Dziedziczenie nie jest tylko uwarunkowane biologicznie – nie odbywa się tylko poprzez geny. Jest ono wpisane w psychologiczny, komunikacyjny przekaz międzypokoleniowy. Cechy psychiczne rodziców, ale też w pewnym sensie przodków przekazywane są poprzez postawy, codzienne wzorce reakcji, sposób wyrażania emocji – to wszystko co przez lata, dzień w dzień obserwuje dziecko, w oczywisty sposób staje się jego częścią.
Takie psychologiczne dziedziczenie odbywa się również przez przypisywanie dziecku cech, które są bliskie rodzicom lub niewidzeniu u dziecka tego, czego nie chcą zobaczyć u siebie. Gdy rodzic sam nie lubi i np. stara się nie doświadczać bezradności, może nie dostrzegać lub reagować złością na przejawy bezradności prezentowane przez swoje dziecko. W pewnym stopniu rodzice chcą zobaczyć w dziecku siebie: swoje cechy, swoje upodobania.
Mechanizm psychologicznego dziedziczenia obserwowany jest już u noworodków. Gdy ojcowie opisują wygląd noworodków płci męskiej ważących około 3 000 gramów mówią o nich jako o silnych, mocnych, walecznych maleństwach. Gdy mówią o ważących 3 000 gramów dziewczynkach, widzą w nich głównie delikatność, kruchość. W ten sposób już od pierwszych dni życia, tworzy się sposób postrzegania dzieckazależny od jego płci. Noworodki i niemowlęta mogą być też „odważne”, „silne”, „potrafią walczyć o swoje”, „zupełnie jak babcia”, ale też „leniwe”, „manipulujące”. Warto pamiętać, że z dużym prawdopodobieństwem dziecko wpisze się w te oczekiwania, realizując pewien rodzinny scenariusz.
Te określenia rodziców przypisywane dziecku noszą w psychologii nazwę projekcji i są zupełnie naturalne. Według B. Cramera, wybitnego szwajcarskiego psychoterapeuty i naukowca, psychika ludzka nie toleruje bowiem tego, co nieznane. Przypisując niemowlęciu znane cechy rodzice zapełniają pewną pustkę, obszar nieznanego. To psychologiczne dziedziczenie umożliwia ciągłość i spójność międzypokoleniową, może być źródłem poczucia przynależności, wsparcia i wewnętrznej siły.
W niektórych sytuacjach, rodzic – z uwagi na swoją historię, przeżywane lęki – może nie być w stanie jednak zobaczyć „realnego” dziecka i jego sytuacji. W to miejsce wnikają wspomnienia rodzica z jego dzieciństwa – i tym własnym doświadczeniom chce zapobiec, opiekując się dzieckiem. To, przed czym rodzic chce ochronić własne dziecko, wynika z historii rodzica – może w małym stopniu dotyczyć realności dziecka.
Część rodziców martwi się, że wychowując swoje dziecko przekażą mu własne słabości, np. pewne trudności społeczne, agresywność, niższą samoocenę. Niektórzy, szczególnie gdy rodziny borykały się z różnymi trudnościami: alkoholizmem kogoś bliskiego, chorobą psychiczną, samobójstwem – mogą w pewnym stopniu żyć w niepokoju, że „trudne geny” dotkną w pewnym stopniu ich dziecko.
Takie niepokoje wynikają z miłości do dziecka, chęci pomocy mu i towarzyszenia w radzeniu sobie z frustracją. Kto może lepiej zrozumieć niepokój idącego do przedszkola dziecka lub dylematy zbuntowanego nastolatka, z drugiej strony potrzebującego bliskości i zaopiekowania, niż rodzic, który może przywołać sobie własne doświadczenia z tego okresu. Mający trudności z usiedzeniem w ławce początkujący uczeń, z ulgą posłucha wspomnień rodzica, które mogą podsunąć mu pomysł na radzenie sobie z własną ruchliwością.
