Jak wychowywać dziecko? To pytanie od lat stawiają sobie rodzice, a potem kolejne pokolenia przychodzą z tym samym dylematem. Co zrobić i jak działać, by pomóc dziecku stać się zdrowym (psychicznie), dojrzałym i szczęśliwym człowiekiem?

Jakie działania podjąć i jaką postawę przyjąć, by wykształcić w dziecku zasoby niezbędne do tego, by umiało sobie w przyszłości radzić z porażkami i niepowodzeniami, by miało adekwatną samoocenę i nie musiało sobie kompensować w dorosłym życiu swoich braków z dzieciństwa?
Z tym trudnym zagadnieniem mierzy się w swojej książce Maria Molicka. I choć nie daje gotowych recept czy przepisów (wszak dzieci to nie ciasto, nie da się ich ukształtować wedle przepisu) to wskazuje ogólny kierunek, w którym warto pójść.
Emocje kluczem do zrozumienia
Przede wszystkim autorka wskazuje na ogromną rolę emocji w procesie budowania więzi między dzieckiem i jego opiekunami oraz w procesie kształtowania się dojrzalej osobowości. Jej zdaniem bardzo ważne jest, by w pierwszej kolejności opiekun nawiązał kontakt ze swoimi emocjami, a następnie uczył tego samego swoich podopiecznych.
Nazywanie obserwowanych stanów emocjonalnych jest pierwszym etapem edukacji emocjonalnej dziecka. Pomaga mu zrozumieć, co się z nim dzieje i z czego te stany wynikają. Drugim etapem jest pokazywanie, jak sobie z nimi radzić i podsuwanie tych sposobów dziecku. Co ważne, jeżeli uczysz dziecko, że z gniewem czy złością trzeba sobie radzić, pamiętaj, że musisz dać dziecku przykład, jak to zrobić. Jeżeli opiekun nie radzi sobie z nerwami, dziecko też się tego nie nauczy.
W temacie emocji autorka wskazuje też, że bardzo ważne jest akceptowanie wszystkich stanów emocjonalnych. Mimo tego, że niektóre nie są przyjemne (złość, gniew, frustracja), to nie znaczy, że mamy je tłumić i spychać na dalszy plan. Należy je przyjąć i umieć się nimi zaopiekować. Tylko w ten sposób dziecko sobie z nimi poradzi. Jeżeli czuje gniew, to należy to po prostu przyjąć. Następnie zapytać, co spowodowało ten stan, jak dziecko postrzega tę sytuację i co należy zrobić (zdaniem dziecka), by rozwikłać problem. Na początku maluszek nie będzie wiedział, jak sobie poradzić. Rolą rodzica jest wtedy podpowiadanie możliwych rozwiązań i delikatne sugerowanie, które z nich będzie najlepsze. Z czasem nauczy się samodzielnego podejmowania decyzji.
Zaspokajanie potrzeb daje dobrą podstawę
Drugim istotnym elementem jest zaspokajanie potrzeb dziecka i nie chodzi wyłącznie o te podstawowe. Dziecko potrzebuje czuć się akceptowane, chce przynależeć do rodziny i potrzebuje poczucia bezpieczeństwa. Zaspokojenie tych potrzeb daje świetną bazę do rozwoju. Dziecko, które czuje się akceptowane i bezpieczne, nie boi się podejmowania różnych prób i ponoszenia porażek. Wie, że bez względu na wynik jego wysiłków – będzie cały czas ważne dla rodziców.
Dziecko, które jest chwalone wyłącznie za wyniki, za efekty swojej pracy, wie, że bez wyników jest bezwartościowe, a to nie służy harmonijnemu rozwojowi. Naturalnie, nie chodzi o chwalenie dziecka za całkowity brak wyników. Jeżeli nie podejmie wysiłku, nie ma podstaw do chwalenia. Dziecko musi dać coś od siebie. Postarać się, chcieć uzyskać wynik – wtedy można je pochwalić. Jeżeli nie przykłada się do pracy (np. rysowania), to chwalenie jest bezzasadne.
Jednak nie należy też krytykować. Małe dzieci nie są w stanie przyjąć krytyki, nawet konstruktywnej. Trzeba powiedzieć w delikatny sposób, że mogło się bardziej postarać, żeby spróbowało się bardziej przyłożyć. Że następnym razem, gdy bardziej się skupi lub przyłoży, z pewnością pójdzie mu lepiej. Można zapytać, z czym dziecko miało największy problem. Czy potrzebuje wsparcia lub podpowiedzi? Który element pracy, który etap wymaga obecności i pomocy rodzica? Dziecko uczy się proszenia o pomoc, radzenia sobie w towarzystwie innych i dążenia do poprawienia swojej pracy. Przy czym pomoc nie może polegać na wyręczaniu. Trzeba dziecku podpowiedzieć, jak zrobić, zasugerować możliwe opcje, pokazać. Jednak główną część pracy maluch powinien wykonać sam, by nauczyć się podejmowania prób i wdrażania nowych strategii działania.
Na koniec autorka formułuje tezę, z którą ja się bardzo zgadzam. Nie ma jednoznacznych wskazówek na temat tego, jak wychować dziecko. Każdy z nas jest inny. I na jednego zadziała ciche i kojące słowo, by go uspokoić, a inny potrzebuje pięciu minut w samotności. Nie można do dzieci podchodzić, jak do urządzenia: z instrukcją obsługi. Trzeba ją samemu „rozpracowywać” i uczyć się takich działań, które danemu dziecku służą najbardziej.