Obraz, jaki nasuwa się, kiedy mówimy o masażu niemowląt, to skupiona mama pochylona nad maluszkiem, czule gładząca jego ciałko. A co z tatą? Na organizowane przez Panią kursy przychodzą same mamy? Ojcom brakuje odwagi, cierpliwości czy czasu? Czy może wciąż silne jest przekonanie, że takie czułości nie przystoją mężczyźnie?
Na warsztaty przychodzą zarówno mamy, jak i tatusiowie. Z braku możliwości czasowych panowie rzadko uczestniczą w zorganizowanych zajęciach w środku tygodnia. Ale to nie oznacza, że nie masują swoich dzieci. Często pracują i trudniej jest im wziąć udział w nauce masażu. Same mamy jednak często deklarują, że to właśnie tata będzie masował malucha. Panowie świetnie realizują się w konkretnych zadaniach, bardzo lubią masowanie swoich dzieci, mają doskonałe wyczucie i są systematyczni – a to pomaga w masażu. Mają również dużą świadomość tego, że kontakt fizyczny pomoże im w stworzeniu więzi z dzieckiem. Właśnie po to, aby umożliwić tatusiom naukę technik masażu prowadzę cykl warsztatów weekendowych „Warsztaty dla mamy i taty”, czyli naukę masażu dla obojga rodziców – i muszę przyznać, że te zajęcia cieszą się największym powodzeniem.
Teoretycznie każde dziecko powinno chętnie poddawać się masażowi. Przyznam, że sama próbowałam masować swoją córeczkę, gdy była niemowlęciem. Ostatecznie jednak zrezygnowałam, bo wierciła się, marudziła, odnosiłam wrażenie, że nie sprawia jej to żadnej przyjemności. Przyznaję, że może brakło mi cierpliwości do dalszych prób. Pani zdaniem każde dziecko prędzej czy później da się przekonać do masażu?
Czasem nieświadomie popełniamy drobne błędy, które w konsekwencji sprawiają, że dziecko nie jest zbyt chętne do bycia masowanym, a my sami szybko sie poddajemy. Z masażem jest tak samo jak z nauką każdej czynności. Nasze ciało musi zbudować swoją tolerancję na dotyk i z tym dotykiem się oswoić. Trzeba znaleźć wspólny rytm z dzieckiem, odpowiednie miejsce, porę dnia i nie poddawać się, kiedy pojawią się niepowodzenia. Ja sama nie miałam łatwego startu z moją córeczką. Troszeczkę na siłę próbowałam ją masować wieczorem, a ona była tak zmęczona po całym dniu, że nie chciała żadnych dodatkowych bodźców. Po jakimś czasie zrozumiałam, że moje dziecko nie toleruje określonej pory, a nie samego masażu. Zaczęłam masować ją w godzinach porannych i bardzo jej się to spodobało. W książce dużo piszę właśnie o tym dopasowaniu się do dziecka i jego potrzeb, o elastyczności i obserwacji. Myślę, że jeśli nie poddamy się zbyt szybko i damy sobie szansę na zbudowanie naszego wspólnego rytmu masażu wraz z dzieckiem, to na pewno się uda.
Pani książka to wbrew pozorom nie jest poradnik poświęcony wyłącznie masażowi niemowląt. Sporo uwagi poświęca Pani tematowi rodzicielstwa i temu, jak ważna jest intuicja. Obserwując współczesnych rodziców, można zauważyć, że niemal całkowicie od tej intuicji odchodzą. Bardziej ufają książkom, radom innych, internetowym „ekspertom”, w ogóle nie słuchają tego, co podpowiada im serce. A kiedyś przecież nie było ani tylu książek, ani internetu. Obecny rodzic jest całkowicie zagubiony. Co poradziłaby mu Pani? Jak odciąć się od dopływających zewsząd rad i zaufać sobie?
Tak, to prawda. W książce skupiam się na wzmocnieniu poczucia wartości rodzica, jego wiary we własne możliwości i upewniam go, że jest najlepszym ekspertem w sprawach swoich dzieci. Zarówno w pracy, podczas prowadzenia warsztatów, jak i w książce, zależy mi, aby wesprzeć rodziców i pomóc im uwierzyć w siebie i swoją intuicję. Myślę, że jesteśmy przeładowani radami i informacjami na tematy rodzicielskie. Każda książka głosi inną teorię i inny styl rodzicielski. W obecnych czasach nawet ci, którzy nie mają swoich dzieci, są ekspertami w sprawach wychowawczych. Rodzice gubią się pod naporem tych informacji. Tracą zaufanie do samych siebie. A przecież każdy z nas jest inny, ma inny styl życia, inne potrzeby, został inaczej wychowany. Każda rodzina jest odrębym systemem i ciężko byłoby dopasować ją do konkretnej teorii. To, co jest dobre dla moich dzieci, wcale nie musi posłużyć dzieciom mojej przyjaciółki. Myślę, że rodzice w głębi serca doskonale wiedzą, jak chcą wychować swoje dzieci. Muszą jedynie odciąć się od napływających informacji i wzmocnić swoją samoocenę. Wyższe poczucie wartości daje wiarę w siebie, a ta z kolei upewnia nas w podejmowanych decyzjach. Rada ode mnie to: niczego się nie bać, ufać sobie, słuchać i przytulać dzieci. Bliski kontakt fizyczny sprzyja lepszemu zrozumieniu. Dzięki temu łatwiej jest nam zrozumieć nasze dzieci i wtedy nie musimy szukać podpowiedzi.
