Mam czasem wrażenie, że mama małego dziecka, takiego do 3 lat, ma na czole napisane „możesz mnie śmiało pouczać”. Otoczenie rwie się do niej z „dobrymi radami” – nieważne, czy o nie prosiła, czy nie. A jak nie prosiła, to i tak dostanie. Mama maluszka, która i tak jest zmęczona swoimi standardowymi zadaniami, otrzymuje w pakiecie dodatkowy obowiązek: dziękowanie za poradę. Jeżeli chce to robić grzecznie, wspina się na wyżyny swojej dyplomacji, by stanowczo, ale łagodnie podziękować i zamknąć temat. Jak będzie zbyt łagodna, otrzyma więcej cudownych podpowiedzi. Jak będzie zbyt stanowcza – to jest gburowata i pozjadała wszystkie rozumy. Tymczasem, warto zrozumieć, że taka młoda mama szuka. Szuka drogi do zrozumienia swojego dziecka i zrozumienia się z nim. Szuka jego potrzeb, które trzeba zaspokoić (poza oczywiście podstawowymi, bo to pewnie wie). Szuka nici porozumienia. Wtrącanie się nie jest ani potrzebne, ani pomocne. A ciekawe, że mama nastolatka jakoś tak wielu dobrych rad nie dostaje. Czyżby nie było specjalistów od okresu dorastania? 😉
Załóż czapeczkę, zdejmij czapeczkę
Lato, słońce, maluch w wózku. Mama zakłada czapeczkę z daszkiem lub kapelusz z rondem, by osłonić oprócz główki również oczka dziecka, żeby słońce nie drażniło. Oto co może usłyszeć:
Zdejmij mu tę czapkę, przecież jest gorąco! No właśnie dlatego ma czapkę??
Odsłoń mu oczy, przecież nic nie widzi! Nie nic, tylko mniej, a jak mu odsłonię, to rzeczywiście zaraz straci wzrok, jak go słońce oślepi.
Po co ta czapka? Chusteczka wystarczy. Nie musisz zakładać czapki. Ty się nie musisz odzywać, a jednak to robisz… No cóż.
Lato jest ogólnie świetnym momentem na pouczenia:
- zawieś mu pieluszkę na budzie (i ugotuj w tym beztlenowym namiocie, który przez to powstaje);
- załóż buciki, niech się przyzwyczaja (skoro nie chodzi, to niech ma buciki – to przecież ma mnóstwo sensu; Twój rozmówca się gotuje w butach, więc Twoje dziecko też musi);
- czemu jest w samej pieluszce? załóż chociaż spodenki (tylko po co, skoro siedzi w wózku i jest gorąco – pielucha wystarczy);
- zdejmij bluzeczkę, to dziecko, jeszcze nic nie rozumie, nie wie, że na golasa lata (a Ty, jako mama nie musisz dbać o bezpieczeństwo i godność swojego dziecka – przecież tego nie rozumie, że nie dbasz);
- odsłoń oczy, dziecko nic nie widzi (tak, bo obserwowanie otoczenia jest ważniejsze niż zabezpieczenie oczu przed słońcem);
- o, smoczek Ci wypadł – obliż (bo Twoje bakterie próchnicowe nie przedostaną się do buzi dziecka i nie zaczną tam swoich harców);
- marudzi, pewnie jest głodne, daj biszkopta zamiast owoców, owocami się ubrudzi (bo każdy przecież wie, że biszkopty są zdrowsze niż jakieś tam jabłka czy maliny);
- dajesz mu samą wodę?! Przecież to bez smaku, chociaż trochę sokiem zalej, żeby była słodsza. Jak to lubi wodę?? (bo pakowanie w dziecko cukru od najmłodszych lat to najlepsza możliwa dieta).
I wiele, wiele innych. Zapewne znacie to z własnego doświadczenia (śmiało! dopiszcie w komentarzach porady, które Wy słyszycie. Chociaż się pośmiejemy, to w przyszłości łatwiej nam będzie spokojnie reagować na kolejne pouczenia).
Jak na to reagować? Naturalnie, jako że cały czas staramy się działać i postępować w duchu NVC (porozumienia bez przemocy) odradzamy agresywne reakcje, również takie, które mają znamiona biernej agresji. Ja staram się być asertywna. Odpowiadam: „dziękuję, mamy inne metody, u nas się sprawdzają” lub „dziękuję, jak będę potrzebowała pomocy, to zapytam/poproszę” lub po prostu „Nie, inaczej działamy/funkcjonujemy/jemy itp.”
Jestem mamą i mam prawo samodzielnie decydować o tym, czy moje dziecko jest w bluzce, spodniach i czapce, czy nie. Skoro ktoś wyrywa się z pouczeniami, musi liczyć się, że z nich nie skorzystam. A ja mam prawo ich nie przyjąć.
To tylko letnie – spacerowe pouczenia, a przecież okazji do dawania „dobrych rad” jest znacznie więcej. Podzielicie się swoimi