Panią Emilię poznałam pośrednio już parę lat temu, gdy pierwszy raz trafiłam na link z jej blogiem. Usiadłam wtedy przy nim i nie bacząc, że mam małe dzieci, które nie dają mi zbyt wiele szans na sen, zarwałam całą noc. Z zapartym tchem czytałam o dramatycznym roku zmagań o życie Laury – córeczki pani Emilii.