Zapisać dziecko wiejskie do przedszkola? Pracuję w przedszkolu wiejskim powstałym przy udziale środków unijnych. Projekt zakładał, że przedszkole przez 9 godzin dziennie zapewni dziecku opiekę, a rodzic będzie mógł wyrwać się ze wsi do miasta w poszukiwaniu pracy. Projekt zakładał, a rzeczywistość weryfikuje.
Jedno jest pewne: zarówno dzieci miejskie, jak i wiejskie w wieku 3-5 lat powinny korzystać z edukacji przedszkolnej, której dobrodziejstwo dla wszechstronnego rozwoju jest nieocenione. FAKT! To początek edukacji, którą dziecko będzie objęte przez co najmniej kilkanaście lat swojego życia. Jaka jest zatem wiedza rodziców w tej kwestii? Muszę stwierdzić, że żadna! Przeraża mnie ogrom analfabetyzmu osób dorosłych, brak świadomości tego, jak ważna jest nauka w życiu człowieka. Rodzice często z ledwo podstawowym wykształceniem, popierający lenistwo własne i swoich dzieci, brak obowiązków, życie beztroskie z dnia na dzień. Tak wygląda rzeczywistość, w której pracuję.
Przedszkola na wsi
Przedszkole na wsi to wciąż rzadkość, więc tym bardziej dorośli powinni sobie cenić fakt, że nie muszą wozić dzieci do miasta. Niestety nie w każdym przypadku tak jest, a nawet mogę stwierdzić, że w większości nie jest. Siłą niejako trzeba namawiać do przedszkola, które – jako że finansowane ze środków unijnych – jest darmowe. Chętnych wciąż brak, choć dzieci mnóstwo. Dlaczego tak się dzieje?
Dla mnie powodów cała masa, choć jeden wysuwa się szczególnie: braki w edukacji rodziców. Często na wstępie rozmowy słyszę, że matka przychodząc pytać o przedszkole, w ogóle nie wie, co to jest. Nie ma pojęcia, jakie zadania realizuje przedszkole, czego dziecko się tu uczy, po co dziecku taka edukacja, bo sama nigdy do przedszkola nie uczęszczała. Do niedawna nie miałam pojęcia, jak może wyglądać życie dzieci na wsi.
Wraca pytanie, czy ludzkim jest dzielenie dzieci na wiejskie i miejskie. Według mnie ten podział sam się wyznacza. Rozpoczynając pracę w jednooddziałowym przedszkolu wiejskim, trafiłam bezpośrednio z dużej miejskiej placówki. Różnice widziałam już po pierwszym dniu. Dzieci tutaj są szalenie otwarte, śmiałe, bardziej pomysłowe, mniej wymagające. Z drugiej strony w wielu sytuacjach dydaktycznych dzieci mają zauważalne braki poznawcze. Jednocześnie ich doświadczenia mogą im pozazdrościć dzieci z miasta. Czas we wsi wyznacza gniazdo bocianie. Co roku w ten sam sposób dzieci czekają, aż bocian przyleci, widzą walki bocianów o gniazdo, czekają na młode i z końcem lata bociany odlatują. Cały ten rytuał wzbudza nieustanne emocje i wciąż zachwyca. Te dziecięce doświadczenia skradły także moje serce. To przykład prostoty, która niesie w sobie zachwyt nad naturą, nad rzeczami pierwotnymi. Wydaje mi się to bardzo odległe dzieciom miejskim.
Codzienność na wsi
Zabawa, zabawki, zainteresowania także bywają różne. Metropolie miejskie mają tę paskudną cechę, że aby tętnić, muszą poszukiwać, dostarczać nowości. Zabawki szybko się nudzą, nawet te najdroższe i czasem dochodzi do tego, że topimy majątek w rzeczach „na 5 minut”. Patrząc na pokój moich dzieci, nie jestem w stanie zliczyć tych wszystkich „szpargałów”, które kurzą się tylko i zajmują miejsce w kącie. Dzieci w moim przedszkolu bawią się kocami, tworzą teatrzyki, wznoszą codziennie i uparcie, bez nudy i zniechęcenia ogromne budowle z ciągle tych samych klocków. Wiedzą, co to patyk na podwórku, jako 2-3-latki jeżdżą rowerami na dwóch kołach. Tutaj cieszy wszystko. Można zapytać – o czym to świadczy? Myślę, że po części wynika to ze skromności życia ich rodziców. Ale czy tylko?
Kobiety? W większości wychowujące dzieci, niepracujące. Taki jest obraz 90% młodych kobiet tej wsi. Co gorsza, z wiekiem nic się nie zmienia. Mężczyzna albo jest, albo go nie ma, jak jest, to ciągle gdzieś „na robocie”. Jedyną rozrywką owych dam jest przesiadywanie (przy dobrej pogodzie) przed domem, kontakty towarzyskie, raz na jakiś czas wyjadą do miasta. Co robią w tym czasie dzieci? Podwórko to pierwszy ich dom. Tutaj jedzą, bawią się, odpoczywają, śpią, tutaj toczy się życie. Szczęśliwe, bo brudne i bez trosk. Czy trzeba tym dzieciom przedszkola? Do czego? Wszystko, czego im potrzeba, już mają.
Przekonania a przyszłość
Wzrastanie w przekonaniu, że „jakoś to będzie” i „opieka da” wyzwala w dziecku poczucie próżności, lenistwo i brak motywacji do osiągania coraz to wyżej stawianych poprzeczek. Czy warto więc uparcie zachęcać do przedszkola? Myślę, że zdecydowanie tak! Patrząc na ich rodziców, którzy na szkole podstawowej skończyli swoją edukację, widać, jak ważne jest na terenach wiejskich tworzenie przedszkoli. Staramy się pobudzać w dzieciach poczucie odpowiedzialności za własne decyzje, rozwijać pasje i zachęcać do szukania dla siebie miejsca. Jeśli ja jako nauczyciel nie zrobię nic, aby chociaż części dzieci pokazać inne możliwe drogi, może się okazać, że pewnego dnia obudzimy się w średniowieczu. Może słowa mocne, ale oparte na codziennym doświadczeniu.
Nigdy przedtem nie spotkałam się z tak lekceważącym podejściem do życia i codzienności. Tutaj nie ma świętości, spraw ważnych. Tutaj wszystko może poczekać, rodzic sam wyleczy dziecko (chyba że już mdleje, to jedzie do lekarza), dorośli kłamią, oszukują siebie nawzajem, pod sklepem codzienne zbiorowe picie procentowe… Dzieci patrzą, słuchają, notują i niosą jako bagaż doświadczeń z naklejką „PODAJ DALEJ”. FAKT! Po co więc przedszkole na wsi? Przedszkole odkrywa w dziecku potencjał, pokłady energii, którą ono może spożytkować na lepsze życie.