Indiańskie dzieci bawią się na krawędzi wielkiego dołu i nie wpadają do niego. Nasze są pod ciągłą obserwacją, a i tak spadają z łóżek. Indianie, kiedy się skaleczą, to się cieszą, że ciało się goi, a my przeklinamy i mamy zły dzień. Indianie uważają, że praca jest naturalnym stanem i lubią ją, my przez całe życie marzymy, żeby nie pracować. Mało tego – my wpadamy w uzależnienia. Nerwowo szukamy lepszego życia, wpadamy w błędne koło poszukiwania uczuć w objęciach kolejnych kobiet lub mężczyzn. A Indianie po prostu są szczęśliwi.
Te różnice zauważyła i opisała już w latach 70. Jean Liedloff w książce, która dopiero w 2010 r. doczekała się polskiego tłumaczenia „W głębi kontinuum”. Czym jest kontinuum? To ciąg doświadczeń, które odpowiadają oczekiwaniom i skłonnościom człowieka. Natomiast oczekiwania i skłonności zostały ukształtowane w ciągu milionów lat w naturalnym środowisku.
Wynika z tego, że nasze kontinuum niewiele ma wspólnego z cywilizacją, w której żyjemy. A nasz instynkt rodzicielski funkcjonuje inaczej, niż nakazują to teorie powstałe w ostatnim stuleciu. Spróbujmy pokrótce opisać najważniejsze różnice w wychowaniu. To one sprawiają, że dorośli Indianie Yequana tak bardzo różnią się od dorosłych naszego kręgu kulturowego.
Indiańskie dzieci – Narodziny
Po długich miesiącach spędzonych w łonie matki dziecko wreszcie przychodzi na świat. Tej jednej minucie, która dzieli życie wewnątrz brzucha od życia na zewnątrz brzucha, towarzyszy mnóstwo zmian. Dziecko słyszy dźwięki wyraźnie, zaczyna widzieć, otaczająca je temperatura jest o wiele niższa. Zaczyna też żyć w naszym poczuciu czasu. Ale samo poczucia czasu nie ma.
Dziecko, pozostawione „na chwilę” w łóżeczku płacze, bo wydaje mu się, że jego sytuacja jest beznadziejna. Nic nie zapowiada zmiany, nie wie, że mama wróci i znów weźmie je na ręce. Wydaje mu się, że już zawsze będzie leżeć na równym podłożu wpatrzone w sufit.
Indianie do takiej sytuacji nie dopuszczają – dziecko noszone jest na rękach przez pierwszych 6-8 miesięcy życia. Dziecko w ramionach matki jest w stanie błogości, czuje, że wszystko jest w ustalonym odwiecznie porządku, że jest dobre i akceptowane.
Indiańskie niemowlęta
Niemowlę, które czeka na ramiona matki, ale nie jest w nich noszone, nie jest przytulane – zostaje okaleczone przez brak poczucia pewności siebie, przez brak akceptacji otoczenia. Myśli: skoro porzucają mnie w łóżeczku, to pewnie mnie nie kochają… Nie jest przygotowane do leżenia w łóżeczku, w którym nie odczuwa nic z przeżyć i uczuć, do których przywykł w gościnnej macicy: brak zapachu, bezruch, cisza.
Jak pisze Liedloff: To, co dziecko czuje, zanim jeszcze zacznie myśleć, decyduje o tym, o czym będzie mogło pomyśleć, kiedy stanie się to możliwe.
Poród w zachodniej cywilizacji to przerwanie odwiecznego kontinuum. Dziecko wyrwane jest z naturalnego stanu przy pomocy leków, gumowych rękawiczek, metalowych narzędzi, a po porodzie wkracza w jaskrawe światło. Często nie ląduje na piersi mamy, tylko jest myte, ubierane, a potem zabierane do innej sali. Co tam się dzieje? Niemowlę tęskni za ruchem, za ciepłem, za dotykiem. Swoje potrzeby sygnalizuje płaczem, płacze coraz dotkliwiej, aż w końcu wyczerpane i obolałe pada bez ruchu. Jego poczucie nieszczęścia jest niezmierne. Oczekiwanie na jakikolwiek ruch trwa wieczność.
