„Burza” Mieczysława Gorzki to porywająca historia, od której wprost trudno się oderwać. Lubię thrillery, ale ten okazał się wyjątkowym mistrzostwem. Ukłony dla autora za sam pomysł na fabułę i jej poprowadzenie.

Krótko o książce. Nie jest długa, a fabuła nie jest rozwleczona. Autor zrezygnował ze zbędnych wątków pobocznych na rzecz głównego tematu, co jest ogromnym plusem. Dzięki temu książka przez cały czas trzyma w napięciu, a emocje nie rozmywają się na przydługich opisach czy niepotrzebnych odejściach od tematu.
Język autora jest prosty, ale jednocześnie bardzo barwny, sugestywny i emocjonalny. Akcja płynie szybko i sprawnie i praktycznie każdy fragment historii ma jakieś znaczenie i z czymś się łączy. Do tego dochodzą zaskakujące zwroty akcji. Gdy jesteś już tuż, tuż od wyjaśnienia kawałka łamigłówki, wydaje Ci się, że za chwilę wszystkie elementy wskoczą na właściwe miejsce, dzieje się coś takiego, że znowu tracisz orientację i musisz składać wszystko razem od nowa.
Wprowadzenie do fabuły
Justyna jest policjantką po przejściach. Rozeszła się z mężem i od tamtego czasu z nikim nie związała się na poważnie. Kilka miesięcy przed rozpoczęciem akcji powieści zaczęła romans ze swoim partnerem ze służby. Niestety, ich relacja zakończyła się w dramatycznych okolicznościach, a Justyna ciągle nie mogła się po tym pozbierać.
Pewnego dnia przyszedł do niej jej były mąż, pracujący w szeregach ABW i zaproponował Justynie powrót do pracy, wyłącznie na czas rozwiązania jednej zagadki, z którą od dłuższego czasu nie byli w stanie sobie poradzić. Okazało się, że policja znalazła latem ciało małego chłopca, który z pewnością został zamordowany. Brak jakichkolwiek śladów, dziwne ubranie chłopca (zimowe) i żadnych wskazówek skłoniły śledczych do sięgnięcia po wsparcie właśnie Justyny.
Dziewczyna decyduje się wziąć udział w śledztwie i rozwikłać zagadkę. Po podpisaniu stosownych dokumentów otrzymuje dostęp do akt, a tam okazuje się, że śledczy znaleźli nie jednego chłopca, ale kilka takich samych ciał. Nie podobnych. Tych samych. Przeprowadzone badania genetyczne potwierdziły, że ciała należą do tej samej osoby.
Sprawa zaczyna się coraz bardziej komplikować, bo nawet w przypadku bliźniąt jednojajowych kod genetyczny jest nieznaczne różnorodny. Tu tej różnorodności nie było. Justyna dostaje zespół i razem z nim muszą wyjaśnić tę zagadkę. Trop prowadzi ich do Oskara. Mężczyzny, którego praktycznie nie ma w żadnych rejestrach, występuje pod różnorodnymi tożsamościami i całe swoje życie podporządkował uciekaniu i ukrywaniu się.
W tym momencie akcja, choć i tak szybka, nabiera jeszcze większego tempa. Zaczyna toczyć się wręcz z zawrotną prędkością. Ale… nie powiem Ci, w jakim kierunku zmierza i co się ujawnia.
Burza – miks, który wyszedł fantastycznie
Czym zatem jest Burza? Czy to kryminał, czy thriller? Powiem tak, to połączenie zagadki kryminalnej i śledztwa, z elementami mrocznego thrillera i powieści sci-fi. Swoją rolę odgrywa fizyka kwantowa, moc ludzkiego umysłu oraz siła relacji.
Odkrycie fragmentu układanki, zamiast wyjaśnić i poprowadzić krok do przodu, powoduje, że temat jeszcze bardziej się komplikuje i zaciemnia.
Bohaterowie powieści są prawdziwi, realni i autentyczni. To postacie z krwi i kości, które spodziewałbyś się spotkać na ulicy. Są rzeczywiści, a nie wymyśleni, wykreowani. Każdy z nich też jest inny, charakterystyczny i łatwo go zapamiętać.
Poprzez połączenie wielu różnych wątków Mieczysław Gorzka stworzył własny gatunek powieści. Ten miks wyszedł mu naprawdę genialnie i jest nie do podrobienia. Książka zaskakuje, trzyma w napięciu i wręcz „zmusza” do tego, by przeczytać jeszcze jedną stronę i jeszcze jedną, i jeszcze jedną 🙂
Jest jak powiew świeżości zarówno w kontekście historii kryminalnych, thrillerów, jak i powieści sci-fi. Jest inna zarówno w warstwie fabularnej, jak i koncepcyjnej. To niesamowite zestawienie różnych pomysłów nie jest sałatką owocową, ale prawdziwym wykwintnym daniem, które musisz zjeść do samego końca. Inaczej się nie da 😉
Burza – kilka słów na koniec
Tytułowa burza również odgrywa w książce swoją rolę. Jest jednym z elementów układanki, który wiele porządkuje i wprowadza pewien sens do pierwotnej zagadki kryminalnej.
Warto jeszcze wspomnieć o zakończeniu historii. Prawda jest taka, że czytałam już wiele książek, które miały wspaniałą, fantastyczną wręcz fabułę, a potem autor serwował koniec, który był niewspółmiernie słaby do reszty. Mieczysław Gorzka uniknął tego problemu! Nie dość, że poprowadził wspaniale fabułę, to jeszcze dał jej efektowne zakończenie. Na żadnym etapie tej książki nie spodziewałabym się, że tak właśnie skończy się ta historia. Zakończenie jest trafione, zaskakujące i trudne do przewidzenia. To jedna z tych książek, co do których nie masz pojęcia, czego spodziewać się na następnej stronie i tak jest aż do ostatniej kropki. Nie mam pojęcia jak autor wpadł na takie właśnie zakończenie, ale wybrał najlepsze z możliwych.
Gorzka wyszedł ze schematów i szablonów. A to poprowadziło go w kierunku innowacyjnej powieści o niesamowitym charakterze. Przeczytałam ją jednym tchem. Nie umiałam się od niej oderwać. Bo to książka, której się nie odkłada, dopóki się jej nie skończy.