Jakie zasługi w zmianie podejścia do porodu może pan przypisać Szpitalowi świętej Zofii?
Szpital ten zacząłem prowadzić 19 lat temu. Jako pierwsi zaczęliśmy wprowadzać nowe standardy opieki, jak choćby poród rodzinny. Pod koniec lat 8. kilkakrotnie jeździłem m.in. do Holandii, skąd przywiozłem podpatrzone tam pomysły, jak wspomniany prawdziwy poród rodzinny. Tam granica była jeszcze dalej przesunięta, gdyż w trakcie porodu rodzącą mogła odwiedzać cała rodzina, w tym starsze dzieci. U nas na początku lat 90. najważniejszą osobą w szpitalu położniczym był portier albo salowa – to oni nosili listy lub paczki do całkowicie izolowanych od rodzin pacjentek. Nieodłącznym widokiem była „galeryjka tatusiów”, którzy machali do swoich zamkniętych na drugim piętrze żon. Szpital św. Zofii był pierwszym w Warszawie, który zaczął wpuszczać mężów i całe rodziny na oddział położniczy, który dawał możliwość oglądania i odwiedzania dzieci po porodzie. Przesuwaliśmy tę barierę stopniowo. Przełamywanie stereotypów i tradycji było ogromnym wyzwaniem.
Kiedy panowie zaczęli uczestniczyć w porodach i jak wielu było chętnych?
W pierwszym roku – 1992 było około 8 procent porodów rodzinnych. W chwili obecnej to już jest zupełnie inna rzeczywistość – przekraczamy 70 procent. Kiedyś niewyobrażalne było, żeby pacjentka w ciąży do lekarza przyszła z mężem. W latach 90. rekordowa liczba panów zadebiutowała u ginekologa.
Jakie inne trendy obserwuje się w tej chwili w branży porodowej?
Najpierw był poród w wodzie, na który moda już nieco przeminęła (to raczej lata 90.), teraz obserwujemy duże zainteresowanie znieczuleniem zewnątrzoponowym. Duża część pacjentek prosi o takie znieczulenie w trakcie porodu. W dzisiejszych czasach zmieniło się zdecydowanie podejście do cierpienia i wysiłku fizycznego. Stąd też obecnie niektóre panie oczekują od nas cesarskiego cięcia – mimo braku medycznych wskazań do jego wykonania.
Czy cesarskie cięcie jest niebezpieczne?
Dziś już wiemy, że ani dla dziecka, ani dla mamy taki poród nie jest lepszy, bezpieczniejszy. Jest bowiem obarczony ryzykiem różnych komplikacji u dziecka, także powikłań poporodowych. Każdy jest kowalem własnego losu, stąd ostateczny wybór należy do pacjentki. Ja jednak zawsze staram się – jeśli nie ma medycznych czynników ryzyka – namawiać do porodu naturalnego.
Jak przekonać pacjentkę, żeby nie podejmowała decyzji o cesarskim cięciu?
Mimo informacji o czynnikach ryzyka takiego rodzaju porodu, przekonanie przyszłej matki do porodu drogami natury wcale nie jest łatwe. Jeśli cesarskiego cięcia odmówi jej prowadzący ją lekarz, może tę usługę – jak każdą na wolnym rynku – po prostu kupić. Jest szereg ośrodków prywatnych w Warszawie, w których odsetek cięć cesarskich waha się od 70 do 100 procent! Jednocześnie z punktu widzenia personelu medycznego cesarskie cięcie jest po prostu wygodniejsze – szybsze, możliwe do przewidzenia i zaplanowania na konkretną godzinę, mniej stresujące.
Jakich argumentów Pan używa?
Staram się wyliczać konkretne zagrożenia, które mogą wystąpić u dziecka, jak choćby częstsze choroby płuc czy zaburzenia integracji sensorycznej. Przedkładam także do podpisania formularz świadomej zgody na operację – a cięcie cesarskie jest poważną operacją w jamie brzusznej. Tu wymienione są między innymi takie możliwe powikłania jak: reakcje alergiczne, krwotok śródoperacyjny, blizny, zaburzenia oddychania, zatrzymanie krążenia, zgon.
Skąd biorą się problemy akurat z płucami u dziecka, które rodzi się przez cesarskie cięcie?
Przeciśnięcie się dziecka przez kanał rodny powoduje wyciśnięcie zawartości płynnej, którą ma w płucach. W sytuacji, w której wyjmujemy dziecko bezpośrednio z brzucha, nie dając mu możliwości naturalnego oczyszczenia płuc, zwiększamy prawdopodobieństwo problemów po porodzie, ewentualnie w dalszej przyszłości.
Czy te argumenty nie wystarczą? Strach przed bólem jest aż tak silny?
Strach przed bólem, przed niedotlenieniem dziecka, przed ewentualnym niepowodzeniem porodu naturalnego i w konsekwencji – i tak – cesarskim cięciem. Zawsze jednak należy próbować przekonać taką pacjentkę do wyboru porodu naturalnego. Dwa największe w życiu bukiety kwiatów dostałem od pacjentek, które udało mi się przekonać do porodu drogami natury. Co ciekawe – jeśli pacjentka ma doświadczenie z dwóch rodzajów porodów – zazwyczaj preferuje poród naturalny, jeśli miałaby rodzić po raz trzeci.
Dochodzenie do siebie po cesarskim cięciu jest dużo gorsze?
Na pewno jest cięższe, dłuższe. Myślę, że istotny w tym jest także brak spełnienia. Bez porodu drogami natury macierzyństwo nie jest do końca pełne, a więź z dzieckiem jest inna. Obecne pokolenie nazwałbym fotelowym – w dużej części prowadzącym siedzący tryb życia, nieprzyzwyczajonym do wysiłku, do bólu. W dodatku panie (i nie tylko panie) mają coraz słabsze – od ciągłego siedzenia – mięśnie grzbietu – stąd coraz częstsze bóle kręgosłupa.
Co robić zatem? Jak wzmacniać plecy?
Basen, ćwiczenia przygotowane specjalnie dla kobiet w ciąży, różne kluby fitness, które oferują zajęcia dla ciężarnych, ćwiczenia w szkole rodzenia.
Czy czeka nas jakaś rewolucja w cesarskim cięciu? Skoro jest tak popularne i chętnie przez panie wybierane – nie ma jakichś metod oszukiwania porodu naturalnego?
Być może w dalszej przyszłości. Japończycy już pracują nad technologią, która ma naśladować przejście dziecka przez kanał rodny. Tuż po wyjęciu dziecka w trakcie cięcia cesarskiego będzie ono umieszczane w specjalnym urządzeniu i poddane symulacji porodu naturalnego. Zanim jednak ten wynalazek ewentualnie trafi na grunt polski, upłynie sporo czasu.
Ile kobiet decyduje się na cesarskie cięcie w Polsce?
Według Światowej Organizacji Zdrowia ponad dwukrotnie więcej niż trzeba. W ostatnich latach średnia dla Polski to ponad 31 proc. wszystkich porodów.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Gabriela Jatkowska.
[…] być obecny, czy też nie. Choć jestem gorącą zwolenniczką udziału obojga rodziców w przyjściu na świat ich dziecka, to zdaję sobie także sprawę z tego, iż nie zawsze jest to jedyne słuszne rozwiązanie. […]