Rosie to trylogia, która składa się z książek o tytułach: Projekt „Rosie”, Efekt Rosie i Finał Rosie.
Opowiadają o ekscentrycznym i bardzo interesującym profesorze Donie Tillmanie, który (poza niezwykłą inteligencją) cechuje się również sporymi kłopotami w relacjach społecznych. Choć naukowo radzi sobie świetnie, jest dobrym przyjacielem i życzliwym człowiekiem, to jego brak taktu, wyczucia i zdolności do okazywania emocji, bardzo często jest dla niego poważnym problemem w kontaktach międzyludzkich.
Trylogia jest zabarwiona humorystycznie. To w dużym stopniu komedia, trochę romantyczna i trochę sytuacyjna. Ma jednak elementy smutne i niezwykle bolesne. Przede wszystkim uderza w niej fakt braku empatii otoczenia wobec profesora Tillmana, któremu zarzuca się… brak empatii. Spore nieporozumienie, prawda? Bo skoro zarzucamy komuś brak empatii, warto by było samemu się nią choć odrobinkę posługiwać.
Profesor Tillman wykazuje w swoim zachowaniu wiele cech, które charakteryzują osoby ze zdiagnozowanym zespołem Aspergera. I o tego rodzaju konstrukcję układu nerwowego też „podejrzewany” jest profesor. Mimo jednak jego pewnych trudności, jest on w stanie wyuczyć się konwenansów i konwencji społecznych, a jego problemy emocjonalne nie polegają na braku czy niezdolności do odczuwania emocji, ale do ich bardzo silnego tłumienia i kontrolowania.
Profesor Tillman odczuwa emocje, owszem. Jednak intelektualna strona jego osobowości jest tak silna, że tłumi afekt i każe przekierować całą energię na analizę faktograficzną sytuacji z jednoczesnym ignorowaniem warstwy emocjonalnej.
Projekt Rosie
W pierwszej części serii poznajemy dopiero profesora Tillmana, gdy rozpoczyna swój projekt „Żona”. Zamierza znaleźć i poślubić idealną kandydatkę na żonę. W tym celu przygotowuje kwestionariusz, który pozwala mu wyeliminować kobiety palące, wegetarianki czy takie, które nie potrafią gotować.
Los, przypadek czy inne zrządzenie, postanawia jednak z niego nieco zakpić i podsyła mu kobietę, która… nie spełnia kluczowych kryteriów kwestionariusza.
Rosie pali papierosy, nie potrafi gotować i nie je mięsa. Wyjątkiem są jedynie owoce morza z hodowli odnawialnych. Pierwsza kolacja, choć dla Dona jest niezwykle miłym doświadczeniem, powoduje, że profesor skreśla Rosie z listy kandydatek, jako „całkowicie niekompatybilną”. Zamierza jednak kontynuować znajomość z przyczyn sobie nieznanych. Dla swoich dążeń znajduje jednak racjonalną motywację. Rosie chce odnaleźć ojca i ma „kilku” kandydatów. Żeby jednak potwierdzić ojcostwo trzeba przeprowadzić badania genetyczne, a Don jest właśnie genetykiem. Decyduje się, by pomóc kobiecie.
To sprawia, że dla profesora rozpoczyna się seria niezwykłych zdarzeń i doświadczeń, z którymi nigdy wcześniej nie miał do czynienia. Po raz pierwszy od lat pozwala na zaburzenia jego harmonogramu dnia i tygodnia, odchodzi od swojej codziennej rutyny i pozwala sobie na łamanie zasad i regulaminów. To dla niego zupełna nowość i nie rozumie, dlaczego się na to wszystko decyduje.
Wspólne poszukiwania ojca Rosie prowadzą do zbliżenia między nimi – zbliżenia w sensie emocjonalnym. Nawiązuje się więź, której Don nie potrafi zrozumieć. I choć będzie to spojler (ale opisy książek można znaleźć w sieci, więc nie powiem nic nowego ;)) okazuje się, że ten poukładany człowiek, który żonę chciał znaleźć metodycznie, po prostu się zakochuje i to w kobiecie, która jest „całkowicie niekompatybilna”.
Efekt Rosie
Don i Rosie pobierają się i przeprowadzają z Australii do Nowego Jorku. Tam zaczynają zupełnie nowe życie. Don jest szczęśliwym mężem, który realizuje się w pracy naukowej, a wieczorami, również szczęśliwy, dorabia jako barman (pasję do przygotowywania koktajli odkrył podczas wspólnych przygód z Rosie w pierwszej części).
Pewnego dnia okazuje się, że Rosie jest w ciąży. Don tego nie planował. Jako człowiek odpowiedzialny i bez pamięci zakochany w swojej żonie, zamierza bardzo profesjonalnie podejść do swojego nowego projektu „Dziecko”.
Fabuła
Uczy się o przebiegu ciąży, zapoznaje z zasadami zdrowego żywienia oraz aktywności fizycznej bezpiecznej i zalecanej w czasie ciąży. Daje swojej żonie nieustannie rady, a pod wpływem sugestii przyjaciół i przełożonego z uczelni próbuje nią nieco kierować.
Rosie – niezależna i bardzo samodzielna, czuje się przez to osaczona. Do tego dochodzi seria gaf popełnionych przez profesora Tillmana i nieporozumienie gotowe. Napięcie eskaluje i prowadzi do oddalenia się małżonków od siebie.
Ta część, choć nie mniej wciągająca (przeczytałam ją w dwa dni, bo nie umiałam jej odłożyć ;)) jest w wielu momentach niezwykle bolesna. Narracja prowadzona jest z perspektywy Dona. Znamy więc jego motywacje i dążenia, jego przekonania i intencje. Jednak brak doświadczenia w byciu mężem wspierającym żonę w ciąży sprawia, że jest też bardzo zagubiony i podejmuje nie zawsze właściwe decyzje. Rady od przyjaciół, choć wygłaszane w dobrej intencji, też bardzo mieszają mu w głowie.
