Odlotowe gołębie dają nura – trochę zakręcony tytuł, prawda? Oj, tak! A co najlepsze…doskonale oddaje styl i charakter książki, którą chcę tutaj przedstawić. Jest odlotowa i zakręcona.

Głównymi bohaterami są, jak się pewnie domyślasz, gołębie. Ale nie byle jakie gołębie. To drużyna odlotowych gołębi, która zajmuje się ochroną miasta. Ponieważ taka ochrona to nie jest łatwe zadanie, to gołębie lubią od czasu do czasu potaplać się w fontannie dla relaksu. Przychodzi jednak dzień wielkiego CHAOSU. Jeden z gołębi ma wizję. Oto zjawi się wielki demon podziemnych czeluści i zabierze całą wodę, przez co gołębie nie będą mogły zaznać relaksu. Nim dobrze swoją wizję wyłożył, faktycznie zabrakło wody. I to nie tylko w fontannie. Zabrakło jej w brodzikach dla ptaków i miejskich ujęciach dla ludzi. Po prostu wszędzie.
Nie ma innego wyjścia: trzeba zejść do tych podziemnych czeluści i odzyskać wodę. Kto, jak nie odlotowe gołębie, ma to zrobić?
I tu zaczyna się zasadnicza akcja całej książki. Nie będę zdradzać więcej, by nie popsuć zabawy. Powiem tylko, że akcja jest wartka, szybka, zaskakująca i pełna zwrotów akcji. No po prostu nie można się nudzić.
Odlotowe gołębie zapewnią Ci masę radości
Cała książka jest bogato ilustrowana, choć są to rysunki utrzymane w odcieniach szarości. W sumie dobrze. I tak dzieje się tam wiele, więc takie stonowanie jest jak najbardziej na plus, a dwa: przecież gołębie są właśnie… szare.
Nie ma tam bloków tekstu, ani dymków. Opisy zdarzeń i akcji mieszczą się w zaledwie kliku linijkach akapitu. Mało tego, ilustracje i akcja zostały wzbogacone całą masą wyrazów dźwiękonaśladowczych, co daje wrażenie, że ta książka nieustannie żyje.
Same ilustracje zaś są dość absurdalne, szalone i niezwykłe.
To książka na nudę, na chandrę na brzydką pogodę. To również książka na plażę, w podróż i na weekendowy odpoczynek. Jest po prostu doskonała na każdą okazję. Zabawna, lekka, wesoła i pozytywna.