Już niemowlęta chodzą na cudowne zajęcia dla dzieci, potem w przedszkolu zaczyna się angielski, balet, karate, cała gama zajęć artystycznych. Czy one coś dają dzieciom? Jak długo utrzymują się efekty takich zajęć?
Trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Dużo zależy od samego dziecka. Są takie dzieci, które bardzo aktywnie uczestniczą w zajęciach dodatkowych i szybko zaczynają robić różne rzeczy. A są i takie, które mają duże poczucie własnej autonomii i robią to, co im się w danej chwili podoba.
Zajęcia dodatkowe, podobnie jak samo przedszkole, może pomóc dzieciom, których rodzice nie za bardzo wiedzą, jak spędzać czas z dzieckiem. Nie wiedzą, jak się z nim bawić lub po prostu nie mają na to czasu. Trzeba jednak pamiętać, że organizatorzy, mniej lub bardziej wprost, obiecują, że uczęszczanie dziecka na takie zajęcia przełoży się później na jego sukcesy. Moim zdaniem, to są obietnice bez pokrycia.
Były robione jakieś badania na ten temat? Były porównywane grupy dokształcane w dzieciństwie z dziećmi niedokształcanymi?
W takich badaniach dzieli się dzieci na dwie grupy. W jednej grupie przeprowadza się zajęcia dodatkowe, a w drugiej nie. Okazuje się, że z początku w pierwszej grupie widać efekty takich zajęć. Natomiast później, po dłuższym czasie one zanikają i różnica między grupami zaciera się. Jeśli jednak ktoś ma ochotę na takie zajęcia chodzić i dobrze się na nich bawi, to ja jestem na tak!
Jak zajęcia dodatkowe wpływają na rozwój dziecka? Czy da się wpłynąć na to, żeby dziecko rozwijało się nie tylko teraz, na bieżąco, ale też na przyszłość?
Nie da się jednoznacznie odpowiadać na podobne pytania. Na pewno jest tak, że nie zawsze od razu widać efekty jakiegoś treningu. Czasem dziecko coś ćwiczy, a dopiero jakiś czas później następuje skok sprawności wykonywania tej czynności. Wiele zależy od gotowości mózgu do przyswajania danej umiejętności.
Dzieci, które wydają się być ogólnie dłużej niedojrzałe, dziecinne, mogą na tym zyskiwać w dłuższej perspektywie. Ich mózg jest dłużej plastyczny, a przez to bardziej podatny na uczenie. Rodzice muszą więc uważać, żeby tego nie zepsuć. Bo jak mózg ma wewnętrzny napęd do robienia różnych rzeczy, to robi je skuteczniej.
W jaki sposób można zepsuć rozwój dziecka?
Odbierając dziecku przyjemność z robienia różnych rzeczy. Robiąc z tego obowiązek. Czasami dziecko bardzo lubi rysować, potem rodzice zapisują je na zajęcia i z pasji robi się… praca! Owszem, są takie zajęcia i takie dzieci, którym to pomoże się rozwinąć. Nie można jednak przekładać każdego zainteresowania dziecka na rutynę i wymagać od niego regularności.
Co w takim razie mogą robić rodzice, którzy widzą, że dziecko ma talent?
Sposób rozwoju dziecka i jego talentu jest inny niż u dorosłych. Jeżeli wspieramy rozwój talentu dziecka, to należy pozwolić mu się rozwijać w sposób dziecięcy, najlepiej w formie zabawy. Zamiast ćwiczyć gamy, dziecko woli wymyślać własne piosenki, grać je, wygłupiać się i bawić. Inna sprawa, że rodzice często nie wiedzą, czy dziecko ma talent czy po prostu jakaś czynność sprawia mu przyjemność. Chyba nawet ważniejsze jest to, czy dziecko lubi daną czynność od tego, czy ma talent.
Zdarzają się sytuacje, że dziecko chciałoby grać na fortepianie, ale nie ma do tego predyspozycji. Ono czuje energię i zamiłowanie do tej czynności, ale wcale sobie z tym dobrze nie radzi. Nawet jeżeli dziecko ma rzeczywiście talent nie oznacza to wcale, że po dziesięciu latach ćwiczeń będzie wirtuozem. Może się okazać, że dalej będzie przeciętnym muzykiem.
