Rower, hulajnoga, plac zabaw, basen, sala gimnastyczna, spacer. Wszystko to pomoże wam zająć dziecko i przekonać je do ruchu. A ruch to zdrowie! Kto powiedział, że tylko mamy mogą spędzać czas z dziećmi na placu zabaw? Panowie, na trzepaki!
W życiu każdego ojca nieuchronnie nadchodzi taki czas, w którym zastanawia się, jak mógłby spędzić czas ze swoją córką, aby także miał “fun”. Jak zmiksować nasze dorosłe style spędzania czasu z kolorowym światem koników (przepraszam kucyków), magii, czarownic i syrenek? Sam kiedyś stanąłem przed takim dylematem. Początkowo próbowałem przenieść zachowania dorosłych w świat kuców. O dziwo spotkało się to z częstymi wybuchami śmiechu mojej córki i eksplozjami radości. A potem zaczęliśmy „ćwiczyć”.
Cieszę się, że moja córka widzi, że tata ma pasję, której poświęca resztki swojego wolnego czasu. Że sprawia mu to przyjemność. Że stara się osiągnąć więcej i lepiej za każdym razem. Że nie poddaje się, po pierwszym, drugim i kolejnym niepowodzeniu. A jeszcze lepiej, jak wprowadzi w ten swój świat zainteresowań dziecko. Czasem wymagane jest zaproszenie do wspólnej zabawy. Często jednak wystarczy pokazać, a wrodzona ciekawość dziecka poprowadzi je do eksplorowania nowych dla niego obszarów. Razem z tatą, co będzie jeszcze większą frajdą i nobilitacją dla malucha!
Na szczęście mojej pasji niedaleko do fizycznych zabaw przedszkolaków. Lubię wysiłek fizyczny. I moja córka na szczęście też. Na porządku dziennym zatem jest bujanie się na drążku z trzymającą się mnie Marcelą, pompki z leżącym trutniem na plecach. Mostek! Prawdziwa frajda dla malca. Wspiąć się można przecież na most i tam nawet stanąć, odważnie przyglądając się światu z zupełnie nowej perspektywy! A po wszystkim zjechać niczym z najlepszej zjeżdżalni. I co z tego, że ślizg nie jest taki jak być powinien, skoro to jest ślizg z ojca!
Dla wielbicieli dzikiego zachodu tata może poudawać jurnego byczka i miotać się po wersalce próbując zrzucić małego kowboja. Albo Indianina. Doprawdy ogranicza nas tylko wyobraźnia. Ale nawet kiedy ona zawiedzie i wydawać nam się będzie, że nie mamy już pomysłów, mały Indianin przybędzie z pomocą.
Tym oto sposobem łączymy przyjemne z pożytecznym. Dziecię jest zaktywizowane fizycznie, rozradowane i szczęśliwe (no przynajmniej na początku, bo jak tylko ogłosimy zakończenie zabaw, to zaraz mina zrzednie). Tata zgłębił nieznane dotąd obszary aktywności fizycznej i nie wkładając wiele wysiłku spędził świetnie czas z dzieckiem.
Oczywiście tego wszystkiego trzeba chcieć. Trzeba nauczyć się poświęcać swój czas dziecku nie na zasadzie myślenia “jakoś to będzie”, ale jak najpełniejszego zaangażowania i wejścia w świat i rolę, jaka jest wymagana w danej sytuacji. To wbrew pozorom proste. Poświęcenie swojej pełnej uwagi i ofiarowanie zaangażowania chociażby 30 minut dziennie tylko dziecku wróci do nas zwielokrotnione w postaci wdzięczności, miłości i szczęścia naszej pociechy.
Czy aktywność fizyczna wpływa na intelekt i psychikę dziecka? Sprawdź!