Rozstanie rodziców to trudne doświadczenie dla wszystkich członków rodziny. Rodzice i dzieci przeżywają je na swój sposób. Nawet dwoje dorosłych będzie inaczej do tego doświadczenia podchodzić, bo każdy z nich jest w nim w innej roli. Bardzo ważnym składnikiem, jeżeli można to tak nazwać, rozstania jest również nowe zdefiniowanie swojej roli, jako rodzica. Bardzo często bowiem, ten rodzic, który zostaje z dzieckiem, ma poczucie, że powinien wynagrodzić nieobecność drugiego rodzica i zmienia się w „dwa w jednym”. Czy jest to słuszna decyzja i słuszne działanie?
Mama z dzieckiem
Statystyki pokazują, że częściej z dziećmi zostają mamy. Ojcowie coraz chętniej i coraz bardziej świadomie podchodzą do swoich relacji z dziećmi, nawet po rozstaniu z ich mamą. Utrzymują więc kontakt, spotykają się, odwiedzają, zabierają do swojego nowego domu. To bardzo ważne dla dziecięcego poczucia bezpieczeństwa. Przekaz, w którym dziecko otrzymuje informacje, że nadal jest ważne dla obojga rodziców, istotnie wpływa na jego poczucie własnej wartości, jego postawy i kształtowanie się osobowości.
Jednakże, odwiedzający ojciec, to nie to samo, co ojciec obecny cały czas. Nawet jeżeli jego praca powodowała, że mało czasu spędzał w domu lub wyjeżdżał na długie tygodnie, to jednak jego dom był tam, gdzie dom jego dziecka, a to w głowie malucha wiele zmienia. Jak to się mówi potocznie „wszystko jest w głowie”.
Gdy po rozstaniu dom taty znajduje się gdzieś indziej, to nawet ta sama lub zbliżona częstotliwość kontaktów nie powoduje, że dla dziecka nic się nie zmieniło. Znacząco zmieniła się jego świadomość.
Mamy też to czują. I „czują” jest tu chyba najlepszym określeniem, bo wiele mam właśnie na podstawie własnych odczuć, intuicji czy innych nieuświadomionych procesów, zaczyna przyjmować na siebie rolę obojga rodziców. Jest to forma wynagrodzenia dziecku sytuacji, w której doszło do rozstania rodziców.
„W swojej pracy często obserwuję, że wielu rodzicom po rozwodzie towarzyszy taki zestaw przekonań, że rozstanie to porażka, a oni są tymi winnymi, którzy muszą zapłacić za to symboliczną karę. Czasem jest to tak silne przekonanie, że tacy rodzice sami wtłaczają się w poczucie winy i – działając w nieświadomy sposób – próbują tę fikcyjną winę odpokutować. Takie przekonania często przejawiają się w działaniu, gdy rodzice biorą na siebie zbyt wiele, przeciążają się, nie chcą czy też nie potrafią poprosić o pomoc czy próbują wynagradzać dziecku brak drugiego rodzica. To oczywiście wynika z dobrych intencji, ale na dłuższą metę staje się szkodliwe dla wszystkich zainteresowanych” – dodaje Magdalena Gołda, coach i samodzielna mama, autorka kursu online Samodzielni Rodzice, przeznaczonego dla rodziców po rozstaniach i rozwodach.
Zastąpię ci oboje
W ramach tego wynagrodzenia, kobieta bardziej lub mniej świadomie zaczyna brać na siebie funkcje swoje własne i mniej obecnego lub wcale nieobecnego ojca. Jest jednocześnie czuła i surowa. Bawi się delikatnie i śmiało. Wymaga i pociesza. O ile to wynika z jej naturalnego charakteru, jest podyktowane sytuacją i okolicznościami, to dobrze. Jeżeli jednak jest to „zakładanie spodni”, by dziecko „poczuło się jak z tatą”, to pojawia się tutaj problem. Mama nigdy nie będzie tatą.
O ile miłość łącząca rodziców z dzieckiem może być tak samo silna i tak samo intensywna, o tyle jej charakter, wyrażanie czy przejawy są i zawsze będą inne. Dowodzą tego badania naukowe. Nie można tu oczywiście różnicować ich pod względem jakościowym. One nie są lepsze lub gorsze. One są po prostu inne – i ta różnorodność jest dziecku potrzebna.
Świadomość, że dziecko potrzebuje w dorastaniu obojga rodziców również często powoduje, że matki przyjmują na siebie podwójne role. Niestety, to nie prowadzi do niczego dobrego. Takie działanie nie jest w stanie zrekompensować braku ojca lub jego mniejszej obecności w życiu dziecka. Jedynym skutkiem takiej postawy może być narastająca frustracja matki. Frustracja, która zacznie się przejawiać niechęcią do ojca, do samej siebie czy do dziecka, które nie rozumiejąc maminych zmian w zachowaniu, zacznie się gubić w relacji.