Bywa też, że dziecko z dnia na dzień mówi, że ono nie chce już ćwiczyć, nie chce się już zajmować rozwijaniem swojej pasji. I co wtedy mają zrobić rodzice, którzy dużo zainwestowali w dziecko i wiązali nadzieje z jego talentem? Ważniejsze jest nie to, czy dziecko chodzi na zajęcia tylko, czy dorośli dają mu szansę powiedzieć, czy to dalej zaspokaja jego potrzeby. Według mnie jest to bardzo duża mądrość umieć zostawić to, co przestało sprawiać nam radość i zacząć coś nowego.
Warto też patrzeć na dziecko, czy ono się dobrze czuje w tym, co robi. Czasami jest tak, że dziecko jest zmęczone dodatkowymi zajęciami, ale z początku tego nie widać. Dopiero po jakimś czasie rodzice zauważają, że pogarsza mu się kondycja. Rozsądek polega na tym, żeby umieć to dostrzec i w odpowiednim momencie przerwać. Dorośli ludzie mają z tym trudność i najczęściej się męczą w tej samej pracy przez 10 lat.
Ale zmiana jest trudna, trzeba wyjść ze strefy komfortu.
Dzieciom łatwiej wychodzić ze strefy komfortu niż dorosłym.
A co z zajęciami dodatkowymi w żłobku, gdzie są dzieci poniżej trzeciego roku życia – czy takim dzieciom w ogóle są potrzebne zajęcia dodatkowe?
Dzieciom w wieku żłobkowym i przedszkolnym do rozwoju najbardziej potrzebna jest swobodna zabawa. Taka, przy której one naprawdę mogą robić to, co chcą, pod warunkiem, że nie robią nikomu krzywdy.
Co w takim razie w sytuacji, kiedy dziecko bawi się w przedszkolu, wybija godzina zajęć dodatkowych i ono musi natychmiast skończyć to czym jest zajęte i zacząć robić coś innego?
Nie powinno się tak robić, ponieważ dziecko ćwiczy wtedy swoją umiejętność koncentracji i motywacji, czyli czegoś, co mu się w życiu bardzo przyda.
Ale z drugiej strony wypracowuje to systematyczność, kiedy dziecko codziennie o tej samej godzinie ma zajęcia dodatkowe. Nie jest to żadnym atutem?
Dziecko może codziennie o tej samej porze swobodnie się bawić. Przyzwyczajenie do systematyczności i rutyny nie dla każdego dziecka jest dobre. Pamiętajmy, że te wszystkie powinności pomagają dorosłym tkwić w przekonaniu, że rozwój to coś, co się dziecku daje, a nie, co się w dziecku dzieje. Jeśli dziecko siedzi na dywanie i układa klocki albo biega z kolegami, to myślimy, że ono się nie rozwija i tylko marnuje swój czas. A ono właśnie wtedy rozwija swoją sferę społeczną i emocjonalną. Wiele zajęć dla dzieci jest niepotrzebnych i niefizjologicznych, trudno w nich znaleźć jakieś zalety.
Kiedy w takim razie zaczynają się pojawiać zalety zajęć dodatkowych? W wieku przedszkolnym czy szkolnym?
Zalety takich zajęć zaczynają się pojawiać, kiedy można dziecku coś konkretnego pokazać, np. zajęcia z ceramiki, na których ktoś pokazuje, o co chodzi, jak coś można zrobić. Na takich zajęciach dzieci powinny mieć dużo przestrzeni na pokazanie siebie. Nie powinny się one ograniczać tylko do wypełniania instrukcji i poleceń nauczyciela, bo wtedy nie mają żadnej wartości, tylko na wspólnym tworzeniu czegoś. Takie zajęcia zawsze będą miały przewagę nad tymi, gdzie się mówi: „a teraz weźcie kółko do ręki i przyklejcie tutaj”, jak w wojsku, jak w fabryce. A potem jest wystawa: 15 takich samych obrazków. Takie zajęcia nie mają żadnej wartości.
Kiedy, jako rodzice, zaczynamy dawać dziecku rozwój, zapisując go na dodatkowe zajęcia, a kiedy zabijamy jego naturalny potencjał?
