnych metod wychowawczych nawet z czasów naszych dziadków. Tak, rodziców trzeba szanować, ale czy rodzice nie mają też szanować swoich dzieci? Pamiętać, że i one w końcu dorastają i mają te same prawa społeczne co ich rodzice? Jako dziecko, nastolatka i młoda babka uważałam, że moje relacje z mamą są normalne. Dopiero kiedy wyprowadziłam się i założyłam rodzinę, klapki spadły mi z oczu. my wciąż rozmawiamy jak matka z małym dzieckiem lub nastolatka a nie jak pełnoletnie osoby każda z własnym bagażem doświadczeń. Cholernie mi z tym źle, ale wiem że trzeba stawiać granice… Ja chyba zaczęłam to robić
za późno… Bywa ciężko, ale nie chcę zrywać kontaktów ani ich ograniczać do minimum
Pełna zgoda. Czasem rodzicom trudno przyjąć do wiadomości, że dzieci już dorosły i stały się w pełni niezależnymi istotami. Próby ponownego podporządkowania czy uzależnienia nie przyniosą pozytywnych rezultatów. Wręcz przeciwnie. Trzeba stawiać granice i walczyć o swoją przestrzeń i prawo do podejmowania własnych decyzji i samostanowienia o sobie. Trzymam kciuki!
Najlepszy artykuł o toksycznej matce, jaki czytałam w życiu. Dziękuję, autorko. Ja – już 15 lat terapii.
Dziękujemy za komentarz. Życzymy powodzenia w terapii i wiele, wiele dobrego na dalszy czas.
Po przeczytaniu tych wszystkich typów toksycznych matek, to sama stwierdzam że jestem jedną z nich. To jest ciężka praca wychowanie dziecka i niewpędzanie się w toksyczne relacje, ale nie do końca wiem jak to zrobić.
Moja matka zawsze mnie o wszystko obwiniała. Jednocześnie była krytyczna, histeryczna, nadopiekuńcza, ale też nie w ogóle mnie nie znała, nie interesowała się mną w tym sensie, że nie interesowały ją moje przeżycia, moje życie. Mam 53 lata. Do dzisiaj jestem niepewna siebie, nienawidzę wyzwań, nie umiem walczyć o swoje, nie potrafię być asertywna, wszystkiego się boję i nie potrafię zniwelować uczucia lęku. Za wszystko wszystkich przepraszam, boję się, że zawracam tylko głowę innym ludziom i takie coś jak ja nie powinno się nikomu narzucać. Próbuję sobie to racjonalizować, ale emocje, które we mnie tkwią, dają mi popalić mimo zaawansowanego wieku. Jestem do niczego.
czytając to, zastanawiam się czy są w ogóle dobre mamy? moja, ja sama, moje koleżanki i inne… którakolwiek robi coś dobrze?
Patrząc po komentarzach dobrze by było w artykule zaznaczyć, że toksyczność to nie to samo co choroba psychiczna, bo najwięcej osób narzeka na osoby leczące się u psychiatry, jakie to są toksyczne, a nie na prawdziwych przemocowców.
Rozumiem, że trudno żyć z osobą chorą, ale to nie toksyczność. Poza tym wiele leków od psychiatry ma skutki uboczne, o których nikomu się nie chce wyczytać, tak samo wiele chorób ma wpływ na pojawianie się wahań nastroju, wybuchów złości, płaczu, bezradności – i tu nigdy nie zrozumiem, jak można uważać, że ktoś, kto potrzebuje pomocy, jest „toksyczny”, a niestety pojawia się taka tendencja, żeby osoby potrzebujące pomocy olewać, odcinać się od nich, zaś do opisanych w artykule osób często nikt nic nie ma, a przynajmniej narzeka nie na te schematy, a właśnie na choroby…
Przy czym oczywiście nie usprawiedliwiam agresji po alkoholu czy innych używkach, nie będących zlecanymi przez lekarzy danej osobie. I tu niekiedy warto szerzej obwiniać lekarzy, bo często nie chcą słuchać, gdy po leku ktoś zgłasza wahania nastrojów, wolą wysłać do psychologa/psychiatry lub uznać, że ktoś ma sam z siebie zaburzenia, mimo tego, co jest wypisane w ulotce danego leku (sic!).