W niektórych sytuacjach jednak lęk rodzica, że trudna historia rodziny lub ojca czy matki „odtworzy” się w życiu dziecka może być tak duży, że utrudnia w miarę obiektywne rozumienie realnej sytuacji dziecka. Dziecko jest bardzo wrażliwe na sygnały wysyłane przez najbliższych. Jeśli uczy się, że rodzice oczekują od niego radzenia sobie, przejawów niezależności, niechętnie reagują na potrzeby związane z szukaniem wsparcia i zależności – gdyż np. nie akceptują tych cech w sobie lub nauczyli się, że nie są one szanowane w ich życiu, dziecko najprawdopodobniej nauczy się te emocje ukrywać. Na podstawie obserwacji rodziców, nauczy się, że pewne jego emocje i zachowania budzą dyskomfort, więc z lękiem, bezradnością trzeba sobie radzić samemu – udając np. że się ich nie doświadcza, budując tzw. „fałszywe ja”.
Tak więc jeśli rodzic, który sam jest nieśmiały i wycofany, ale nie lubi tych cech u siebie i stara się zaprzeczyć im, będzie, np. każde zachowania dziecka, które interpretuje jako nieśmiałość, starał od razu przełamywać. Skutkować to może – w nieco przerysowanym świetle – np. namawianiem zmęczonego albo smutnego z uwagi na jakieś wydarzenie w przedszkolu dziecka do dużej aktywności społecznej – czasem nawet wtedy, gdy dziecko nie jest do tego gotowe i chętne.
U jednych dzieci taki powtarzalny wzorzec zachowań może nasilić niepokój społecznydziecka i pogłębić wycofanie, u innych natomiast może doprowadzić do przymusowej zaradności i przekonania, że własne emocje, sygnały nie są warte brania pod uwagę. Jeśli jednak ten sam rodzic akceptuje swoją nieśmiałość, potrzebę wycofania, to nie będzie najprawdopodobniej nakłaniał zmęczonego dziecka do zabawy z innymi „za wszelką cenę”. Będzie bardziej skłonny wspólnie z dzieckiem zastanowić się, co się dzieje, i czy nie byłoby lepiej np. wrócić na plac zabaw po krótkim odpoczynku w domu.
Możliwość refleksji rodzica nad zachowaniem własnym, zachowaniem dziecka z otwartością i bez nadmiernego lęku czy niepokoju, jest najlepszym sposobem pomagania dziecku w radzeniu sobie z wyzwaniami i również frustracjamicodziennego dnia.
Warto pamiętać, że czasem te zachowania dziecka, które dla rodzica są trudne mogą być odzwierciedleniem tego, czego rodzic nie chce zobaczyć w sobie lub co jest zupełnie od konstrukcji psychicznej rodzica inne. Rodzice, którzy zgłaszają się na konsultacje z dziećmi, najczęściej skarżą się na to, że ich dziecko jest tak od nich inne, że go zupełnie nie rozumieją.
Warto pamiętać też, że około 50% każdej cechy człowieka uwarunkowane jest biologią, 50% – oddziaływaniami środowiska. Zmiana uwarunkowań biologicznych jest bardzo ograniczona, zawsze jednak mogą zmienić się cechy środowiska. Rodzice i opiekunowie, obserwując własne dziecko, jego mocne strony, obszary w których może wymagać wsparcia, mający dostęp i możliwość refleksji nad własną historią, w naturalny sposób są w stanie towarzyszyć dziecku w radzeniu sobie z uwarunkowaniami temperamentu i wymogami świata zewnętrznego.
Bardzo ciekawy i fajnie napisany artykuł! Najciekawsza dla mnie jest kwestia projekcji, nigdy nie myślałam o tym, że może występować nawet w takim kontekście 🙂 O dziedziczeniu cech osobowości czytałam też w innym źródle (https://perso.in/blog/czy-dziedziczymy-osobowosc-po-naszych-przodkach/) i również polecam.