To nie jest tekst o adaptacji dzieci do żłobka czy przedszkola. To nie jest tekst o tym, co zrobić z nieśmiałością u dziecka. To jest tekst o akceptacji, o zaufaniu, o zrozumieniu, jakim człowiekiem jest moje dziecko.
Tłumacz z dziecięcego na dorosły
M: No idź się pobaw, tam jest tyle dzieci! Grają w piłkę , dziewczyny skaczą na skakance. Może będą się chciały z tobą pobawić?
D: Nie chcę…. [długa cisza… a w głowie – boję się, bo nie wiem czy ktokolwiek mnie lubi. Ja nie chcę skakać czy grać, wolę zbierać kwiaty. A czy ktoś też lubi oglądać i zbierać kwiaty jak ja?]
M: No nie bądź taka! Przecież nikt ci krzywdy nie zrobi, jak się zapytasz, czy możesz pograć. No hej córeczko, więcej śmiałości. Będziesz tu tylko siedziała i nic nie robiła? To po co przyszłyśmy na ten plac? Jak nie chcesz się bawić, to zaraz wrócimy do domu i tak to będziesz się nudzić.
D: To wolę być w domu, tam przynajmniej są moje zabawki. [Ja chcę iść do dzieci, tylko jak mam z nimi rozmawiać? O co zapytać? Lepiej się czuję, gdy jest ktoś bliski obok mnie.]
Czy to nie jest trochę tak, że narzucamy dzieciom swoją wolę, żeby spełniały nasze oczekiwania? Żeby robiły coś w sposób tylko, taki jaki my to byśmy widzieli? Ta dziewczynka, co przyszła na plac zabaw z mamą chciałaby się otworzyć na kontakt z innymi dziećmi, tylko nie wie sama, jakby to miało wyglądać. I to, że nie wie, jest jak najbardziej w porządku! Jedynie czego ona by potrzebowała, to znalezienie własnej drogi do nawiązania relacji. Nasze rozwiązania wcale nie muszą służyć dziecku, że dzięki temu łatwiej mu będzie, często wręcz przeciwnie – hamują przepływ w kontakcie z innymi, a najczęściej z odczuciami dziecka i jego własnymi potrzebami.
Samoregulacja w tłumie
Jesteśmy istotami społecznymi i zawsze będziemy dążyć do kontaktu z innymi ludźmi. Jednakże to, w jaki sposób ten proces będzie przebiegał zależy od rozwijającego się mózgu, i to od pierwszych dni życia dziecka, a przede wszystkim od tego jak ciało reaguje na pojawiający się stres. Dr Stuart Shenker – twórca metody samoregulacji oraz autor książki „Self-Reg” wskazuje, że jednym z obszarów, w którym pojawiają się stresory oraz ich regulacja, to społeczeństwo, czyli relacje z innymi ludźmi. Shenker pisze, że „gdyby chodziło tylko o to, że poczucie bezpieczeństwa podczas interakcji społecznych jest przyjemne, moglibyśmy poprzestać na tym, że czasem czujemy się dobrze, a czasem nie – takie jest życie. Ale wiemy, że chodzi tu o coś więcej niż tylko subiektywne doświadczenia – pobudzenie społeczne ma ogromny wpływ na wszystkie inne obszary samoregulacji. Kiedy dziecko czuje się zagrożone, w efekcie może dojść u niego do zalania ze strony układu współczulnego (złości i agresji, ucieczki czy dezercji) lub ze strony układu przywspółczulnego (wycofanie, paraliż). Takie rozregulowanie może mieć ogromny wpływ na napięcie, emocje i samoświadomość. Regenerujący stan, którego doświadcza, kiedy czuje się bezpiecznie, nie jest po prostu przyjemny – to stan, w którym możliwe jest uczenie się i rozwój. W tym przypadku rozwój społeczny – wykształcenie umiejętności, które pozwolą dziecku radzić sobie z coraz bardziej złożonymi wyzwaniami życia w społeczeństwie.”
Dziecko uczy się najczęściej w sytuacjach, które są dla niego zupełnie nowe i wymagają od niego innych umiejętności niż dotychczasowe. Wymaga to od niego wejścia na poziom wyżej w swoim rozwoju fizycznym, psychicznym i emocjonalnym. Ostatecznie każde dziecko może wejść do grupy, odczytywać i rozpoznawać płynące od niej sygnały, rozumieć schemat i procesy w niej panujące, lecz wymaga to od niego dużo uważności i wewnętrznego spokoju. By ten spokój i pewność mogła zaistnieć u dziecka, potrzebuje rodziców i opiekunów, czyli dojrzałych mózgów, którzy z cierpliwością oraz zrozumieniem będą odpowiadać na jego potrzeby.
„Hamulce bezpieczeństwa”
Jednym z takich „hamulców bezpieczeństwa”, który może zaburzyć swobodny rozwój dziecka i jego wejście w nowa grupę społeczną jest nasz strach. Lęk, mieszczący się często pod troską, który mówi o tym, czy moje dziecko poradzi sobie w życiu, czy ktoś inny je zaakceptuje, czy będzie wystarczająco samodzielne. Tych wątpliwości może być wiele, lecz zadaniem dorosłych jest uwalnianie się z obaw, bo na pewno nie należą do naszych dzieci, tylko do nas samych.
Pierwszym krokiem jest zaufać sobie i dziecku. Zaakceptować, że każdy maluch rozwija się w swoim tempie i potrzebuje też innego sposobu wsparcia. By jego rozwój, indywidualny i w kontakcie z innymi grupami, mógł przebiegać swobodnie i naturalnie, potrzebna jest nasza miłość i empatia. Niepotrzebnymi hamulcami mogą stać się nasze etykiety („ale jesteś nieśmiały”, „taki wstydzioch i boi się podejść”, itp.) czy też oczekiwania („bądź bardziej odważny”, „nie bój się”, „przecież nic się nie dzieje”, itp.), i warto się przyjrzeć sobie, jakie automatyczne zachowania pojawiają się w odpowiedzi na zachowania dzieci.
Nie ma nieśmiałych dzieci, są tylko takie, które potrzebują naszej akceptacji i wsparcia w zdobywaniu nowych umiejętności, w radzeniu sobie z nowymi potrzebami i emocjami. Bądź odważny – nie wystarczy powiedzieć. Wystarczy, żeby być z dzieckiem w stawianiu ich milowych życiowych kroków.
Agnieszka Dolata – Niania VIP