Jest coś pierwotnego w strachu, który wywołują horrory. Uniwersalnego. Nie myślę o rżnięciu piłą mechaniczną przez 100 minut. Mam na myśli raczej samą podstawową potrzebę odczuwania lęku. Już od dziecka.
W świecie mojego synka figurą, która od 1. roku życia budzi jego lęk, jest Buka. Ta z Muminków. Franek miał prawie rok, kiedy dostał małą składaną książeczkę z postaciami z bajki – i króciutkimi zdankami: „Ryjek jest brązowy”, „Filifionka je lody z różowej miski” itd. Wszystko szło gładko aż do „Buka jest szara” i ilustracji potwierdzającej ten fakt.
Buka z miejsca wywołała płacz i niepocieszenie. Od tej pory strona w książeczce z Buką była skrzętnie omijana, czego pilnował swymi małymi rączkami sam główny niezainteresowany.
Muminki, jako ulubieni bohaterowie Franka, były i są w domu w książkach i filmach DVD w stałym repertuarze. Jednak Buka zawsze była wielką nieobecną. „Tą, o której nie mówimy” (przypomniało mi się z horroru, jaki kiedyś mimo woli obejrzałam – mimo woli, bo pracowałam wtedy w kinie. A horror był zarazem najśmieszniejszy z tych, jakie widziałam).
O Buce również nie mówiliśmy albo bardzo szczątkowo (nomen omen). Do czasu. Bo ostatnio Buka zaczęła ewoluować. Tzn. spojrzenie małych oczu zaczęło się zmieniać. A było tak: w „Wiośnie w Dolinie” Buka ściga Topika i Topcię. Ci ukrywają się w domu Muminków. Na hasło: „Buka przyjdzie dziś wieczorem” Franek piszczy i zasłania sobie oczy. Pakuje mi się na kolana, a na pytanie, czy wyłączyć odpowiada: „tak-nie”.
Hm, może zmierzmy się wreszcie z tą Buką raz a dobrze, myślę sobie po cichu. A na głos dziarskim głosem pytam: – No więc jak? Oglądamy dalej? – Tak!!! – z wypiekami na twarzy i błyszczącymi z ciekawości oczami odpowiada moje dygoczące maleństwo. Wciśnięty między matczyne kolana a wydobytą skądś naprędce poduszkę, Franek robi rączkami szachownicę – kwadraciki, czyli dziurki przepuszczające światło, pozwalają mu kontynuować oglądanie („tak”) bez oglądania („nie”).
Buka przychodzi, zostawia za sobą szron i odchodzi. Niebezpieczeństwo zostaje zażegnane. Chwilowo. Bo już w następnym odcinku Buka dopomina się o swoje, a precyzyjniej o skrzynię, przedmiot sporu z Topikiem i Topcią. Dochodzi do rozprawy sądowej, w której Buka pokazuje zęby. Dosłownie. Franek zeskakuje z kanapy i robi kółko po pokoju, po sekundzie jednak wskakuje przed komputer i rzuca w kosmos: – co to będzie? Co to będzie?
– Biedna Buka – mówię na głos. – Wszyscy się jej boją. Musi jej być strasznie smutno, że wszyscy przed nią uciekają.
Franek niepewnie wychyla się zza szachownicy.
– Jak to? – pyta. – Przecież ona jest zła.
– A skąd wiesz? Przecież nie zrobiła nic złego.
– Ale oni tak mówią: jest zła! Nikt jej tu nie lubi. – naśladuje swoim głosikiem podniesione głosy z bajki.
– No właśnie, mówią tak, bo jej nie poznali, bo od razu od niej uciekają.
Nie mam pojęcia, czy to dydaktyczne, wychowawcze, właściwe, bo może świat powinien być czarno-biały. Ci są źli, a ci dobrzy – szybka recepta dla małego dziecka. Tylko że jakoś nie mam przekonania. A niech się jeszcze do tego trafią tacy, którzy nie będą (czy będą?!) nam wmawiać, że czarne jest czarne… Można dostać od tego pomieszania kolorów. Skoro mnie samej wydaje się, że świat jest raczej szary jak Buka, wymieszany kolorystycznie, w nieprzewidzianych proporcjach i niejednoznaczny, to to samo próbuję powiedzieć dziecku.
Dziecko jednak siedzi kompletnie nieprzekonane. Odcinek nie dobiega jeszcze końca, gdy Franio wyraża chęć:
– Mamo, puść jeszcze raz ten kawałek o Buce.
– Serio? Po co?
– Chcę ją jeszcze raz zobaczyć. Może jednak ją polubię…
Robię oczy nie mniejsze niż Bukowe.
Włączamy. Franio próbuje sam sobie dodawać animuszu:
– Nie jest taka straszna… O… idzie sobie… O-o-o… Itd. Itp.
Czy strach przed Buką został pokonany? Chyba nie do końca. Bo jak się potem dowiedziałam, czasem siada przez sen na Franka parapecie. Ale teraz już sam sobie z nią radzi.
– Wiesz, załatwiłem ją. – opowiada mi rano.
– Tak? Co jej powiedziałeś?
– Zaśpiewałem jej piosenkę.
– Piosenkę? Jaką piosenkę?
– Biedna Buka, biedna Buka… – nuci Franio po swojemu.
Genialny tekst. Wydaje mi się że piosenka zespołu „Kwiat Jabłoni” – „Buka” była na tym tekście bazowana 🙂