Kim jest mały duży człowiek? Często podczas warsztatów pytamy rodziców, jak wyobrażają sobie swoje dzieci w przyszłości. Słyszymy w odpowiedzi, iż mają nadzieję, że ich dzieci będą szczęśliwe. Będą miały poczucie własnej wartości i będą działały w zgodzie ze sobą… Mając tak określoną charakterystykę dziecka w przyszłości warto się zastanowić, w jaki sposób już od najwcześniejszych lat możemy wspierać tego młodego człowieka – by rozwijał się zgodnie ze swoimi pasjami, talentami, by realizował swoje marzenia.
Dzieci nie są pomniejszonymi kopiami swoich rodziców. To autonomiczne jednostki posiadające swoje preferencje, zdanie czy potrzeby. Już od pierwszych dni po urodzeniu malutkie dzieci określają, kiedy są głodne, a kiedy potrzebują odpocząć czy się przespać. Decydują, kiedy chcą się bawić i na przykład nawiązują kontakt wzrokowy z opiekunem, a kiedy zmęczone odwrócą główkę na bok. Na tym etapie życia do zaspokojenia większości swych potrzeb dziecko potrzebuje opiekunów.
W miarę upływu lat usamodzielnia się. Ma coraz większą łatwość w komunikowaniu tego, co jest dla niego w danej chwili ważne lub czego potrzebuje. Na etapie 2-3 lat chce decydować o tym, co będzie robić, jakie ubranie założy czy co zje na obiad. Czy to przekora, chęć „wykończenia” i tak zmęczonego codziennymi obowiązkami rodzica? Czy może kształtująca się niezależna, odrębna jednostka?
Mały duży człowiek – rozwój
Dziecko dowiaduje się coraz więcej o samym sobie, nabiera jasności, co lubi, a czego woli unikać. Na co ma ochotę, a na co nie. Zwiększa się jego poczucie odrębności od rodziców i na różne sposoby próbuje sprawdzać co może, gdzie są granice i jak zachowają się rodzice w danej sytuacji. Te zachowania, choćby nie wiadomo jak męczące czy trudne do zaakceptowania dla rodziców, wynikają z ich potrzeby poznawania świata. Z potrzeby określenia siebie oraz poznania zasad i wartości, którymi kierują się rodzice. W takich sytuacjach pomocne może być w niektórych sytuacjach i określonym wymiarze podejście stosowane w coachingu.
W coachingu wierzymy, iż nasi klienci mają wszystkie możliwe zasoby, by dokonywać właściwych dla siebie wyborów. Mówiąc kolokwialnie „nie są zepsuci i nie trzeba ich naprawiać”. Stąd kluczowa jest pomoc w odkrywaniu wewnętrznych zasobów i określaniu istotnych intencji stojących za zachowaniami. Jak takie podejście może być pomocne w rodzicielstwie? Gdy jako rodzice będziemy szanować wybory i preferencje naszych dzieci, gdy uwierzymy, że za ich zachowaniami stoją dobre i pozytywne dla nich intencje.
Jak by to miało działać w praktyce? Na przykład, gdy sześciolatek pomaże długopisem skórzaną kanapę – co wówczas może pomyśleć sobie rodzic: „no nie! znowu coś zniszczył”, „nie można na chwilę go zostawić bez opieki”, „tylko nie kanapa! – za to już należy mu się niezła kara, by popamiętał, że tak nie wolno”. To jest jeden możliwy wariant, gdy rodzic odczuwający złość, a może nawet wściekłość, widzi tylko swój punkt widzenia, gdyż ważne jest dla niego szacunek dla mebli w domu, porządek czy przestrzeganie zasad – jeśli wcześniej było ustalone, że nie rysujemy długopisem na kanapie.
Możliwe reakcje
Drugi wariant to sytuacja, w której rodzic uświadamia sobie swoje uczucia, a także z czego one wynikają (dbałość o meble, porządek, dotrzymywanie umów). Jednocześnie zdolny jest zobaczyć, co w związku z tą sytuacją dzieje się w dziecku. Rozmowa rodzica z dzieckiem mogłaby wówczas przebiegać na przykład tak:
Rodzic: Jasiek nasza kanapa jest pomazana długopisem. Czy wiesz coś o tym?
Jasiek: Ups! wczoraj rysowałem ten rysunek na dzień taty i może jakoś tak się samo stało przez przypadek.
Rodzic: Słyszę, iż ważna była dla ciebie laurka na dzień taty.
Jasiek: Tak.
Rodzic: Wiesz, kiedy widzę pomazaną kanapę i wiem, że nie da się jej doczyścić, to jestem zły i smutny. Zależy mi, byśmy dotrzymywali umów między nami, a umawialiśmy się, że na kanapie nie bawimy się długopisami. Co ty na to?
Jasiek: Przepraszam (malec zaczyna chlipać).
Rodzic: Jest Ci teraz smutno?
Jasiek: Tak – niechcący pobrudziłem kanapę.
Rodzic: Nie chciałeś pobrudzić kanapy?
Jasiek: Tak, już tak nie będę.
Rodzic: Jaśku, zależy mi byśmy wspólnie dbali o rzeczy w naszym domu i żeby one nam długo służyły i żeby były ładne. Dlatego proszę, żebyś siadał przy stole, kiedy chcesz porysować, tam bez obaw może tworzyć różne swoje dzieła. Może tak być?
Jasiek: Tak – ja naprawdę nie chciałem.
Emocje rodzica pod kontrolą
W powyższej scence rodzic, choć był naprawdę poirytowany, chciał poznać intencję dziecka – czyli to, czym ono się kierowało w danym momencie. Nie była to wcale chęć robienia rodzicowi na złość czy próba podważenia istniejących zasad. Malec pochłonięty aktem twórczym zapominał się – w rozmowie z rodzicem przeprosił, był szczerze poruszony swoim zachowaniem i jego konsekwencjami i z pewnością w atmosferze zaufania i bezpieczeństwa dowiedział się po raz kolejny od rodzica jak ten ceni sobie dbałość o przedmioty w domu i dotrzymywanie ustaleń. A to kolejny krok wspierania dziecka, aby wyrosło na szczęśliwego dorosłego o solidnych korzeniach i poczuciu własnej wartości wyniesionych z domu rodzinnego.