Jestem ofiarą przemocy rówieśniczej… Czy któreś dziecko tak powie?
Jędrek był najmniejszym w klasie chłopcem. Chorował na astmę, więc do bijatyk się nie nadawał. I to wystarczyło. W pierwszej klasie było jeszcze jako tako. Ale już od drugiej bywał bity regularnie. Działo się to 30 lat temu. Dzieciaki pisywały wówczas listy do różnych zachodnich korporacji z prośbą o plakaty, nalepki, druki reklamowe. Jedne adresy były „pewniejsze” niż inne. Zeszyt z adresami miał wielką wartość. Grupka prześladowców zażądała od Jędrka jego zeszytu. Nie chciał dać. No, to dostał łomot. To był pierwszy raz. A potem już było z górki. Wystarczyło, by w prześladowcach ugruntowało się przekonanie, że Jędrek to ofiara.
…
Prześladowcy wyglądają jak inni. Różnią się jednak tym, iż lubią zadawać ból. Gnębią czynem lub słowem – to bez znaczenia. Wymuszają na swych ofiarach określone zachowania. Z czasem ofiara nabiera przekonania, że to z jej winy gnębiciele zachowują się okrutnie. Prowokuje je swym wyglądem (jestem wkurzająco mały, do tego te wkurzające okularki), czy zachowaniem (moje jąkanie jest faktycznie wkurzające).
Prześladowca może być jeden, może to być grupa. Ofiara nie musi być bita. Jedynie bita. Prześladowcy mogą spowodować, że ofiara zostanie odrzucona przez resztę rówieśników, szykanowana, izolowana.
…
Na przerwach w szkole Jędrka grało się w karty. Chłopiec wspomina, że nie wolno mu było brać udziału w grze. Kiedy próbował – jego karty natychmiast niszczono. Gdy karty należały do kolegi, a Jędrek próbował wziąć udział w zabawie – był bity…
– Właściwie każda okazja do tego, żeby mi wlać była dobra. Każdy pretekst. Rodzice? Nawet im o tym nie wspominałem. Wyobrażałem sobie, że przychodzą do wychowawczyni albo dyrektora. Odchodzą potem do domu, a ja zostaję z chłopakami…
…
Jestem ofiarą przemocy rówieśniczej… tło problemu
Dzieci, które zachowują się brutalnie często same były lub są ofiarami przemocy ze strony rówieśników lub dorosłych. I tak nastolatek/nastolatka prześladowani przez członków grupy rówieśniczej na podwórku lub poddawani przemocy w rodzinie „odreagowują” tę przemoc na ofierze upatrzonej w szkole. To sposób (chory sposób) na rekompensowanie sobie własnej wartości, którą tracą poddawani aktom przemocy. Dręcząc innych, dręczyciele czują się silni i ważni.
…
Jędrek uczył się dobrze, ale choroba chłopca nasilała się. Często trafiał do szpitala z atakami astmy a tam… o, dziwo, czuł się jak ryba w wodzie. Epizody nocnego moczenia niemal nie występowały. Rodzice chłopca dalej nie wiedzieli, że ich dziecko jest ofiarą przemocy rówieśniczej. Prześladowcy zawsze mają nadzieję, że ofiara na nich nie poskarży. Że będzie się bała odwetu. Tak było i w tym przypadku.
Jędrek był już w siódmej klasie, kiedy jego rodzice poznali bolesną prawdę – ich dziecko przez kilka lat było dręczone na różne sposoby. Uczynili wówczas dwie rzeczy:
– nakłonili ówczesnego chłopaka swej córki, siostry Jędrusia do odwiedzenia szkoły. Jurek był wielki i silny; Jędrek powiada, że scena na szkolnym podwórku sprawiła, iż był to najpiękniejszy dzień jego życia,
– zaraz potem przenieśli chłopca do innej szkoły, którą spokojnie i z dobrymi ocenami ukończył.
…
Czy prześladowanym dzieciom można pomóc? Trwające – czasami przez lata – akty przemocy czynią spustoszenie w emocjach dziecka. Staje się znerwicowane, przerażone. Nie umieją być aktywne, bo do aktywności, kreatywności potrzebne jest poczucie bezpieczeństwa. Pojawiają się choroby, bo długotrwały stres obniża odporność dziecka. Z czasem narasta w nim poczucie winy za zaistniałą sytuację. Z takich przeżyć mały człowiek wychodzi okaleczony emocjonalnie.
…
Jędrek jest dorosłym człowiekiem. Ma dwoje dzieci i kochającą żonę. Kiedy niedawno zadałam mu pytanie, czy przeżycia z podstawówki miały na niego wpływ i jaki, odparł:
– Bardzo duży. Myślę, że byłbym innym człowiekiem. Lepszym, mamo…