Apteka, bank, spożywczy, apteka, cukiernia, bar, apteka, ciucholand, apteka. W promieniu 200 metrów od naszego domu jest tych aptek kilkanaście. To wygodne i nieraz sprawdzało się w sytuacjach podbramkowych, ale też daje do myślenia.
Czy którakolwiek z nas chciałaby zostać określona kobietą prowincjonalną? Pożądane jest raczej bycie światową. Czemu pochodzenie z małej miejscowości bywa kwestią wstydliwą?
Kiedy byłam w ciąży z moją córką, nie mogłam doczekać się porodu. Jak na złość, małej się zupełnie nie spieszyło. Ciąża ciągnęła się ponad przepisowe czterdzieści tygodni i dopiero interwencja lekarzy wygoniła mało ciekawą świata istotkę na zewnątrz.
Joanna Michalak – mama dwojga dzieci, niegdyś harcerka, dyplomowany technik biurowy, założycielka gnieźnieńskiego Klubu Rodzica – opowiada o swojej przeprowadzce do małego miasteczka i o tym, jak zaktywizowała środowisko gnieźnieńskich matek.