Iskra bogów. Nie odrzucaj mnie to druga część serii, która ukazała się nakładem wydawnictwa Media Rodzina.
Obóz już się skończył. Jess wraca do szkoły na kolejny rok szkolny. Nie jest jej łatwo, bo cały czas myśli o przystojnym Caydenie, którego poznała na obozie, zakochała się w nim, a potem została przez niego bardzo dotkliwie zraniona. Dodatkowo sytuację utrudnia fakt, że w czasie obozu straciła swoją najlepszą przyjaciółkę Robyn. Okazało się, że Cayden jej też się spodobał i postanowiła spędzić z nim noc, mimo tego, że sama ma chłopaka i wiedziała, że Jess jest w Caydenie zakochana. Cóż, jak się okazało, Robyn robi co chce i nie ogląda się na konsekwencje.

Nie odrzucaj mnie
Nowy rok szkolny niesie jednak ze sobą nadzieję na „wyleczenie”. Zaczyna się szkoła, lekcje, typowe obowiązki. Doskonała okazja, by zapomnieć o wydarzeniach z obozu. Otóż, nie do końca. Okazuje się bowiem, że przed Caydenem druga rozgrywka „zawodów” (kto czytał pierwszy tom, to wie, o jakie zawody chodzi), a boiskiem będzie (a jakżeby inaczej)… szkoła, do której chodzi Jess. Tak więc już pierwszego dnia dziewczyna spotyka poznanych w czasie obozu bogów: Apolla, Atenę i oczywiście Caydena. Dodatkowo okazuje się, że Zeus będzie prowadził w szkole kurs starogreckiego, na który Jess została skierowana przez dyrektora, z uwagi na jej zainteresowania.
W drugim tomie pojawiają się też nowe postacie. Nieco dziwny Mateo, który zawsze pojawia się „we właściwej chwili”, ale jego dziwne teksty dają jednak do myślenia. Pojawia się Ariadna, która od pokoleń ściga bogów po świecie. I oczywiście wraca Agrios – to co prawda nie jest nowa postać, ale pojawia się w nowej odsłonie. Tym razem nie chce on skrzywdzić Jess (przynajmniej nie od razu). Chce z nią porozmawiać, przeciągnąć ją na swoją stronę. Chce ją przekonać, że warto mu zaufać, a pozostali bogowie ukrywają przed nią coś bardzo ważnego.
Fabuła została poprowadzona bardzo ciekawie i trzyma w napięciu. Miłosne zauroczenie Jess jest trochę irytujące, zwłaszcza po tym, co Cayden jej zrobił na obozie. Natomiast jego „władczość”, demonstracyjna opiekuńczość i oddanie Jess sprawiają wrażenie trochę sztucznego, udawanego, jakby to było na pokaz. Jego zaborczość wobec Jess (w obliczu tego, że sam skacze z kwiatka na kwiatek) jest żenująca i trochę denerwująca. Sama historia buntu i sprzeciwu wobec Zeusa jest natomiast bardzo wciągająca. W zasadzie, gdyby drugi tom skupił się wyłącznie wokół tego, bez tych niby miłosnych wątków, to mogłoby być jeszcze bardziej interesująco.