Jestem mamą i tylko mamą
Najbezpieczniejszym i jednocześnie najzdrowszym podejściem jest uświadomienie sobie, że jestem mamą i tylko tę rolę mam spełniać wobec dziecka. Oczywiście, brak ojca (jeżeli ten odszedł całkowicie – umarł lub nie utrzymuje kontaktu) będzie dla dziecka dotkliwy i bolesny, ale ten brak trzeba przeżyć i „przechorować” lub nawet „przechorowywać” go regularnie co jakiś czas. W ramionach mamy dziecko ma znaleźć ukojenie i poczucie bezpieczeństwa, a nie dodatkowe zagubienie, bo mama sama się gubi w tym, kim w danym momencie jest.
Najlepsze dla dziecka rozwiązanie to sytuacja, w której ma ono kontakt z obojgiem rodziców niezależnie od tego, jak układają się te relacje między samymi rodzicami. „Nie zawsze jest to możliwe, ale pracując z samodzielnymi rodzicami zawsze zachęcam, by przynajmniej podjęli próbę ułożenia relacji z byłym partnerem czy partnerką – radzi Magdalena Gołda. – Czasem to się wydaje tak trudne, że prawie niemożliwe. Ale gdy zaczynamy działać z intencją unormowania tych relacji, one zaczynają się zmieniać. Warto poświęcić na to sporo czasu i energii, ponieważ będą one procentowały przez wiele lat. Mamy przecież wspólny cel jako rodzice: wychować szczęśliwe dziecko. I wiele lat spędzimy na tym zajęciu wspólnie, choć osobno” – dodaje coach i samodzielna mama.
Tu trzeba pamiętać, że nie wolno na dziecko przekładać swoich zranień i frustracji. Mały człowiek nie może być „szpiegiem” jednego lub obojga rodziców (a co mama robi? A z kim się spotyka? A kto był z tatą? Czy tata ci kogoś przedstawił?), nie może też być sojusznikiem żadnego z nich (tata o ciebie nie dba, nie dał ci kanapki, nie dał ci czapki itp. mama się w ogóle tobą nie interesuje, mama się z tobą nie bawi). Trzeba być ponad to i dla dobra dziecka podchodzić do siebie z szacunkiem i życzliwością.
Jeżeli jednak sytuacja się tak potoczy, że dziecko nie może utrzymywać kontaktu z ojcem (i tak bywa), to za żadne skarby nie wolno mu tego „nadrabiać”. Po pierwsze, jest to działanie nieskuteczne. Mama to mama – ma inną konstrukcję psychiczną, inne priorytety, inne sposoby okazywania uczuć i w inny sposób stawia dziecku wymagania. Nigdy nie wejdzie w ojca buty i nim się nie stanie nawet na 5 minut.
Brak skuteczności rodzi frustrację. „To ja się tak staram, a nic nie wychodzi.” Nie wychodzi i nie wyjdzie, więc lepiej porzucić takie postępowanie i skupić się na tym, by być najlepszą mamą dla swojego dziecka. Zdecydowanie, to przyniesie znacznie więcej pożytku i zapewni znacznie lepsze relacje. Choć dziecko będzie tęsknić za ojcem, to zdrowa relacja z mamą pomoże tę tęsknotę przeżyć. Nie zagłuszyć czy zrekompensować – przeżyć. Brak ojca jest bowiem sytuacją, którą trzeba przeżyć i zaakceptować, a nie zatuszować.
Mama w dwóch rolach jest też bardziej zmęczona. A to zmęczenie osłabia jej inne funkcje psychiczne – przez to może być bardziej podatna na frustrację, zdenerwowanie, rozdrażnienie. To również nikomu nie służy. Gdy zaakceptuje, że jest „pojedynczym rodzicem”, pełnowartościową mamą, choć solistką, zacznie się w tej roli znacznie lepiej odnajdywać i spełniać. Dostrzeże pozytywne zmiany w relacji ze swoim dzieckiem, a to dostarczy jej pozytywnych bodźców do jej rozwijania. A jak wiadomo, szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko.
Dlatego też, drogie mamy, nie próbujmy wkładać spodni. Nie próbujmy zastępować drugiego rodzica. Jeżeli to możliwe, to zawalczmy o to, by tata był tatą, a mama mamą. Jeżeli kontakt z tatą jest niemożliwy – bądźmy mamą i tylko nią. W ten sposób damy dziecku znacznie więcej dobra i pozytywnego przekazu, niż podczas prób bycia mamotatą.