Potem jednak uświadomiłem sobie, że to nie tylko dobry, ale wręcz bardzo dobry pomysł, ponieważ przypisuje mężczyźnie pewne pole działania, które jest tak samo ważne jak gotowanie i sprzątanie.
Kiedy urodziłem się trochę ponad sześćdziesiąt lat temu, moi rodzice – jak wielu innych w tamtych czasach – od razu przestali zwracać się do siebie po imieniu i stali się dla siebie ,,mamą’’ i ,,tatą’’. W czasach, gdy antykoncepcja równała się abstynencji seksualnej, erotyczny związek między kobietą i mężczyzną trwał tylko kilka lat: po spłodzeniu dzieci życie seksualne zazwyczaj zamierało. Kobiety często popadały w depresję z chwilą, gdy ostatnie dziecko opuściło dom rodzinny, ponieważ czuły, że ich związek z mężem już dawno stracił swój erotyczny blask. W najlepszym wypadku zostawała im tylko przyjaźń. Zdarzały się, oczywiście, nieliczne wyjątki: pary, którym udało się rozkwitnąć po raz drugi i odkryć w sobie tak intensywną miłość, że mogliby im pozazdrościć nawet ludzie młodzi.
Dzisiaj mamy inne oczekiwania wobec związku: chcemy, by miłość była zawsze taka, jak w czasach zakochania, kiedy pomagały jej hormony. Wymagamy, by taki stan trwał aż do końca naszych dni. Abstrahując od tego, czy takie oczekiwania są możliwe do spełnienia, należy przyznać, że takie właśnie są.
Po urodzeniu pierwszego dziecka, zostaniesz jako mężczyzna odsunięty nieco na bok, ponieważ twoja partnerka jest na sto dwadzieścia procent skupiona na niemowlęciu. Wiele kobiet doznaje w czasie porodu rozmaitych szkód na ciele, inne cierpią na depresję poporodową. Może trochę potrwać, zanim znowu odzyskają zdrowie i pewność siebie. Ostatnio stwierdzono, że także niektórzy ojcowie po narodzinach dziecka zapadają na depresję. W większości wypadków poród przebiega gładko, ale niemowlę wymaga tyle czasu i energii, że rodzicom trudno jest wrócić do wspólnego życia jako para.
Według moich obserwacji, kobiety mają świadomość utraty intymności z partnerem po narodzinach dziecka – albo przynajmniej częściej o tym mówią. Mężczyźni natomiast uciekają przed problemem, rzucając się w wir pracy. Niezauważalnie, krok po kroku dochodzi do sytuacji, w której partnerzy przerzucają się oskarżeniami i obwiniają o wzajemne oddalenie. I mimo że kobiety częściej mówią o problemie, nie znaczy to wcale, że są w stanie zapobiec negatywnemu rozwojowi wypadków. Dlatego uważam, że pomysł, aby mężczyzna wykazał inicjatywę i wziął na siebie odpowiedzialność za życie miłosne pary, to świetny pomysł. Coś takiego można przeprowadzić na wiele sposobów, zależnie od charakteru partnerki.
Pierwszym krokiem powinna być rozmowa o tym, że epoka spontaniczności w związku właśnie minęła i nie wróci przynajmniej w ciągu najbliższych piętnastu lat. Teraz wymaga planowania. Należy więc porozmawiać o wzajemnych oczekiwaniach, które w pewien sposób zrekompensują ów brak spontaniczności. Na przykład, można zacząć od poświęcenia jednego wieczora w tygodniu na wspólne wyjście z domu – naturalnie z pomocą opiekunki lub dziadków, którzy zajmą się w tym czasie dzieckiem. Może to być także jeden weekend w miesiącu, jeśli macie pewność, że wasze dziecko jest w dobrych rękach.
Na niektóre pary odstraszająco działa konieczność zaplanowania wszystkiego z góry – ale tak już jest i trzeba się z tym po prostu pogodzić. Dzieci nie muszą być powodem zamierania życia seksualnego rodziców, jeśli mężczyzna i kobieta zrozumieją, że życie w rodzinie to trochę coś innego niż życie w parze. Przez pierwsze półtora roku lub dwa lata dziecko bez przerwy potrzebuje opieki dorosłych. Głównym celem waszego wspólnego życia będzie wtedy bycie rodzicem. Potem jednak powinniście postarać się o przywrócenie równowagi między wykonywaniem zadań rodzicielskich a życiem w parze – i to nie tylko dlatego, że potrzebujecie jej jako mężczyzna i kobieta, ale również dlatego, że wasze dziecko potrzebuje rodziców, którzy cieszą się sobą i dobrze razem czują. Przywrócenie tej równowagi powinno być zadaniem ministra miłości. Pamiętaj: najlepszą rzeczą, jaką możesz zrobić dla swojego dziecka, jest troska o związek z jego matką.
Do tego dochodzi fakt, że wasze dziecko wkrótce zrozumie, że rodzice nie istnieją tylko dla niego, ale także dla samych siebie. W ciągu pierwszych czterech czy pięciu lat życia doświadczy, że nie zawsze może dostać to, czego chce, i wtedy, kiedy tego chce. Na początku będzie to dla niego frustrujące, ponieważ dotychczas przynajmniej jeden rodzic był dla niego stale dostępny. Teraz jednak musi się nauczyć, że jego rodzina składa się z trojga osób, które mają różne potrzeby, życzenia i plany.
Z tą sytuacją najczęściej lepiej radzą sobie matki, które wracają do pracy, niż te, które zostają z dzieckiem w domu. Ogólnie rzecz biorąc jednak, uwaga matek od razu kieruje się na dziecko, jeśli wyrazi ono jakieś życzenie, jest smutne, sfrustrowane albo wściekłe. I to jest właśnie ta chwila, w której matka potrzebuje partnera, który wkroczy i przypomni o jej prawach do własnych potrzeb i granic.
Jest to fragment książki Jespera Juula, Być mężem i ojcem, Wydawnictwo MiND 2012 r. Książkę możesz kupić w naszym sklepie.