„Mikołajek. Ale się uśmialiśmy” to nie jest tylko kolejne wydanie przygód tego niesfornego i pomysłowego chłopca. To coś znacznie więcej. Jest to zbiór najśmieszniejszych historyjek z różnych, dotychczas wydanych, części, opowiadających o chłopcach z francuskiej szkoły podstawowej.

W tym obszernym zbiorze znajdziemy przygody i wydarzenia, które najbardziej bawiły czytelników. Przypomnimy sobie, jakie charaktery mieli Euzebiusz, Alcest czy Ananiasz.
To jednak nie koniec. Ten tom to również cała masa ciekawostek i niepublikowanych dotąd historii i opowieści zarówno ze świata Mikołajka, jak i jego twórcy. Dowiadujemy się, skąd wzięły się niezwykłe imiona chłopców (a każdy wie, że ta paczka to chłopcy, którzy naprawdę bardzo oryginalnie się nazywają) i jak w ogóle powstał cały ten wesoły i wciągający świat.
Mikołajek – co jeszcze tu znajdziesz
Wstęp do książki napisała Anne Goscinny, córka autora całej serii Renne Goscinnego. Ten wstęp został przygotowany specjalnie z okazji tego zbiorowego wydania.
Choć każda z książek zachwyca i wciąga ten magiczny klimat, to „Ale się uśmialiśmy” trzeba po prostu mieć. I choć może te historyjki się powtarzają, może czytelnik będzie je pamiętał, a może tylko kojarzył, to zbiór ten jest i tak wyjątkowy. Nie tylko dlatego, że to najśmieszniejsze przygody. Również dlatego, że są tu właśnie niepublikowane wcześniej materiały.
Książka została bardzo pięknie wydana i otacza ją twarda oprawa.
Niewątpliwie ciekawostką jest fakt, że tom składa się z 65 opowiadań. Dlaczego akurat tyle zostało wybranych? A to dlatego, że w 2024 Mikołajek obchodzi swoje 65 urodziny!
Matko! Jak to zleciało! Sama kiedyś czytałam Mikołajka, a potem mój syn czytał i oglądał bajki o tej bandzie uroczych łobuziaków. A teraz… Mikołajek jest sędziwym dziadkiem. W co jednak nie wątpię: będzie bawił jeszcze kolejne pokolenia, mimo tego, że rzeczywistość, w której żyje, już dawno przeminęła (radio tranzystorowe, telewizory kineskopowe).
Czar i urok tamtych lat wpływają również na charakter i specyfikę Mikołajka i bardzo się cieszę, że nikt nie wpadł na to, by przenieść go do współczesności, wcisnąć w rękę telefon czy tablet i uzależnić go od internetu.
Proca, kamyki i to, co podsunie wyobraźnia to moc, siła i urok tych historyjek.