Przede wszystkim warto patrzeć, co się dzieje z dzieckiem. Warto za nim podążać. Dzieci spotykają się w szkole i wiedzą, kto na jakie zajęcia chodzi. Nie trzeba wtedy długo czekać, by dziecko poprosiło rodziców, żeby oni zapisali je na jakieś zajęcia. I rodzice zapisują, nie pytając nawet, dlaczego akurat to. Albo można zabrać dziecko w jakieś miejsce i pokazać mu, jak to wygląda. Ono wtedy będzie mogło samo zdecydować, czy chce to robić.
A czy rodzice nie zapisują dzieci na zajęcia dodatkowe z myślą o jego przyszłej karierze zawodowej, wielkim sukcesie i pieniądzach?
Zapisują. Ale są też inne powody. Po pierwsze, nie chcą, żeby dziecko odpadło społecznie z grupy rówieśników. Zapisują je na zajęcia, żeby nie było jedynym, które nie chodzi. Jeżeli wszystkie dzieci idą na taniec, to zapisujemy dziecko na taniec, żeby nie siedziało samo w sali. I to nie jest po to, żeby przełożyło się na karierę, ale na tu i teraz. Żeby dziecko dobrze czuło się z rówieśnikami.
Po drugie, istnieje taka obawa, że jak dziecko nie będzie miało całego czasu wypełnionego, to mu będą głupoty do głowy przychodziły. Zapełniamy dziecku dzień od rana do wieczora zajęciami dodatkowymi, żeby nie podejmowało złych decyzji odnośnie swojego czasu. Niestety zabiera mu to możliwość uczenia się i wybierania. Gdy dzieci siedzą na trzepaku, rozwijają się społecznie, a rodzice myślą, że wtedy nic się nie dzieje.
Jakie są jeszcze inne przyczyny, dla których rodzice zapisują dzieci na zajęcia dodatkowe?
Jeżeli wszyscy dorośli zapisują swoje dzieci, a jeden rodzic swojego nigdzie nie zapisze, to wygląda to tak, jakby jego dziecko niczym szczególnym się nie wyróżniało. A skoro wszystkie dzieci chodzą na zajęcia to znaczy, że to dziecku jest potrzebne.
Kolejnym powodem jest brak zaufania do systemu edukacji. Rodzice nie wierzą, że dzieci pewnych rzeczy nauczą się w szkole. Dlatego posyłają je na dodatkowy angielski, na zajęcia sportowe czy plastyczne, po lekcjach.
Ostatnio przeprowadzałam ankietę wśród licealistów, w której pytałam o ich zainteresowania. Okazuje się, że większość z nich nie ma czasu na zajęcia dodatkowe, jednocześnie spędzając czas po szkole na zakupach, przy grach komputerowych, wśród znajomych. I rodzice nie wspierają ich w żaden sposób w rozwoju talentów i zainteresowań, a wręcz odwrotnie.
Wydaje mi się, że od pewnego wieku dzieci nie chcą uczestniczyć w takich zajęciach, ponieważ wiąże się to z zostawaniem w szkole po lekcjach. Dotyczy to nie tylko licealistów, ale też uczniów gimnazjum.
Ostatnio rozmawiałam z gimnazjalistami o ich zainteresowaniach. Na początku odpowiadali, że nie interesują się niczym. Dopiero po dłuższej rozmowie okazało się, że wielu z nich ma swoje pasje i robi fantastyczne rzeczy. Tylko oni nie traktują tego w kontekście zainteresowań, bo interesowanie się czymś kojarzy im się z zajęciami w szkole.
Dlaczego rodzice nie wspierają tych zainteresowań?
Ponieważ niektóre zainteresowania są bardziej podobne do wzorca tego czym człowiek powinien się zajmować, inne mniej. Dzieci mają różne zainteresowania, często takie, z których nie da się odnieść korzyści w przyszłości. Należy jednak dostrzec w dziecku pasję i zaangażowanie w to, co lubi robić, nawet jeżeli nie przekłada się to na konkretne zajęcia.
Wchodząc w dorosłe życie najwięcej reprezentują sobą osoby, które doświadczyły czegoś unikalnego. Nie chodzi tu o to, żeby dziecko chodziło na dodatkowy angielski jak wszyscy, tylko żeby miało coś od siebie do zaproponowania. Coś, co robi lepiej niż inni.
