Mała sówka o imieniu Jędruś idzie pierwszy raz do przedszkola. Chodzi na popołudniową zmianę, jak wszystkie inne nocne i wieczorne zwierzątka.
Pierwszego dnia z sówką jest mama. Choć siedzi na uboczu i pozwala synkowi bawić się z innymi dziećmi, to jednak jest w pobliżu i zerka. To daje Jędrusiowi poczucie bezpieczeństwa i przekonanie, że wszystko jest w porządku.
Następnego dnia Jędruś jednak sam idzie do przedszkola. To dla niego nowa sytuacja. Choć wie, że w przedszkolu jest fajnie, trochę boi się być tam sam. O swoich wątpliwościach mówi i mamie i później wychowawczyni. Obie na swój sposób go wspierają i dodają mu sił. Okazuje się, że Jędruś doskonale daje sobie radę, a słowa otuchy rzeczywiście pomagają mu przetrwać chwile zwątpienia i tęsknoty.
Tymczasem wychowawczyni zaczyna zajęcia plastyczne.
Młode zwierzątka zaczynają poszukiwać możliwych barwników, a pani pomaga im przygotować z nich farby. Później zaczyna się poszukiwanie „płótna”. Dzieci rozglądają się za miejscem, na którym mogłyby malować. Wpadają na pomysł malunków w jaskini, na kamieniu i innych płaszczyznach.
Sówka Jędruś – Co ja widzę w tej książce?
Dwie zasadnicze kwestie. Pierwszą jest rozpoczęcie zajęć w przedszkolu. Choć jest ona potraktowana marginalnie, bo głównym tematem jest zabawa w artystów, to i tak zaprezentowane podejście jest mi bardzo bliskie.
Jędruś najpierw miał dzień adaptacji, ale mama w nim tak naprawdę nie uczestniczyła. Była. Dziecko zawsze mogło na nią spojrzeć. W każdej chwili miało ją w zasięgu wzroku, ale to ono było uczestnikiem zabaw. To jest fantastyczna baza na przyszłość. W razie gdyby dziecko zaniepokoiło się tym, że tym razem samo będzie na zajęciach – można mu dodać otuchy doświadczeniem z poprzedniego dnia, czy kilku dni. Przecież wczoraj sobie tak świetnie dałaś/dałeś radę! Taka cicha obecność niesie znacznie więcej dobrego, niż próby włączenia się w dzień przedszkolny i organizowane przez wychowawców aktywności.
Druga rzecz to zachęta do twórczości plastycznej i kreatywnego spędzania czasu wolnego. Zwierzątka nie malują gotowymi farbkami. Szukają surowców, które mogą barwić i dopiero z nich przygotowują farbki. Wiesz, Ty i Twoje dziecko możecie robić dokładnie tak samo! Nie trzeba kupować gotowych farb, by coś namalować.
Następnie szukają tego, na czym mogłyby malować i jedną z odpowiedzi są kamienie. To świetna zabawa. Naszym naturalnym odruchem jest podanie dziecku kartki do malowania. I w porządku. Tyle że to dość schematyczne działanie. A gdyby tak wyjść poza ramy i pomalować właśnie kamienie. Albo liście? To też może być fajna zabawa.
Książka zachęca do twórczości i kreatywnej aktywności. Pokazuje, jak wiele dzieci mogą wynieść z przedszkola, ale też trzeba im stworzyć odpowiednie zaplecze i mentalny klimat do rozluźnienia i zaangażowania w zajęcia.