Kochajmy rzutniki! A jakże!
Obyczaj obrósł w rytuały. Należy przygotować bilety dla widzów (wspaniała okazja do zapamiętania obrazu graficznego swego imienia), talerze z przekąskami (to załatwia sprawę kolacji nawet u takiego niejadka jak Maja), którymi są kanapki robione wspólnie i pokrojone na maleńkie kwadraciki – znakomicie udają kinowy popcorn.
Potem czytam tytuły bajek i dzieci wybierają te na dzisiejszy wieczór. Następnie widzowie ustawiają się za drzwiami, bileter sprawdza bilety i widzowie usadawiają się na kanapie. Przytulamy się do siebie, talerze wędrują na kolana i zaczyna się przygoda z bajeczkami.
Zapyta ktoś, dlaczego piszę o tych wieczorach z tak wielkim ładunkiem emocji. A dlatego, że wspólnego oglądania stareńkich bajek nie zastąpi kanał mini-mini ani film z odtwarzacza. To rzeczywiście są chwile pełne emocji. Dobrych emocji. Jesteśmy blisko siebie, klatki z filmem przesuwają się wolno, można się cofnąć, można zapytać o jakiś detal. A babcia (mama/tata/ciocia/) zadając malcom pytania dotyczące fabuły czy bohaterów skłania dzieci do skupienia się, myślenia, zapamiętywania. Dialog rozwija mowę i wzbogaca słownictwo, a poczucie wzajemnej więzi w ciemnym, cichym pomieszczeniu, rozświetlonym jedynie poświatą rzutnika przydaje tym chwilom baśniowego uroku.
Dlatego – kochajmy rzutniki! Stare diaskopy przeżywają renesans. Można je wykopać z kufra na strychu, można kupić na allegro. Można także – i to jest ukłon w stronę nowoczesności, obejrzeć stare przeźrocza w nieśpiesznym, rozkosznie wolnym tempie na monitorze komputera, korzystając ze strony www.diafilm.pl lub z „chomików”.
Spróbujcie zaaranżować taki Filmowy Wieczór. Z biletami, przekąskami, przytuleniem, dialogami. I podzielcie się – proszę – wrażeniami z „Dzielnicą Rodzica”.