Jesper Juul to nie jest zwykły pedagog i terapeuta rodzinny. To marka sama w sobie. Doświadczony i mądry facet, który poznał życie wszechstronnie: bo sam wiele przeżył i dlatego, że zmierzył się z wieloma problemami ludzi, którzy przyszli do niego po wsparcie i radę.
Każda jego książka godna jest polecenia w ciemno. Ale ta „Być mężem i ojcem” jest napisana specjalnie dla mężczyzn, bo – jak pisze autor – „Dopiero mężczyźni mojego pokolenia wpadli na pomysł, że mogą stać się integralną częścią wspólnoty i wziąć na siebie odpowiedzialność – uczuciową i egzystnecjalną – za potomstwo. My, nowi ojcowie, nie chcieliśmy naśladować naszych ojców. A mimo to nie potrafiliśmy świadomie wypracować własnego wzorca postępowania i roli w rodzinie – ulegliśmy pokusie naśladowania matek.” I dalej: „odkąd mężczyźni utracili swoje poczucie godności i integralności, rozprzestrzenił się wsród nich pewien wzorzec zachowania, który można określić jako imperatyw posłuszeństwa. Wymóg bycia posłusznym opuścił fabryki i pojawił się w domach, tylko że tutaj posłuszne miały być kobiety i dzieci”. To ze wstępu.
Dalej autor w krótkich rozdziałach przygląda się relacjom, problemom, zaletom związków, męskiego świata i ojcostwa. I tak mamy rozdziały: „Ty i twój ojciec”, „Władza i odpowiedzialność”, „Jak sobie radzić z konfliktami”, „Jak mogę być kimś wartościowym dla mojej rodziny” i dwa naszym zdaniem wyjątkowe w literaturze: „Agresja i przemoc” (w którym czytamy, m.in.: „Wrogie agresji nastawienie wielu kobiet i nauczycieli buduje bazę dla przemocy. Najlepsze, co możesz zrobić dla swoich siedmio- czy ośmioletnich synów, to siłować się z nimi kilka razy w tygodniu (…)”) oraz „Mężczyzna jako minister miłości” (publikujemy cały rozdział, przeczytaj!).
Polecamy tę książkę każdemu mężczyźnie, bez wzlgędu na to, czy ma dzieci czy nie. Każdemu, który jest w związku (a może dopiero w niego wchodzi), by zrozumiał lepiej emocje swoje i partnerki, a w przyszłości swoje dzieci i wnuki.
Bo autorytetu nie dostaje się z urzędu. Buduje się go latami.