Lipiec w pełni. Pogoda piękna. Nic tylko spacerować. W tak upalne dni warto pamiętać również o odpowiednim chłodzeniu i nawadnianiu organizmu. Odwodnienie i przegrzanie są bardzo niebezpieczne i mogą spowodować poważne konsekwencje zdrowotne.
W wielu miastach uruchomione są latem kurtyny wodne i oczywiście fontanny.
O ile chłodzenie się dzięki kurtynie wodnej jest rozwiązaniem bardzo dobrym, a już na pewno przyjemnym, o tyle te nasze fontanny… no cóż. Niezmiennie wołają o pomstę do nieba i o rozsądek dorosłych.

Nie ma dnia, by w jakimś mieście w jakiejś fontannie nie kąpały się dzieci. Serio? Nie ma innych, lepszych sposobów na ochłodzenie siebie czy dziecka w upalny dzień?
Gdy chodzę z moim kawalerem (lat 9) na spacery czy do parku, zawsze marudzi, że chciałby wejść do fontanny i chciałby się kąpać, jak inne dzieci. No i oczywiście, zawsze pada pytanie „dlaczego inni mogą?”.

Nie chcę dziecku tłumaczyć, że inni mogą, bo rodzice nie widzą zagrożenia. Nie chcę mówić, że to lekkomyślność pozwala na takie kąpiele. Nie chcę tłumaczyć mu poprzez pokazywanie niewłaściwej postawy innych dorosłych. Tyle że… gdy tłumaczę mu, że nie może się kąpać, bo to jest niezdrowe, bo są tam bakterie i zarazki, bo jest tam zwyczajnie brudno, to natychmiast pojawia mu się refleksja: a pozostałym to nie grozi?
Oczywiście, że grozi! Tylko co z tego, skoro inni to zagrożenie lekceważą?
Usłyszałam kiedyś „O rany, ale ty jesteś drętwa! Daj się dzieciakowi pobawić w wodzie!” Spoko, dam. Pojedziemy nad jezioro i dam mu się pobawić. Pojedziemy na basen – tam też niech się pluska. Przebiegnie przez kurtynę – proszę uprzejmie – to nie jest zamknięty obieg wody. Czy naprawdę dowodem „wyluzowania” rodzica jest narażanie własnego dziecka na choroby i bakterie.

Wracałam wieczorem ze spaceru. W fontannie myła się osoba bezdomna… ciekawa jestem czy nadal oceniono by, że jestem taka drętwa zabraniając dziecku kąpieli…