Tajne operacje wróbla Eryka – co to takiego? Wróbel Eryk to niezwykły gość. Jest szefem zespołu do zadań specjalnych. W skład tego zespołu wchodzi kot Bruno, marynarz Tajo, Dżek (i czasem jego żona Mariola), pies Lesio, szczur Jan, gołąb Ben i jeszcze kilka innych osób, które mają swoje specjalistyczne zadania.
Ekipa zajmowała się wcześniej ratowaniem zamków, które ich główny wróg Ferdynand próbował niszczyć.
Teraz, w kolejnej części przygód, Ferdynand chce się zemścić na ekipie, a przy tym mocno utrudnić im życie.
Tajne operacje – co tu znajdziesz
Tajne operacje wróbla Eryka to druga część przygód opisanej paczki przyjaciół. I choć nie miałam okazji zapoznać się z pierwszą częścią, to wiele można się domyślić, a poza tym, ta druga jest bardzo luźno powiązana. Można więc z powodzeniem czytać ją niezależnie od pierwszej.
Cała historia rozpoczyna się akcją. Tu wybuchy, tam coś błyska, tu hałasuje. Dzieje się tak dużo, że aż trudno się połapać. Gdy kurz opada, poznajemy kolejnego bohatera, który na pewien czas również staje się częścią ekipy – to Zbych, brat Taja. Choć jego historia praktycznie kończy się od razu w pierwszym rozdziale.
I choć rozdziały są ze sobą w pewnym sensie luźno powiązane, to każdy z nich opowiada o innej tajnej operacji. A to trzeba wyjaśnić sprawę z dzikami, a to z bykami, a to jeszcze innym razem indyk próbuje zrobić krzywdę Erykowi.
Tajne operacje wróbla Eryka – o książce
Jest to zdecydowanie książka dla starszych dzieci i młodszej młodzieży. Maluchy raczej się nie połapią w akcji, która jest dość szybka i dynamiczna. Natomiast starsza młodzież raczej nie poczuje już klimatu tej książki.
Wiele zdarzeń jest tutaj mocno absurdalnych, zakręconych i niewiarygodnych. Kot przyjaźni się z wróblem i zna taekwondo. Marynarz Tajo potrafi kilka godzin wytrzymać pod wodą, a dziki chodzą na fitness. Na tym nie koniec. Sam dowódca, wróbel Eryk prowadzi samolot i potrafi skakać ze spadochronem.
Jeżeli chodzi o moją opinię, to pomysł na książkę i przygody jest super! Miejscami jest jednak przegadana, a wnioski, które czytelnik mógłby sam sobie wyciągnąć (nawet dziecko), są podawane na tacy, co nieco banalizuje i trywializuje całą książkę.
Bo gdy złoczyńca rozumie, że robił źle i chce to naprawić, to jego czyny są jasne i zrozumiałe. A gdy jeszcze on sam mówi, jak to źle być złym, a narrator dopowiada, że czynienie dobra jest lepsze, to czytelnik (przynajmniej dorosły ;)) zaczyna się troszkę irytować, bo przecież sam to zrozumiał i nie trzeba mu tak wprost tego wykładać.
Ba! Myślę, że w kilku miejscach powiedziane jest właśnie zbyt wiele. Wytłumaczone są żarty, napisane są wnioski (tam, gdzie czytelnik sam by je sobie wyciągnął). Myślę, że autor chciał dobrze, chciał przekazać swoje wartości, chciał się nimi podzielić, a wyszło miejscami moralizatorsko.
Za to moralizowanie drobny minus. Za akcje, postacie, bohaterów, absurd i niebanalną koncepcję – wielkie plusy!