Błędne koło
Dramatyczne? Dramat zaczyna się w domu, kiedy matka przekonana, że dziecko nią manipuluje, że je „rozpuści” – nie bierze dziecka zbyt często na ręce, odkłada po karmieniu do łóżeczka, pozwala mu się wypłakać, gdy zasypia. Jest to najwyższy wymiar barbarzyństwa… z miłości. Autorka rozumie, że matka działa w dobrej wierze. Uwierzyła podręcznikom zamiast ufać swojemu instynktowi, pozwoliła sobie czuć się bezradną, mimo że natura od wieków mówi takim jak ona – co mają robić. Dlatetgo w książce szczegółowo opisuje, jak mamy dały się zmanipulować kolejnym teoriom i jak wyjść z tego obłędnego kręgu.
W łóżeczku często ląduje miś czy miękka lalka. Dziecko przywiązuje się do niego, bo daje mu ono namiastkę miłości, poczucia, że ktoś przy nim jest. Dorośli postrzegają to jako uroczy kaprys, a tymczasem dziecko chwyta się zabawki z rozpaczy, szukając towarzysza, który go nie opuści.
Okazuje się, że z perspektywy dziecka wszystko wygląda inaczej niż w nowoczesnych książkach.
Noś dziecko
Niemowlęta, które wychowywane są w zgodzie z kontinuum, od urodzenia przebywają wszędzie tam, gdzie ich rodzice, przyzwyczajają się do dźwięków, odgłosów pracy, zapachów, nagłych szturchnięć, ruchów i bezruchu. Są ugniatane, podnoszone, przekładane, zmienia się temperatura wokół, różne rzeczy ich dotykają, ale czują się dobrze, bo cały czas są przy matce. Dlatego rzadko płaczą. I tu warto pamiętać o tym, że jeśli matka traktuje dziecko jako coś kruchego – spowoduje, że dziecko będzie myślało, że jest właśnie takie! Kruche! Traktowanie niemowlęcia w sposób bezceremonialny przygotowuje je do różnych sytuacji i sprawia, że samo siebie uważa za osobę silną. Dziecku nie przeszkadzają grzmoty czy szczekanie psa, jeśli jest blisko matki. Odwrotnie – sytuacja nienormalna to cisza i bezruch (łóżeczko?).
Dzieci Indian nie są odbijane po jedzeniu. Noszone, tarmoszone nie wymagają takiego traktowania. Nasze dzieci żyją w stresie, są odbijane, a i tak mają dolegliwości u Indian nie spotykane – kolki, bolące brzuszki, ulewanie. Napinają ciało, wierzgają, wyginają się w łuk, kwilą – w ten sposób reagują na dyskomfort powodowany wiecznym stresem.
Indiańskie dzieci – Trening czystości?
Dzieci Indian, wiedząc, że są kochane i akceptowane, mogą być spokojnie wyrzucane z chaty, kiedy przytrafi im się „wpadka”. Nie wpływa to na ich pewność siebie. U naszych dzieci takie traktowanie jest gwoździem do trumny, utwierdza je w przekonaniu, że są niewiele warte dla swoich rodziców.
Książka Jean Liedloff obfituje także w opisy zachowań dorosłych, które wynikają z przerwanego kontinuum: nadużywanie alkoholu, nienawiść do samego siebie, uczucie wiecznego niepokoju, niejasna tęsknota, unikanie pracy, ciągłe zmiany partnerów i wiele innych. Ale daje też nadzieję. Receptę. Słuchajmy naszego instynktu, wejdźmy w głąb kontinuum.