Zabawna, choć czasem też dająca do myślenia opowieść o tym, jak łatwo można wpaść w kłopoty i jakie to ważne, by dać dziecku wytłumaczyć sytuację.
Bella przeprowadza się z rodzicami i swoim młodszym bratem na wieś do nowego – starego domu. Nie jest tym faktem zachwycona, bo w dawnym miejscu pozostawiła wszystkich swoich przyjaciół. Dom jest bardzo stary i Belli wydaje się, że będzie to najgorszy okres w jej życiu.
Zaraz po przeprowadzce poznaje jednak sąsiadkę. Dziewczynkę w swoim wieku, Martę. Marta jest wesoła, ale jednocześnie bardzo psotna, co bardzo szybko wychodzi na jaw i daje się Belli we znaki.
Dziewczynki szybko się zaprzyjaźniają, ale Bella na tej przyjaźni czasami nie wychodzi najlepiej.
Marta na przykład wdrapuje się do szybu kominowego w kominku, w domu Belli. Gdy z niego spada, choć jej szczęśliwie nic się nie dzieje, cały dom jest w sadzy, która wypadła z szybu wraz z Martą. Dodać trzeba, że chwilę wcześniej rodzice Belli zdążyli cały dom dokładnie uprzątnąć. Wina spada niestety na Bellę i mam jest na nią zdenerwowana.
Takich przykładów jest więcej. Marta ma niezwykły dar ściągania kłopotów… na Bellę. Mimo tego, dziewczynki nawiązują ze sobą więź, choć Bella jest trochę zaniepokojona tym, jak to się będzie wszystko dalej układać.
Mimo tego, że wszystkie kłopoty kończą się szczęśliwie, cała opowieść budzi bardzo głębokie refleksje. Czy taka relacja, to prawdziwa przyjaźń, szczególnie, że Marta nie bierze na siebie odpowiedzialności i wszystkie konsekwencje bardzo lekko zbywa, co powoduje, że spadają one na Bellę.
Zastanowienie budzi też fakt, że rodzice Belli nie wnikają w przebieg nieszczęśliwych zdarzeń. Fakt, że Bella daje się w nie wciągnąć, ale mała asertywność dziewczynki, to jeszcze nie jest wystarczający powód, by uznać ją za winną.
Książkę czyta się szybko i lekko, ale opowiedziane historie każą się zastanowić nad relacją między dziewczynkami. Budzą silną potrzebę, by powiedzieć Belli: obroń się.
Kłopoty za rogiem warto przeczytać – dla samego siebie, by zobaczyć, że pozory to tylko pozory i czasami warto dotrzeć do sedna sprawy. Dla dzieci natomiast, to doskonały punkt wyjścia, by zacząć uczyć je asertywności, odmawiania i ufania własnej intuicji. Gdy czują, że coś jest nie tak, to nie powinny w to wchodzić, nawet gdy zachęca je ktoś miły, przebojowy, czy o silnym charakterze.