Poza tym, jak dziecko jest nastolatkiem, to rodzice obawiają się przynależności do grupy, bo grupa robi różne nieciekawe rzeczy. Dorośli wtedy chcą, by ich dziecko było inne, wyróżniało się czymś, myślało samodzielnie i było sobą.
Z czego jest dziecku zabierany czas na zajęcia dodatkowe?
To jest poważniejszy problem, bo często dzieci ten czas mają zabierany ze snu. Były przeprowadzane badania na ten temat i okazało się, że przeciętny czas spania dziesięcioletniego dziecka dzisiaj jest krótszy niż trzydzieści lat temu. Wpływa to na obniżenie ich potencjału intelektualnego i zwiększa zmęczenie.
Skraca się też czas, który rodzice mogliby spędzić z dzieckiem. Dziecko potrzebuje też doświadczenia życia rodzinnego, bycia razem. W przedszkolu czy w szkole dziecko może nauczyć się, jak być dzieckiem, ale tylko w rodzinie uczy się, jak być dorosłym. Życie składa się z prostych rzeczy takich jak odwiedziny u babci, wspólne upieczenie ciasta czy spacer po lesie. Praca w kuchni czy w ogrodzie bardzo dobrze wpływają na rozwój. Chodzi o to, żeby dziecko nie traktowało tego jak obowiązek, tylko, żeby miało z tego przyjemność. Nie ma rozwoju bez przyjemności.
Dziecko potrzebuje też czasu, żeby rodzicom coś powiedzieć, otworzyć się przed nimi. To się nie dzieje w jednej chwili, trzeba być razem. Wtedy uniknie się sytuacji, w której rodzice obudzą się w pewnym momencie i stwierdzą, że w ogóle nie znają swojego dziecka.
Dobrze, rezygnujemy z zajęć dodatkowych na rzecz wspólnego czasu w domu. I co w sytuacji, kiedy rodzice nie posiadają wystarczających kompetencji i zdolności, żeby przekazać dziecku wiedzę, nauczyć je czegoś? Zajęcia dodatkowe prowadzą przecież osoby, które znają się na tym, co robią.
Jest teraz taka moda zepchnięcia wszystkiego na zajęcia dodatkowe. Nie chodzi jednak, by dziecko uczył ktoś, kto zna się najlepiej na swojej dziedzinie. Ważniejsze jest, żeby rodzice pokazali swojemu dziecku, że można coś zrobić wspólnie nawet jeżeli nie robimy tego super. A jeżeli chcemy to robić lepiej, to możemy nauczyć się tego razem. Warto zachęcać dziecko do wspólnego poszukiwania odpowiedzi.
Jak więc najlepiej wspierać rozwój swojego dziecka?
Nie ma jednego wzorca rozwiniętego człowieka, do którego wszyscy mają dążyć i dziecko też tam powinno dotrzeć. Rozwój jest urzeczywistnianiem samego siebie. Pomocne są te wszystkie rzeczy, które dorośli robią, żeby dziecko umiało siebie szukać i budować. Polega to na ciągłym zwracaniu się do dziecka z pytaniami, co mu sprawia radość, co chce robić, jak się z tym czuje. Nie po to, żeby jemu było przyjemnie, tylko żeby się uczyło, jak sobą kierować.
Nie można jednak powiedzieć, że chodzenie na zajęcia jest gorsze od siedzenia w domu z rodzicami. Jedno i drugie ma swoją wartość.
Jak powinny wyglądać zajęcia dodatkowe, żeby dziecko się rozwijało?
Przede wszystkim zachęcam, by dzieci zainteresować i zainspirować. Zajęcia można prowadzić w formie zabawy, tak żeby dzieci same nie wiedziały, że się uczą. Dobry nauczyciel potrafi zachęcić dzieci do robienia różnych rzeczy – wtedy każde dziecko się w tym odnajdzie i z zaistniałej sytuacji dowie się, co mu się podoba i co lubi. Dajmy dziecku odkrywać i pokonywać trudności.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Emilia Kulpa
Współpraca: Tomasz Matuszczak
[…] Zajęcia dodatkowe uczą dzieci nie tylko nowych umiejętności, ale również pracy w zespole, cierpliwości oraz wytrwałości w dążeniu do celu. […]