Nagłe grymaszenie, marudzenie i potworny krzyk, że kubeczek ma niewłaściwy kolor. „Fochy”, że rodzice wybrali te buciki, a nie inne. Gniew, że banan jest pokrojony, a powinien być przecież w całości. Który rodzic tego nie zna? Chyba wszyscy jesteśmy w stanie wyobrazić sobie ten wielki dramat, który rozpoczyna się po podaniu jabłuszka w niebieskiej misce zamiast w zielonej. A gdyby tak sobie uświadomić, że to nie są „po prostu fochy” i kryje się za tym swego rodzaju drugie dno?
Małe dzieci potrafią rozpętać prawdziwą awanturę, taką, że rodzice tracą już siły (tak, rodzice mają prawo tracić siły, bo są ludźmi – nie oczekujmy od siebie nadludzkich właściwości). Dorosłym wydaje się wówczas, że dziecko grymasi, ma humorki, czy tak zwane „muchy w nosie”. Dorosłym obserwującym wydaje się też wtedy, że dziecko jest „rozwydrzone”, „rozkapryszone”, „popsute”.
A teraz zatrzymaj się na chwilę. I zastanów. Ile razy sam/sama rozpętałeś/rozpętałaś awanturę, która była zupełnie niepotrzebna? Ile razy zdarzyło Ci się zareagować nadmiernie, za mocno, zbyt dynamicznie na „bzdurę”? Ile razy po takiej sytuacji przychodziła refleksja, że to było zupełnie niepotrzebne?
No właśnie!
To idźmy dalej, co spowodowało Twój wybuch? Zmęczenie? Rozdrażnienie? Jakaś inna niezaspokojona potrzeba? Bardzo możliwe. A wiesz, że dziecko również ma różne potrzeby, które muszą być zaspokojone? A wiesz, że ich niezaspokojenie rodzi frustrację i drażliwość? Brzmi nieco znajomo? Wiesz, że dziecko czuje jak Ty, doświadcza jak Ty, frustruje się jak Ty, tylko nie potrafi tego nazwać, zdefiniować, określić i zdiagnozować u siebie? Nie potrafi, bo nie ma takiej wiedzy lub umiejętności. Ty, jako rodzic, możesz mu w tym pomóc!
Masz do wyboru dwie strategie: dyscyplinowanie, które prowadzi do samokontroli lub wsparcie, które prowadzi do samoregulacji.
Dyscyplinowanie powoduje, że dziecko faktycznie zaczyna panować nad swoimi emocjami i nie daje im przejąć władzy. Tyle że to panowanie sprowadza się do samokontroli. Dziecko „ścisza” emocje bez wnikania w ich jakość, charakter i powód pojawienia się. Nie działa na przyczynę, tylko na efekt. Chce się wykrzyczeć, ale się tłumi. Chce się rozpłakać, ale zagryza wargi. To nie jest właściwa strategia. Dziecko uczy się spychania swoich emocji, odrzuca je i nie „czyta”. Tymczasem to doskonały informator, który wskazuje, że coś się dzieje w Twoim ciele lub głowie. Gdy dziecko spycha narastającą złość, nie zastanawia się, skąd i dlaczego się ona pojawiła. Skupia się na tym, że ona jest i że trzeba ją usunąć. „Muszę być grzeczny. Nie wolno mi okazać złości”. Efekt jest pozornie ok. Dziecko nie krzyczy, nie marudzi i nie sprawia problemów. Prawdziwy efekt jest jednak taki, że traci kontakt z sobą.
Druga strategia to wsparcie, które prowadzi do samoregulacji dziecka. Rodzic, który widzi, że dziecko wybucha (a sam ma w sobie siłę do opanowania swoich emocji, a nie zawsze tak jest – najpierw więc trzeba uspokoić swoją własną burzę), może okazać dziecku zrozumienie. Jeżeli awantura dotyczy przykładowego koloru kubka, trzeba właśnie na tym kolorze się skupić. Dopóki ta sprawa „zastępcza” nie zostanie rozładowana, nie dotrzemy do sedna problemu. Trzeba zapytać więc dziecko, dlaczego płacze i dlaczego krzyczy. Jeżeli powie, że chodzi o kolor kubka, to można zaproponować wymianę i podanie drugiego, ale z jednoczesnym wskazaniem, że przecież wcześniej ten kolor dziecku nie przeszkadzał. Co więc się stało, że teraz jest inaczej? Skąd ten wybuch i tak silna reakcja, skoro to tylko kubek i to taki, który kiedyś był ok. Spokojna i stonowana reakcja rodzica wpływa na dziecko w taki sposób, że ono samo się uspokaja i tonuje swoje zachowanie. Wnikliwe, ale serdeczne (to nie może być „przesłuchanie”) pytania rodzica, zachęcają dziecko do spojrzenia w głąb siebie i poszukania odpowiedzi na pytanie „Skąd się wziął mój wybuch?”. Dziecko samo dociera do sedna problemu, umie go nazwać i określić – uczy się szukania prawdziwych przyczyn i źródeł swoich emocji. Dzięki rodzicom uczy się definiowania swoich uczuć i emocji, uczy się ich określania, nazywania i panowania nad nimi w sposób świadomy i zdrowy. To regulowanie emocji, a nie ich tłumienie. Jaka jest różnica? Taka „rozgryziona” emocja, której przyczyny znamy i potrafimy nazwać wygasa i pokazuje, co w danym momencie jest ważne dla człowieka, jaka potrzeba nie została zaspokojona i skąd zrodziła się frustracja. W ten sposób potrzebę można zaspokoić w sposób akceptowalny i z poszanowaniem granic również innych osób. Zaspokojenie potrzeby usuwa frustrację, a z nią emocję, która była sygnałem alarmowym. Dziecko uczy się dojrzałych reakcji i zachowań zamiast tłumienia.
Ciekawa strategia? Moim zdaniem bardzo. To droga do zrozumienia, a nie „szkolenia”. Zrozumienia własnego dziecka, ale jednocześnie droga, która samemu dziecku pozwala siebie zrozumieć.
Początkiem tej drogi może być książka „Self-Reg”, która pokazuje, jak radzić sobie w różnych sytuacjach, w których dzieci wybuchają. Jest przeznaczona do wspólnego czytania z dzieckiem, więc od razu pomaga również jemu uporać się z trudnymi doświadczeniami i zrozumieć, na czym one polegają. Składa się z kilku opowiadań. Każde z nich dotyczy nieco innej sytuacji. Pokazuje jej przebieg oraz jej rozładowanie. Następnie znajduje się informacja dla rodziców, która tę sytuację analizuje i uzasadnia, dlaczego bohaterowie opowiadania postąpili w taki, a nie inny sposób. Taka konstrukcja i analityczne podejście powoduje, że rodzicom też jest łatwiej pewne kwestie zrozumieć. Dzięki temu nie jest to autorytarnie narzucona strategia: „tak, bo tak jest dobrze”, tylko zaproponowana opcja, wraz z argumentacją i uzasadnieniem, dlaczego może się to okazać skutecznym rozwiązaniem.
Decyzja i tak należy do Ciebie.