W swoich książeczkach podejmuje Pani tematy, które budzą sporo kontrowersji. Co ważne, pokazują one Pani rzeczywiste poglądy i styl życia całej Pani rodziny, a więc i 2,5-letniej córeczki. Czy w związku z tym spotyka się Pani z krytyką, czy raczej podziwem i zrozumieniem? Wiele osób sądzi np., że dieta wegańska nie jest odpowiednia dla dziecka.
Rzeczywiście weganizm wciąż jeszcze budzi kontrowersje. Jednak im więcej mówi się o pozytywnych skutkach stosowania diety roślinnej, tym szybciej zmienia się nastawienie wobec wegan. Amerykańskie Stowarzyszenie Dietetyczne wyraża stanowisko, że: „odpowiednio zaplanowane diety wegetariańskie, w tym diety ściśle wegetariańskie, czyli wegańskie, są zdrowe, spełniają zapotrzebowanie żywieniowe i mogą zapewniać korzyści zdrowotne przy zapobieganiu i leczeniu niektórych chorób. Dobrze zaplanowane diety wegetariańskie są odpowiednie dla osób na wszystkich etapach życia, włącznie z okresem ciąży i laktacji, niemowlęctwa, dzieciństwa, dojrzewania oraz dla sportowców.” Podobnie brzmi stanowisko Światowej Organizacji Zdrowia.
Nie spotkałam się nigdy z krytyką moich wyborów. Raczej z życzliwą ciekawością. Coraz więcej ludzi zaczyna rozumieć, że zawartość naszych talerzy nie jest sprawą tylko naszych osobistych wyborów. To, co jemy, ma oczywiście wpływ na los zwierząt. Warto jednak też zwrócić uwagę na zależności między tym, co jemy a eksploatacją środowiska naturalnego. Produkcja mięsa i nabiału jest bardzo obciążająca dla natury (chodzi tu głownie o zużycie wody i emisję gazów cieplarnianych). Produkowanie pożywienia roślinnego jest tańsze i o wiele bardziej ekologiczne. Często spotykam się z miłymi reakcjami. Ostatnio na jednym z portali społecznościowych przeczytałam komentarz: ”jesteście bardzo inspirującą rodzinką”. Cieszę się, że ktoś nas w ten sposób postrzega. Bardzo bym chciała, by moja rodzina była takim dowodem na to, że się da i że weganizm może być łatwy i przyjemny.
Co Panią skłoniło do stworzenia serii historyjek o Tosi? Zależało Pani na napisaniu książeczki dla dzieci, która przekazywać będzie określone wartości? Czy może są one skierowane również do rodziców, aby ich „nawrócić”, pokazać im inną drogę?
Tosia narodziła się w mojej głowie, kiedy zaszłam w ciążę i szukałam książek dla mojej córeczki. Chciałam stworzyć dziewczynkę, z którą będzie się mogła kiedyś zaprzyjaźnić moja córka. Tosia przeżywa dylematy związane ze stylem życia, jaki wybrali jej rodzice. Wyobrażam sobie, że Matylda też może kiedyś zastanawiać się, dlaczego jesteśmy weganami. Tosia chce wiedzieć, znać prawdę. Jej rodzice nie mówią jej wszystkiego, bo boją się, że jest za mała. Moja bohaterka pokazuje, że z dziećmi można rozmawiać o wszystkim. Pan Kudełko zabiera Tosię w podróż, by oddać głos zwierzętom. Prawdziwym zwierzętom: świniom, krowom, kurom, nie małym pluszowym świnkom o dźwięcznych imionach (zwierzęta w naturze nie noszą ludzkich imion). Mamy więc w książeczce rozmowę dziecka i zwierząt – podmiotów, którym głos bardzo często jest zabierany. Tosia chce sama zdecydować o tym, co trafi na jej talerz. W swoich wyborach postanawia kierować się nie tylko smakiem. Poznaje los zwierząt hodowanych dla mięsa, mleka i jaj. I podejmuje samodzielną decyzję. Chciałam też pomóc innym rodzicom w rozmowach z dziećmi na temat weganizmu. Mam poczucie, że przygody Tosi i Pana Kudełko mogą stać się dla niektórych przyczyną zmian.
Pani córeczka pójdzie w świat z określonymi wartościami wyniesionymi z domu. Nie obawia się Pani, że jednak skusi się – np. pod wpływem rówieśników – na jedzenie mięsa?
Oczywiście, że się obawiam. Który rodzić nie boi się tego że dziecko nie będzie podzielać jego ideałów? Próbujemy zasiać w Matyldzie nasionko empatii. Chcielibyśmy, by kiedyś wybierała tak jak my. Mam nadzieję, że staniemy na wysokości zadania i będziemy potrafili opowiedzieć jej, czym jest weganizm i dlaczego jest dla nas tak ważny. A może w ramach buntu zamiast palić papierosy pójdzie na mięsne burgery (śmiech). Dziś jest dzieckiem i my, rodzice, wybieramy za nią (dietę, przedszkole itp.), kiedyś to będą jej decyzje. Nam nie pozostanie nic innego jak w pokorze je akceptować.
Wszystkie Pani książeczki mają jedną cechę wspólną: promują szacunek do zwierząt. Oprócz pisania angażuje się Pani osobiście w różne akcje mające na celu zwiększenie świadomości społecznej na temat tego, jak traktowane są zwierzęta – zarówno te domowe, jak i te hodowane dla mięsa czy mleka. Czy w społeczeństwie, w którym dość mocno zakorzenione jest zamiłowanie do schabowego, rzeczywiście możliwa jest taka diametralna zmiana?
Jestem optymistką i według mnie ta zmiana już się dzieje. Na przykład w USA w 2014 roku zabito 400 milionów zwierząt mniej niż w 2007! To są wymierne liczby, które mówią o tym, że myślenie o zwierzętach, o weganizmie, diecie roślinnej zmienia się. Weganizm staje się też coraz łatwiejszy, coraz bardziej przystępny. Łatwo kupić w sklepie mleko roślinne, nie ma problemu, by w Internecie znaleźć przepis na wegańskie ciasto czy nawet kiełbasę. Informacje na temat diety roślinnej również stają się dostępne. Dietetycy, lekarze coraz częściej poszerzają wiedzę w tym zakresie. Oczywiście jeszcze wiele przed nami. I wciąż zderzyć się można na przykład z mitami na temat deficytów białka na diecie roślinnej. Zmiana, o której mówimy, nie musi być też taka diametralna. Nie każdy chce, może, potrafi odrzucić produkty odzwierzęce z dnia na dzień. Ale tu ważny jest każdy pojedynczy wybór, każde ograniczenie, bo mniejszy pobyt, to mniejsza podaż. Nie wyobrażasz sobie życia bez schabowego? Zacznij od bezmięsnych poniedziałków, zachęć do tego rodzinę, znajomych.
Najnowsza część historii o Tosi poświęcona jest cyrkowi. Ostatnio temat udziału zwierząt w cyrkach często przewija się w mediach. Niektóre miasta już zakazały „wstępu” takim cyrkom. Pani zdaniem dołączać będą do nich kolejne miasta czy to raczej tylko taki chwilowy zryw, który nie przyniesie oczekiwanego rezultatu w postaci końca istnienia cyrków ze zwierzętami?
Powtórzę jeszcze raz: jestem optymistką. Tak myślę, że to początek końca cyrków, w których wykorzystuje się zwierzęta.
Dziękuję za rozmowę.