Z reguły nie przypadają mi do gustu książki, które dzieją się w alternatywnej rzeczywistości. Wiecie, postapokaliptyczny świat, podzielony na klany, czy frakcje. I nie ma znaczenia czy ta alternatywna rzeczywistość ma miejsce w przyszłości, czy w przeszłości. Czy motywem przewodnim są dziwaczne urządzenia przyszłości, czy wręcz przeciwnie, akcja dzieje się w świecie nawet bez elektryczności. Krótko mówiąc, nie pociąga mnie świat fantastyki. Świetnie zaprojektowana akcja książki Zrodzona z ognia, sprawiła, że nie tylko chciałam ja przeczytać do końca, ale wręcz nie mogłam się od niej oderwać.
W takim właśnie średniowiecznym świecie podzielonym na klany rozgrywa się akcja Zrodzonej z ognia. Z tego co wiem, ukazały się już kolejne tomy tej historii, ja natomiast miałam okazję zapoznać się z pierwszą częścią.
Dwunastka, która pochodziła z jednego z klanów ludzi zamieszkujących na ziemi, postanawia wyrzec się swojego imienia i swojego pochodzenia, by wstąpić do szkoły Hunting Lodge i zostać łowczynią. Jako adeptka złożyła uroczystą przysięgę wierności zasadom łowców. Jest w niej jednak bardzo dużo chłodu, wręcz lodowatości. Z nikim się nie zaprzyjaźniła w akademii, a wręcz przeciwnie – ma wielu wrogów i nikt jej nie lubi. Jest oschła, agresywna, nieprzyjemna. Zamiast odzywać się do pozostałych adeptów, warczy i mruczy. Jest tylko jedna dziewczynka, Siódemka (adepci wyrzekają się dotychczasowych imion; nowe otrzymają po zakończeniu szkolenia i przejściu rytuału krwi), która zwraca się do niej serdecznie. Dwunastka nie odwdzięcza jej się tym samym – przeciwnie – ją również traktuje z pogardą i wyższością.
Pewnego dnia akademia zostaje zaatakowana przez gobliny i inne wrogo nastawione stworzenia. Podczas toczących się walk dochodzi do ogromnego zamieszania. Gdy sytuacja się uspokaja, łowcy dostrzegają, że zniknęła jedna adeptka. Podejmują decyzję o wszczęciu poszukiwań. Tymczasem Dwunastka, która dowiaduje się, że to właśnie siódemka została porwana, decyduje się na samodzielne poszukiwania.
I tu rozpoczyna się zasadnicza akcja książki. Dwunastka wyrusza nie tylko po to, by uratować koleżankę, ale jak się okazuje, również po to, by przejść osobistą przemianę. Jak się można spodziewać, motyw drogi staje się symbolem ścieżki, jaką Dwunastka musi przejść, by przepracować własne traumy, które uczyniły ją oschłą i lodowatą. W wyprawie nie bierze udziału sama. Towarzyszą jej jeszcze inni, choć ona tego towarzystwa początkowo w ogóle nie chce. Jej agresywne zachowanie ma na celu odstraszenie innych. Jest samotniczką i chce swój status utrzymać. Nie chce się angażować, bo już raz została zraniona. Boi się powtórki.
Dlaczego to Siódemka została porwana i po co? Jak potoczą się dalsze losy Dwunastki? Czy przejdzie przemianę? Co z pozostałymi członkami wyprawy? Czy dla nich ta podróż również będzie formą drogi rozwojowej?
Książka nie daje się odłożyć. Nagłe zwroty akcji i zaskakujące wydarzenia powodują, że trudno jest przerwać czytanie. Do tego świetny język i styl powieści sprawiają, że czyta się ją lekko i przyjemnie. Czas płynie przy niej szybko, a książka angażuje i prowadzi sprawnie do zakończenia. Ja naprawdę nie lubię fantastyki 🙂 Ale kolejne tomy Zrodzonej z ognia z pewnością przeczytam.