Rosie jest przekonana, że Don nie da sobie rady jako ojciec, a Don czuje, że żona go odrzuca. Sprawa się komplikuje z chwili na chwilę. I to jest właśnie w tej historii niezwykle bolesne. Don angażuje się tak, jak potrafi: naukowo i profesjonalnie. Staje się specjalistą ginekologii i położnictwa. Chce pokazać, że mu zależy i jest odpowiedzialny, chce dać wsparcie, które Rosie odrzuca. I choć robi on wszystko, co w jego mocy, by jego żona jak najmniej się stresowała i denerwowała (co skłania go do kłamania i oszukiwania), to wydaje się, że efekty jego działania są wręcz przeciwne. Rosie nie dostrzega jego zaangażowania. Odbiera je wręcz negatywnie. On – nie wie, co zrobić, by było lepiej.
W kluczowym momencie Rosie dostrzega, że Don, choć przerażony, był w pełni skupiony na niej i ich „dziecku w budowie”, jak to wspólnie określili.
Finał Rosie
Akcja trzeciej powieści toczy się jedenaście lat później. „Człowiek w budowie”, jest już młodym, rozwijającym się chłopcem o usposobieniu niezwykle podobnym do ojca. Brakuje mu taktu, ma problemy z nawiązywaniem kontaktów i zawieraniem przyjaźni i trudno mu zrozumieć wiele społecznych konwencji.
Jednocześnie Rosie i Don podejmują decyzję o przeprowadzce. Opuszczają Nowy Jork i wracają do Australii do Melbourne. Dla Hudsona (syna Rosie i Dona) to ogromna i niezwykle trudna zmiana. Zaczyna naukę w prywatnej szkole podstawowej ze względu na to, że „ceni sobie ona różnorodność”.
Hudson bardzo szybko pakuje się w nowej szkole w kłopoty. Nauczycielom brakuje prawdziwie indywidualnego podejścia, a „przypięta” dziecku łatka, że cierpi ono z powodu autyzmu (bez oczywiście stosownej diagnozy) przynosi mu tylko dodatkowe komplikacje.
Don doskonale rozumie trudności swojego syna i chce mu w nich pomóc. Dlatego też decyduje się odejść z uczelni i cały swój wolny czas poświęcić synowi. Żeby jednak utrzymać odpowiedni standard życia postanawia też otworzyć nowatorski i zupełnie inny niż wszystkie bar koktajlowy.
Fabuła
Oczywiście, Don już nas nauczył, że w jego przypadku plany to jedno, a ich realizacja napotyka wiele niespodziewanych przeszkód. Tak jest i teraz. Skupienie na Hudsonie oraz próba rozkręcenia zupełnie nowego biznesu nie przebiegają tak, jakby Don to sobie wyobrażał.
Do tego dochodzą jeszcze dodatkowe komplikacje. Hudson zaprzyjaźnił się z koleżanką ze szkoły, a jej ojciec jest dość niechętny Hudsonowi. Rosie ma pewne problemy w pracy, a Don zastanawia się nad tym, czy sam nie powinien poddać się badaniom w kierunku autyzmu lub zespołu Aspergera.
Klimat trzeciej części jest taki sam, jak dwóch wcześniejszych. Don ma czyste intencje, ale nie zawsze potrafi je sprawnie wyrazić. Hudson jest bardzo do niego podobny w tym aspekcie. Szkoła, która reklamuje się, jako miejsce ceniące różnorodność, nie potrafi poradzić sobie z dzieckiem o nieco innej konstrukcji układu nerwowego i ignoruje przejawy dokuczania i prześladowania.
Nauczyciele, którzy zarzucają Hudsonowi, że nie potrafi odczuwać emocji, sami nie wykazują wobec niego empatii. Choć powieść jest ciepła, zabawna, a w wielu miejscach też wzruszająca, to nastawienie ludzi neurotypowych wobec neuroatypowych jest przerażajace i smutne. „Otwarta na różnorodność” szkoła nie radzi sobie w spotkaniu z tą różnorodnością. Nauczyciele przymykają oczy na dokuczanie, ale emocje związane z tym dokuczaniem stanowią dla nich trudność, którą trzeba omówić z rodzicami poszkodowanego.
Podsumowanie
Choć akcja dzieje się w Australii, to mam wrażenie, że pokazuje codzienność ludzi o innej konfiguracji neuronalnej na całym świecie. To, że ktoś nie lubi przytulania, nie oznacza, że jest dziwakiem. Jeżeli nie potrafi okazywać emocji, nie oznacza, że ich nie czuje. Brak rozumienia konwencji społecznych nie oznacza niedostosowania.
Narracja jest tak wciągająca, że wszystkie trzy książki przeczytałam w sześć dni 🙂 Po dwa dni na tom 🙂 Opisywane zdarzenia są i zabawne i wzruszające. Książka budzi emocje, a Don, Rosie i Hudson budzą wielką sympatię. Kibicowanie im jest po prostu naturalną reakcją. Jednocześnie otwiera oczy. Uczy tolerancji, otwartości i zrozumienia. Pokazuje, że „przeciętność” nie jest jedynym słusznym wzorcem funkcjonowania, a to że ktoś jest „inny”, to nie jest powód, by go odrzucić czy tym bardziej ośmieszyć.
Polubiłam tych bohaterów. Do tego stopnia, że zrobiło mi się smutno, gdy skończyłam czytać ostatni, trzeci tom historii. A gdy tęsknisz za postaciami z książki, to chyba znak, że to po prostu kawał dobrej literatury.