Opowieści z dreszczykiem lubi wielu z nas. Strach ma wielkie oczy, ale czasem trzeba się z nim zmierzyć, żeby się o tym przekonać. Trzeba się troszkę pobać, by zobaczyć, że lęki były wyolbrzymione. To samo dotyczy zarówno dorosłych, jak i dzieci. Boimy się różnych rzeczy, zdarzeń i zjawisk.
Jeden boi się pająków, drugi wody, a jeszcze trzeci rozmowy z obcą, mało znaną osobą. Czasem ten lęk tylko trochę utrudnia, a czasem może być przerażający.
Różnie też sobie z nim radzimy. Niektórzy wybierają strategię unikania. Jak się nie natknę na coś, co mnie przeraża, to nie będę czuć lęku. Proste 🙂 Inni próbują swój strach oswoić, pojednać się z nim, poprzez oglądanie strasznych filmów, czytanie historii grozy, czy bezpieczną formę kontaktu ze źródłem swoich obaw (np. oglądanie filmów przyrodniczych o pająkach).
Dziecięce strachy
Dzieci również mają swoje lęki i strachy. Czasem rodzą się one niepostrzeżenie, trudno znaleźć ich źródło, a czasem to sami rodzice lub otoczenie nieświadomie je wzbudzają. Mówienie do dzieci, że przyjdzie „pan i je weźmie”, że „zostaną same w ciemnym pokoju za karę”, wychowawczo nie ma żadnego pozytywnego znaczenia, a jedyne co można w ten sposób osiągnąć to właśnie rozbudzenie w dzieciach lęku.
Ogólnie straszenie jest bardzo słabą „metodą wychowawczą” (wcale nią nie jest, ale bywa tak traktowane). Mnie samej zdarzyło się, gdy robiłam z moim synem (jeszcze wtedy trzylatkiem) zakupy, że jakaś starsza pani „chciała go zabrać, bo marudził”. Moja wściekłość (na wtrącanie się z jednej strony i na straszenie z drugiej) zawsze się wówczas zmieniała w energię do obrony dziecka.
No tak się po prostu nie robi i już!
Jednak nie o tym dzisiaj 🙂 Te rozważania o strachu i lęku to punkt wyjścia do pokazania Wam dwóch fantastycznych książek od wydawnictwa Harper Collins. Chodzi mi o dwa tomy z serii „Opowieści z dreszczykiem”.
Opowieści z dreszczykiem
W tej serii jak na razie ukazały się trzy książki, z czego my mieliśmy przyjemność zapoznać się z dwiema.
Na początek Disney.
Opowieści z dreszczykiem. Disney
To seria krótkich historyjek z jakimś „strachem” w tle. A to Piotruś Pan i Wendy opowiadają o klątwie kruka, która ma przerazić kapitana Haka. Piękna próbuje rozwikłać jakąś tajemniczą historię zaginionego rozdziału z książki Bestii. A to jeszcze jeden ze szczeniaków (101 dalmatyńczyków), chcąc wziąć udział w ważnej akcji, znika i gubi się w wielkim mieście.
Każda z nich zawiera w sobie element malutkiego strachu i lęku. Każda z nich pokazuje, jak zmierzyć się z niepokojami i jak wielką rolę odgrywa wyobraźnia w czasie doświadczania strachu. A okazuje się, że wyobraźnia potrafi sporo namieszać. Gdy się czegoś boimy- urasta to do rangi olbrzyma. Nawet jeżeli jest tylko drobinką.
W ten sposób dochodzi do eskalacji strachu, który może stać się przerażający i nie do pokonania. Racjonalizowanie sytuacji, uspokojenie emocji i usłyszenie swojego głosu racjonalnego może tu okazać się bardzo pomocne. Sprawi, że zaczniesz działać logicznie, z planem i stracenie będzie mógł Cię sparaliżować.
I taki właśnie jest (między innymi, bo każda historyjka niesie nieco inny) przekaz tych opowiastek. Pongo znajduje swojego szczeniaka, ale pomocą służą też spotkane po drodze zaprzyjaźnione zwierzęta, która podpowiadają maluchowi, co powinien zrobić. Piękna prosi o pomoc w rozwikłaniu tajemnicy. Kapitan Hak próbuje racjonalnie wytłumaczyć „objawy” rzekomej klątwy kruka.
Opowieści z dreszczykiem. Straszne historie Maszy
Ta część natomiast świetnie się sprawdzi, gdy masz w domu Malucha, który jest dość lękliwy. Masza opowiada historie dzieci (tym razem bohaterami są zwykłe dzieci – nie postacie z bajek), które bały się różnych rzeczy. Jedno z nich bało się wody, inne bało się jeździć na rowerze, jeszcze inne bało się… wszystkiego.
Każda historyjka rozpoczyna się krótkim wstępem Maszy. Wprowadza, jaki będzie temat przewodni. Dalej toczy się już właściwa opowieść, ale zakończona happy endem. Chłopiec, który bał się roweru, śmiga na nim razem z koleżanką. Ten, który bał się wody pływa jak ryba. A dziewczynka, która bała się wszystkiego odkrywa w sobie dar do opowiadania strasznych historii i dostrzega, jak bujną ma wyobraźnię.
Na koniec, Masza podsumowuje każdą z historii. Pokazuje, że lęki są w dużym stopniu w naszej głowie. Oczywiście, sam strach jest bardzo potrzebny. Wykształcił się ewolucyjnie i dzięki niemu nasi przodkowie przetrwali (jaki byłby los ludzkości, gdyby nasi przodkowie nie bali się lwa czy tygrysa?). Dziś również informuje nas o potencjalnym niebezpieczeństwie i pozwala podjąć odpowiednie działanie (walkę lub ucieczkę).
Jednak nie zawsze ten lęk czy strach jest naturalną reakcją. W historii o rowerze, chłopiec się bał, bo ciągle słyszał, by na siebie uważać. Nie biegnij, bo się przewrócisz. Nie skacz, bo się uderzysz. Gdy tak ciągle był ostrzegany – naturalnym się stało, że bał się nowych aktywności, bo przecież coś może sobie zrobić.
Wystraszyć strach 😉
W prostych, zrozumiałych dla maluchów słowach, Masza wyjaśnia, że strach ma wielkie oczy. I choć warto zachować ostrożność, to nie trzeba się bać wszystkiego i czasem po prostu warto spróbować. Książeczki są czarujące, żeby nie powiedzieć „zaczarowujące”.
Dają energię, siłę i motywację do mierzenia się ze swoimi lękami. Mogą być dla dzieciaczków świetnym źródłem mocy i wsparcia. Po prostu warto je czytać razem z nimi, a potem chwilę omówić dany temat. Gdy zobaczą, że rodzic jest dodatkowym źródłem siły, będą mieć w sobie jeszcze większą wolę zmierzenia się ze swoją wyobraźnią, która podpowiada im przerażające obrazy.