Pani mąż jest Francuzem. Francuskie podejście do rodzicielstwa diametralnie różni się od polskiego. Francuzi mają większy luz, potrafią cieszyć się życiem i właśnie rodzicielstwem. Ale może jest im łatwiej, dzięki temu, gdzie mieszkają? Sądzi Pani, że tamtejsze warunki bardziej temu cieszeniu się życiem sprzyjają? Czy jednak jest możliwe, żeby na polskim, nieco marudnym, pesymistycznym i trudniejszym ekonomicznie gruncie takie nastawienie zaszczepić?
Tak, francuskie rodzicielstwo różni się całkowicie od polskiego. Nie jest lepsze ani gorsze. Jest inne. Jest systematyczne, bardziej wyluzowane, ale również bardziej rygorystyczne pod względem zasad. Nie przejęłabym od Francuzów ich systemu, ale podkradam sobie czasem od nich elementy ich podejścia do życia i dopasowuję je do własnego. Moją metodą jest wyławianie z różnych teorii i systemów tego, co mi się podoba i łączenie ich z moim życiem. Taki zdroworozsądkowy eklektyzm. U Francuzów bardzo podobają mi się uregulowane posiłki, szacunek dla rodziców, minimalizm w kupowaniu, a także ich rytuały. Uwielbiam ich luz, skupianie się na szczegółach, docenianie drobnych przyjemności i zdecydowanie większą cierpliwość. We Francji rodzicom jest łatwiej z tego względu, że wszyscy stosują jeden system. Od wieków rodzice stosują te same metody wychowawcze i wciąż czytają książki tych samych specjalistów. Nikt tam nikogo nie krytykuje, ponieważ wszyscy rodzice postępują tak samo. Dzieci są posyłane do żłobka od wczesnych miesięcy, wszystkie dzieci jedzą cztery posiłki dziennie i żaden rodzic nie ma wyrzutów sumienia, ponieważ robią tak wszyscy. Dlatego francuskim rodzicom na pewno jest łatwiej. W Polsce jest zbyt wiele teorii, zbyt niskie poczucie wartości i zbyt duży krytycyzm. Ale dużo również się zmienia. Codziennie zgłaszają sie na moje treningi rodzice chcący zmienić swoje podejście do życia na bardziej aktywne i pozytywne. Szukają rozwiązań, chcą żyć prościej i bardziej na luzie. Codziennie spotykam radosne i bardzo inspirujące mamy i sama wciąż zarażam się energią od osób, które codziennie spotykam. Myślę, że idziemy w dobrym kierunku.
Organizuje Pani kursy masażu, prowadzi bloga o rodzicielstwie, napisała Pani książkę, a przy tym zajmuje się Pani dwójką dzieci. W czym tkwi tajemnica godzenia ze sobą tych wszystkich obowiązków?
W organizacji czasu, chęci działania, codziennej motywacji i olbrzymim pragnieniu realizacji planów i marzeń. Zawsze byłam dość zorganizowaną osobą, ale dopiero przy dzieciach nauczyłam się naprawdę dobrej organizacji mojego czasu. Mam wiele planów, które chcę zrealizować, a to wymaga ode mnie dużej motywacji do działania. Wiem, że jeśli chcę spełnić któreś ze swoich marzeń, to biorę się w garść, nie narzekam i działam. Zasiadam do komputera i piszę. Kiedy prowadzę kursy online, to wstaję wcześniej i kładę się spać później, żeby mieć więcej spokoju. Kiedy prowadzę warsztaty, to cała nastawiam się na działanie. Książkę napisałam z synkiem w chuście, a kończyłam ją po nocach. Tak jak każdy miewam gorsze dni. Pozwalam sobie na nie, żeby później podnieść się z jeszcze większą energią. Jestem systematyczna, codziennie pokonuję swoje słabości, takie jak na przykład lenistwo (śmiech). Nauczyłam się optymizmu i luzu. Uczę dzieci szacunku do mojego czasu i do pracy. Bawię się z nimi, kiedy mam wolne, ale staram się również nauczyć je samodzielnej zabawy. Daję im dużo czułości, ale wyznaczam również granice i obowiązki, a to bardzo pomaga w codziennym życiu. Wyznaję w życiu maksymę: „Cokolwiek robisz, rób z całego serca” i to mnie motywuje do działania i jest moją siłą napędową.
Dziękuję za rozmowę.
[…] ale też niezawodna metoda budowania bliskości i więzi. Badania dowodzą, że systematyczne masowanie niemowlęcia sprawia, że jest ono spokojniejsze. Nawet – co stwierdzono w przypadku wcześniaków – […]