Są też sytuacje, kiedy rośnie torbiel na szyszynce, więc zmiana w mózgu, ale lekarze olewają, bo zanim nie przekroczy 1-1,5 cm, to z tym nie potrafią na ten moment prawie nic zrobić, więc udają, że kłopoty ze wzrokiem i ciągłe bóle głowy, z rytmem dobowym, to kwestia psychiatryczna, mimo napadów padaczkowych, ale jak ktoś ciekawy, to są i artykuły medyczne przeczące temu, bo wystarczy mieć zmianę już ok. 0,5 cm, żeby było ryzyko powstawania niektórych objawów, a to logiczne, że takie objawy wpływają na nastrój i nawet nagłe napady złości z byle powodu.
Abstrahując, artykuł w miarę sensowny, gdzie o większości tych, które czytałam, bym tego nie napisała. Może trochę bym z dystansem podeszła do akapitu o wysyłaniu dziecka na różne zajęcia, bo zbyt to zostało wg mnie uproszczone i nie zawsze świadczy o toksyczności kogokolwiek, wręcz znam rodzinę (w sumie dwie), w której mam przykład tego, że dzieci są nie tylko dobrze wykształcone i mogły dzięki temu wybrać, co je pasjonuje i się rozwijają w wielu kierunkach, ale mają wielu znajomych i przyjaciół, a także z powodzeniem zakładają własne rodziny (w jednej syn, w drugiej rodzinie akurat córka), gdzie widać, że zwyczajnie mają dobre relacje też z teściami, są wspierane przez rodziców z obu stron i nieograniczane. A naprawdę jak ktoś dociekliwy, to wyłapuje różne niuanse, np. to, że w rodzinie jednej znajomej poważne związki obu córek z mężczyznami niby są, ale jedna z córek miała depresję i dopiero, kiedy rodzice kupili jej mieszkanie, żeby się wyniosła, bo „tak ich krzywdziła swoimi emocjami”, starsza z córek odżyła i znalazła po jakimś czasie męża, zaś druga w pierwszym związku trafiła na alkoholika, chowana pod kloszem, więc niby jak miała wiedzieć, jakie są sygnały ostrzegawcze, to nie wiem. Oczywiście najbardziej w tym ostatnim przypadku „skrzywdzona” była matka, nawet o tym „skrzywdzeniu” mówiła w pracy (nauczycielka…), klasyka.
prosze mi powiedziec jak mam dzialac,gdy uratowalam siebie i dziecko z rak przemocowca.Teraz po czasie mimo spraw karnych i niebieskiej karty,chca dziecko z niepelnosprawnoscia wrzucic znow do przemocy.Bylam matka,ktora od razu zadzialala,jak zaczelo soe zmecanie nad niowleciem.Glownie znecal sie nade mna.Ale tego mie widzialam,gdy dziecko stalo soe jego ofiara to nas z tego toksycznego srodowiska zabralam.Teraz on naklamal w sadzie(jest przekonujący) i nikt moe zwaza na dowody.Grozi mi,straszy,poniza dziecko.Nic-dla dobra ma bezkarnie znecac sie w zaciszu swojego domu.Co ja mam zrobic?Gdzie jeszcze szukac pomocy?
Ten artykuł porusza ważny temat dotyczący toksycznych matek i ich wpływu na dzieci. Ważne jest zdawać sobie sprawę z tego, jak negatywne zachowania i emocje matki mogą wpływać na rozwój i samopoczucie dziecka. Artykuł podaje także kilka wskazówek, jak radzić sobie w takiej sytuacji. Ważne jest, aby nauczyć się rozpoznawać toksyczne zachowania i szukać wsparcia, zarówno dla siebie, jak i dla dziecka. Polecam ten artykuł wszystkim, którzy mogą się z taką sytuacją identyfikować, aby zdobyć więcej wiedzy i wsparcia.
Witajcie Kochane…Ponad 2 lata temu po śmierci kochanego taty z płaczem i beznadziejnością życia prosiłam o pomoc…..Nie widziałam kompletnie wyjścia z tej swojej beznadziejnej sytuacji…Ktoś z Was mi wtedy napisał, że jak nic nie zmienię w swoim życiu za kilka lat będę wrakiem człowieka…I to ja taka pani pedagog, coach i doradca zawodowy nie potrafił sobie poradzić z własną matką 🙁 Było coraz gorzej…Ale ja czułam się jak w pułapce-ona miała nade mną władzę i przewagę. Chodziłam jak w zegareczku spełniając nieskończoną listę oczekiwań, przyjmując krytykę, obelgi, poniżanie, awantury, upokarzania, obgadywania i nieustanne manipulacje i zemsty…No i byłam wrakiem człowieka. W pracy uśmiechnięta -w domu zapłakana i trzęsąca się na widok dzwoniącego telefonu….Aż poważnie zachorowałam……Lekarz powiedział „Albo Pani albo Pani matka”…….Zrozumiałam, że jeśli niczego nie zmienię -umrę…..Wstałam pewnego dnia i postanowiłam zawalczyć o siebie, nie miałam już nic do stracenia skoro straciłam zdrowie.
