Nie wiem w sumie, kiedy to się stało, gdy moje dziecko z wiecznie medytującego nad jedzeniem małego Buddy stało się moim kulinarnym partnerem w kuchni. Musiało to nastąpić w ciągu kilku ostatnich miesięcy, bo gdy wspominam zeszłą wiosnę, to plonów jeszcze nie było. A sieję od małego.