Dwie kreski na teście ciążowym to niby tak niewiele, a jednak to cały kosmos. Kosmos uczuć, emocji, myśli, doznań. Dwie różowe kreski. Tylko tyle i aż tyle. Czasem to nawet bardzo bladziutki, ledwie widoczny ślad. Ślad małego człowieka, który żyje, rozwija się i za kilka miesięcy do Ciebie zapłacze.
Nie chcę generalizować, że każda i każdy tak ma, bo u każdego to przebiega inaczej. U mnie za każdym razem (razy dwa) to był szok! I choć obydwie ciąże były świadome (żadne tam wpadki), to i tak za każdym razem przeżyłam ogromne zaskoczenie i szok.
Dwie kreski radości
Do tego nieziemska gonitwa myśli, której nie doświadczyłam ani wcześniej, ani później. Czy dam radę, czy będę dobrą mamą, jak teraz będzie, co i jak się zmieni? Wiem, że takie wybieganie w przyszłość nie ma najmniejszego sensu. Czas i tak pokaże, jak wszystko się potoczy. Tylko takie racjonalne podejście w tym momencie się u mnie nie sprawdza. Zaszumiało mi w uszach, zakręciło się w głowie i jedno, co mogłam powiedzieć, to „szok”.
To nie znaczy, że się nie cieszyłam! Za każdym razem się cieszyłam i dziś nie wyobrażam sobie życia bez tych dwóch pociech. Jednak te pierwsze chwile, gdy dziś je wspominam, były mocnym doznaniem. Jak taki solidny szampan, który natychmiast uderza do głowy. Nie powolutku i spokojnie. Tylko ciach! I już!
Dopiero po chwili, po dłuższej chwili przyszło myślenie zadaniowe. Tak działam. Zadaniowo. Trzeba umówić się do lekarza, przede wszystkim trzeba go wybrać, trzeba wszystko przemyśleć i zaplanować. Zacząć jeść trochę bardziej zdrowo i przyjmować witaminy (kwas foliowy brałam już wcześniej za każdym razem).
Dwie kreski na teście i wszystko teraz się zmieni!
I dopiero po tych etapach przyszła do mnie taka czysta radość. Ta pierwsza chwila to radość połączona z niepewnością. Teraz, to czysta radość. Bez tych lęków, bez obaw, bez wybiegania w przyszłość zbyt daleko. To wizja tego małego szkraba, który za chwilę zacznie fikać koziołki w moim brzuchu, a ja będę obrywać po wątrobie i nerkach.
Wystrzał hormonów i wystrzał emocji. Eksplozja, która tym razem nie niesie zniszczenia, a wręcz przeciwnie. Niesie radość i euforię. Emocjonalnie unosiłam się nad ziemią.
A do tego ta radość w oczach ojca, gdy pokazałam mu dwie kreski na teście! Każdej, każdemu, wszystkim… życzę takich stanów euforii. To naprawdę dodaje skrzydeł 🙂
A jak Ty wspominasz swoje pierwsze chwile po zrobieniu testu ciążowego? Jak u Ciebie było? W jakich okolicznościach się to tym dowiedziałaś i co wtedy działo się w Twojej głowie? Opowiesz?