Ma to też niebagatelne znaczenie dla bezpieczeństwa malucha, a także prawidłowej techniki wiązania.
Pierwotna idea, jaka leży u podstaw noszenia, a może bardziej kangurowania, to kontakt skóra-do-skóry. Jest on nieoceniony w pierwszych tygodniach życia dziecka, ale trudno sobie wyobrazić takie noszenie na spacerach, szczególnie, gdy za oknem wcale nie przygrzewa lipcowe słońce.
Na pewno warto zminimalizować ilość warstw ubioru między opiekunem a dzieckiem, a ochronę przed niesprzyjającą aurą zapewnić okrywając się wspólniewiększym polarem, bluzą czy specjalna kurtką dla dwojga. Gdy dziecko oddzielają od nas jedynie 1-2 warstwy materiału (optymalnie naturalnego i przewiewnego) jest ono ogrzewane ciepłem ciała rodzica, lepiej słyszy bicie jego serca, a rodzic „czuje” swoje dziecko i jego oddech. Również zamotanie malucha jest wtedy i łatwiejsze i pewniejsze – zbyt wiele warstw ubioru może spowodować, że rodzic nie będzie do końca wiedział, w jakiej pozycji znajduje się dziecko, a to przecież podstawa dobrego noszenia – dobra pozycja. Grube swetry, szorstkie czy śliskie tkaniny (kombinezony i kurtki ortalionowe!) też nie są najlepszym pomysłem, gdyż skutecznie utrudnią nam fazę dociągania chusty.
Warto pamiętać, że niemowlak często w chuście śpi, kładąc policzek lub czółko na dekolcie mamy – biżuteria, ostre czy drapiące aplikacje, kłaczki, guziki, suwaki nie uprzyjemnią raczej małemu chuścioszkowi drzemki.
Chustę trzeba potraktować jak jedną, dodatkową warstwę ubioru i w ten sposób dobierać strój na wspólny spacer. Zależnie od pogody docieplenia mogą wymagać stópki i łydki, dłonie i oczywiście główka. W upalne lato te same miejsca „ubierzmy” w dobry krem z filtrem mineralnym.
W przypadku nosideł warto pamiętać, że nie otulają one tak szczelnie dziecka, jak chusta.
Na rynku można znaleźć wiele akcesoriów, które pomogą optymalnie ubrać malucha – getry, buciki, golfy dla dwojga, kominiarki, kombinezony polarowe, np. z odpinanym brzuszkiem etc. Ale swobodnie używając tego, co mamy w standardowej garderobie niemowlaka, możemy osiągnąć to samo – komfort i bezpieczeństwo noszenia.
Sytuacja z ubiorem zmienia się nieco, gdy nasz maluch podrośnie na tyle, by chcieć eksplorować świat na własnych nogach, a my nadal uważamy chustę za optymalny środek transportu. Oczywiście chodziaczka należy ubrać stosowanie do aury, a uwagę przyłożyć do tego, by zarówno jego, jak i nasz ubiór nie utrudniał zamotania chusty czy założenia nosidła. A przy okazji najlepszy płaszcz proponujemy zostawić w szafie, by nie ucierpiał w kontakcie z ubłoconymi kaloszkami.
Sesja powstała przy pomocy Akademii Noszenia Dzieci. Makijaż: Iza Kućmierowska.
Dziękujemy