Jesteś mamą dwójki dzieci. Twoje życie bardzo się zmieniło od czasu, zanim zostałaś mamą. Jak wyglądało wcześniej?
Korporacja to czas dla ludzi młodych, bez zobowiązań, dla których celem jest praca i zarabianie dobrych pieniędzy. Tak miałam, świetne stanowisko, super pensja, duże możliwości, było mi dobrze… Ale te wartości zmieniają się w procesie rozwoju, dojrzewania, dorastania. Po urodzeniu dzieci pracowałam, ale dzielenie życia na dwa światy, z czego ten w pracy był większy, bo pochłanial więcej czasu, nie cieszyło już tak bardzo. Pojawiły się wątpliwości, pytania o to, co jest najważniejsze w życiu, po co mi te dzieci i kto ma je wychować. To był trudny czas, wspominam go raczej niechętnie, bo nie bardzo umiałam się wtedy cieszyć życiem. Wracałam zmęczona, a dzieci czekały na mnie, pełną energii i chęci do zabawy, nie umiałam im tego dać, co frustrowało i męczyło jeszcze bardziej. Do tego brakowało mi czasu dla siebie, na książki, spotkania z koleżankami, znajomymi… Robiłam zawsze coś zamiast czegoś innego i to napędzało wyrzuty sumienia. Jak dzieci miały 4 i 2 lata, odeszlam z firmy.
Gdy na świat przyszedł Kuba przeżyłaś szok czy od razu odnalazłaś się w nowej sytuacji?
Miałam 30 lat, jak urodził się Kubuś, czekałam na niego, więc to był czas spełnienia moich marzeń! Byłam na szczycie, w tym czasie odnosilismy sukcesy marketingowe, dostawaliśmy nagrody za kampanie, robiliśmy super projekty. Dzieliłam życie na dom i pracę i jakoś się udawało. Dziś wiem, że było to spowodowane tym, że Kubuś był maleńki, nie miałam z nim tak mocnego kontaktu jak dziś. Zaspakajaniem potrzeb fizjologicznych mogła się zająć z powodzeniem moja mama lub teściowa. Kiedy zaczął mówić mama i tęsknić, płakać, kiedy wychodzę i trochę ignorować, kiedy wracam, przestraszyłam się. Zaczęłam myśleć o swojej roli jako mama inaczej, właściwie jaka miałaby ona być?
Jak można być aktywną mamą? Jak Ty poszukiwałaś swojej aktywności?
Lubię myśleć o tym, że można spełniać się jako mama i robić fajne, dochodowe rzeczy! Wiele mam o tym marzy i pewnie to, że w to nie wierzą, nie pozwala im spróbować!
Da się! Ja robię szkolenia z komunikowania, spotkania strategiczne dla firm, które potrzebują ruszyć z miejsca, działam w gminie, w której mieszkam na rzecz promocji zdrowia, organizowałam spotkania rozwojowe dla dzieci, mikołajki, oprócz tego uczę sie grać na pianinie, ćwiczę jogę, rozpoczęłam studia doktoranckie na SGH i mam dużo czasu dla własnych dzieci! A od kilku miesięcy przygotowywałam projekt: Lalanka, który ruszył 1 grudnia!
Jak godzisz swoją aktywność z domem, z byciem przysłowiową matką-Polką?
Nie udawało mi się tego godzić, jak pracowałam cały dzień. Wtedy wracałam koło 18-19, nie da się nadrobić całego dnia w godzinę. Teraz robię dużo fajnych rzeczy w ciagu dnia, ale staram się odbierać dzieci z przedszkola do 16. Mam i czas i cierpliwość, bo robię to, co lubię! A przy Lalance pracujemy razem. Projektujemy ubranka, pakujemy paczki, wymyślamy pomysły na opowiadania. Dzieci uczą się pracy, obowiązkowości, ale wszystko traktujemy jak zabawę. Bo życie nie musi być ciężkie…
Skąd się wzięła Lalanka?
Mam 3-letnią Olę i zaniepokoiłam się, jak zaczęła wybierać tylko różowe ubranka! Właściwie to zmartwiło mnie to, że i ja takie dla niej wybieram, bo o inne trudno. To był pierwszy sygnał. Potem doszło Hello Kitty “A co to właściwie jest?” – pomyślałam, układając kilkanaście podobnych figurek na półce. A potem poznałam Joasię, mistrznię dekoracji i dodatków, polskiego stylu i smaku. Znawczynię polskich zwyczajów, pielęgnującą tradycje i obrzędy, zauroczyła mnie polskością, która, znana nam z dzieciństwa z Cepelii, dziś przechodzi w zapomnienie. Aż strach pomyśleć, że nasze dzieci mogłyby jej w ogóle nie poznać. I tak wspólnie postanowiłyśmy dać dzieciom frajdę w poznaniu tego pięknego stylu, obyciu się w polskości, odpoczynku od różu i plastiku. Pomyślałyśmy, że fajnym pomysłem będzie stworzenie takiego projektu, który obejmowałby więcej produktów, to znaczy i lalki, i książeczki z opowiadaniami, identyczne ubranka dla lalek i dziewczynek, kołyski, korale, pościele. Lalanka to nie jest substytut zabawek, które są w sklepach, to oferta komplementarna, dodatkowa, dzieci same wybiorą, my możemy im tylko podkładać wartościowe wg nas pomysły, niech mają szeroki wachlarz wrażeń z wczesnego etapu poznawania świata.
Cieszy nas to, że dzieci, które już mają Lalankę znajdują czas na przytulenie jej, przebranie, opowiadanie na dobranoc, jest dla nich przyjaciółką, przytulanką. Mają czas na zatrzymanie się w świecie interaktywnych bodźców i odetchnięcie. Taka praca z emocjami dziecka jest bezcenna.
Dlaczego lalka dla dzieci ma sięgać do korzeni etnicznych, ma przypominać ludowe hafty i przywracać do łask czerwone korale?
Bo są piękne, niepowtarzalne, bo mieszkamy w Polsce, bo jako Polacy mamy wiele wartości, które warto pielęgnować, pozwólmy dzieciom je poznać. Kto inny jak nie my – rodzice im o nich opowie?
Wreszcie bo nieodłączną cechą dzieciństwa jest zmiana. Dzieci ją kochają, dajmy im ją z naszą kontrolą, zanim przyjdzie kolejna moda z zachodu.
Szmacianka – starsze spośród dzisiejszych mam miały ją na pewno, ale przecież wyparły ją doskonalsze lalki. Szmacianka nie siada, nie sika, nie płacze i nie mówi „mama”. Co takiego jest w szmaciance – oprócz sentymentu – że chcesz produkować taką lalkę?
Lalanka, oprócz tego, ze jest polska, mięciutka i urocza, jest bohaterką opowiadań o tym, jak to fajnie mieszkać w Polsce, przeżywać przygody, mieć przyjaciół, bawić sie na śniegu, piec ciasteczka, robić ozdoby choinkowe, pomagać starszym i ratować zwierzęta. Dzieci kochają ja za to, ze poprzez opowiadania jest żywa, pomocna, tworzą z nią więź porozumienia, przyjaźń. Z takim celem jest stworzona. Zależy nam na tym, aby rozbudzać dziecięcą wyobraźnię, niech sami tworzą, wymyślają, w duchu polskim, blisko natury. To wiecej niż szmacianka. To Lalanka. Te z mam, których dzieci mają już w domu Lalankę wiedzą o czy mówię…
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Emilia Kulpa