Dziecko zaczyna interesować się książeczkami i kolorowymi obrazkami dopiero w wieku 1-3 lat. (o rozwoju wzroku dzieci możesz przeczytać tutaj)
Bezwiednie sięga po to, co najbardziej kolorowe i wyraziste. Prawdopodobnie tak samo będzie się zachowywało przed półką w księgarni i w supermarkcie – sięgnie po najbardziej jaskrawe kolorowe opakowanie. To oczywiście nie znaczy, że wybierze intuicyjnie najlepszą możliwą dla siebie propozycję. I nie chodzi oczywiście o to, żeby podtykać mu pod nos wyłącznie szpinak, czy Elbrucha. Dzieci kochają tandetę i tylko od nas zależy, czy spróbujemy im podsunąć coś bardziej wyszukanego.
Malowanki
W tym wieku dziecko zaczyna też samo rysować. Wydaje mi się, że zarzucanie takiego dziecka gotowymi „malowankami” i „rysowankami” może nie przynieść najlepszego rezultatu. To jest oczywiście pójście na łatwiznę – warto dla odmiany poprosić dziecko o narysowanie czegoś i oczywiście nie wyręczać go w tym. Nie wpajajmy dzieciom reguł, typu „nie wychodź za linię”, bo to pierwszy krok do późniejszych zahamowań. Strach sięgnąć po kredkę, bo wielki zawód spotka naszych rodziców, jeśli słynną magiczną linię przekroczymy. Im więcej słyszymy uwag, tym bardziej „wstydzimy się rysować”, tak samo, jak często niechętnie śpiewamy publicznie. Nie jest to też dobry moment na wpajanie zasad perspektywy.
Ja w tym wieku godzinami oglądałam magazyny mody, a szczególnie lubiłam patrzeć na wykroje (wiem to z relacji moich rodziców). Rysowałam głównie po ścianach. Wynika z tego, że czasem niewiele trzeba, żeby tak małe dziecko zadowolić.
Wybierając książeczki, zwróćmy uwagę na kolory: powinny być nasycone, kształty: muszą być wyraźne, kontury: grube.
Jeśli dziecko ma się samo taką książką zająć, to z pewnością najlepiej sprawdzą się wszelkiego rodzaju książeczki na tekturze czy na płótnie (takie miękkie zabawki-książki proponował kiedyś Muchomor).
Słońce się nie uśmiecha – Narysuj to sam!
Osobiście nie mam przekonania do książek-poradników małego rysownika, które tłumaczą, jak narysować konia czy krowę. To jest jakaś koszmarna próba unifikacji i narzucenia sposobu myślenia przez fanatycznego ilustratora. Otóż jedyna właściwie narysowana krowa nie istnieje.
I nikt mnie nie przekona, wysuwając argumenty o tym, że najwięksi malarze też kopiowali mistrzów. W tym wieku to jest po prostu zabójstwo dla poczucia własnej wartości dziecka.
Pozwolę sobie przytoczyć opowieść mojego przyjaciela, który dumny pokazał ojcu narysowane przez siebie słońce. Reakcja ojca była krótka: – Słońce się nie uśmiecha.
Książeczka, która wytłumaczy dziecku, jak narysować lepsze słońce, od tego, które narysowałoby samo, kosztuje ok. 20 zł, godzina u psychoterapeuty – ok. 100 zł. Mój wniosek – można zainwestować w czyjąś przyszłość, rezygnując z pewnych zakupów.