Dziesiątki przeczytanych książek o narcyzmie, toksyczności, manipulacjach, zachowaniach, setki obejrzanych filmów….Moja matka była toksykiem stosującym wszystkie merody manipulacji.Stawałam się coraz coraz silniejsza. Małymi kroczkami walczyłam z moim największym wrogiem-własną matka odzyskując radość życia….uczyłam się reakcji na jej schematyczne zachowanie, uczyłam się unikania awantur i stawiania granic, uczyłam się siebie na nowo……Im bardziej dawałam sobie w życiu radę tym bardziej zdrowiałam, miałam więcej energii, siły do życia, rodzina mnie nie poznawała…odzyskiwałam stracone , poświęcone matce lata…….Zrozumiałam,że ona wychowując mnie już w dzieciństwie mnie zaprogramowała tak abyn nigdy nie odcięła pępowiny i była jej życiowo posluszna..Wyzdrowiałam…Już nie zejdę z tej drogi. NIGDY. Rozumiecie? NIGDY. Życie mamy tylko jedno, nie jesteśmy niczyją własnością!!!!! Nie pozwólcie aby ta toksyczna relacja zabrała Wam to co macie najcenniejsze-Wasze zdrowie. A może już na coś chorujecie i nawet nie łączycie tego z tymi niepotrzebnymi emocjami….Warto walczyć o siebie, warto!!!! Mam tyle siły w sobie, jak ma ochotę ktoś pogadać to niech śmiało pisze na maila. Można anonimowo. Nie poddawajcie się błagam Was!!!
kiedyś przeczytałam, że toksyczność rodzica kończy się wraz z jego śmiercią i to jest chyba jedyna prawda o takiej relacji, bez względu na to ile lat ma dziecko i ile toksyczna matka, jej zachowania zawsze będą ranić, nie wiem czy da się w ogóle od tego uciec, moja matka jest już naprawdę stara, przechodziłam z nią różne etapy od prób kompletnego odcięcia, przez kontaktowanie się tylko w sprawach istotnych po staranie się nawiązania dobrej relacji, absolutnie nic z tego nigdy nie wyszło, zawsze kiedy w jakiś sposób próbowałam uporządkować ten układ, wrzucić go w jakieś konkretne tory ona robiła coś co kompletnie wytrącało mnie z równowagi, była awantura, wściekłość i moje pragnienie żeby ta kobieta zniknęła wreszcie z mojego życia, moja matka zapominała nie raz o moich urodzinach, imieninach, moje osiągnięcia były niezmiennie jej sukcesami, bo przecież gdyby nie mówiła, że mam się uczyć to bym się nie uczyła, inni zawsze byli lepsi ode mnie, miałam zbyt odstające żebra, za szerokie ramiona, za małe oczy, byłam za gruba, albo za chuda, miałam słabą pracę, nie osiągnęłam niczego w życiu, ona kupiłaby większe, ładniejsze mieszkanie itd. w naszej kulturze nie wolno mówić, że matki się nienawidzi. ale naprawdę nienawidzę tej kobiety, rozchwianej emocjonalnie egoistki, która nigdy nie chciała żadnej rodziny, a jednak ją założyła, bo „co ludzie powiedzą”, wiecznie innym wszystkiego zazdrości, nie umie docenić, że wciąż żyje, że ma pieniądze a zdrowie pozwala jej na samodzielność, nigdy nie wiem czy jest w domu czy gdzieś wyjechała, o tym co robiła dowiaduje się przypadkiem z rozmów z jej znajomymi, kiedy rozmawiamy nie słucha co do niej mówię, moje sprawy są nieistotne, za to sama chętnie bez końca gada o sobie, no i oczywiście jestem jej potrzebna do załatwiania różnych urzędowych spraw, bo dla niej to co nie jest związane z przyjemnościami jest za trudne. sama ułożyłam sobie życie i jestem w nim szczęśliwa, po licznych terapiach, życiowych błędach jestem w miejscy, które mi odpowiada, niestety konieczność kontaktowania się z moją matką jest jak wrzód na d… mogę uznać, że i tak mam dobrze przynajmniej w tym, że w przerwach między świętami i rodzinnymi spotkaniami nie muszę o niej myśleć