Wystarczy powiedzieć, że coś jest nienaukowe, żeby nie było warte rozmowy, podobnie wystarczy powiedzieć, że amerykańscy naukowcy tak odkryli, żeby zamknąć usta, każdemu, kto czuje, widzi inaczej.
Podziękowania dla ewolucji
Cieszę się i dziękuje sile ewolucji, za to, że mam rozum, za to, że posiadam zdolność do logicznego wnioskowania. Za to, że – jako ludzie – wyrwaliśmy się z obezwładniającej siły magii i mitów, które determinowały nasze życie. Lubię oglądać filmy o wielkich kulturach Inków, Majów czy Azteków, ale przyznaję, że cieszę się, że moje dzieci nie zostaną złożone w ofierze bogom, a moje młodsze koleżanki mogą zrobić, co chcą ze swoim dziewictwem – niekoniecznie składać je na ołtarzu po wcześniejszych torturach, nawet jeśli te były nieco znieczulone lokalnymi ziołami.
Dziękuję, za to, że potrafimy – jako ludzie – przewidywać pewne konsekwencje swoich działań, zbudować most, który stoi latami, samochód, który bezpiecznie jeździ, czy wykształcić lekarza, który wytnie w porę wyrostek, ratując nam życie. I choć Los czy Siła Wyższa, zawsze może most zburzyć – tak się może zdarzyć – to nadal, dzięki naszemu rozumowi, nasz wpływ na ulepszenie sobie życia jest ogromny.
Jako społeczność po latach doszliśmy do uznania praw kobiet, praw mniejszości; uznania, że jako ludzie jesteśmy sobie równi. Wiem, wiem, w tej sprawie ciągle raczkujemy. Jednak są już kraje, gdzie równe traktowanie jest nie tylko prawem, ale codzienną praktyką. I to prawo, i ta praktyka jest dziełem tej części nas, która uwolniła się od emocjonalnych lęków czy religijnych uprzedzeń. W tych sprawach zdobyliśmy się na głębszą refleksję, wykazaliśmy zdolność do współodczuwania i empatii. Potrafiliśmy mieć swoje własne, niezależne zdanie. Uznać prawa człowieka, uznać, że jednostka i jej potrzeby są ważne. Uznać, że „większość” nie oznacza „prawda”. To wielki sukces racjonalnego myślenia. Wystarczy wspomnieć geniusz obserwacji Kopernika, który ośmielił się „wstrzymać słońce i ruszyć ziemię”, co w czasach, kiedy żył było prawdziwym przewrotem w rozumieniu świata.
Potrzeby, które mam zaspokojone dzięki racjonalnemu myśleniu
Moimi najważniejszymi potrzebami, które chroni rozum, są: prawo do niezależność i prawo wyboru. Nawet jeśli w społeczeństwie nie działa to tak jak bym chciała, nawet jeśli złoszczę się na osoby, które stale powtarzają: „ja”, „ja”, „ja”, i tak czuję się bardziej bezpiecznie wśród ludzi – w społeczeństwie – gdzie prawa jednostki są wartością. Choć widzę, do jakiej strasznej degeneracji prowadzi słuchanie tylko „ja”, widzenie tylko indywidualnych korzyści bez dostrzegania kontekstu i powiązań z całym życiem, choć życie w skupionej na „ja” społeczności jest często bardzo bolesne, to mając wybór, wolę mieszkać w tej społeczności, niż w magicznej lub mitycznej. Choć oczywiście uważam, że społeczeństwa zachodnie mogłyby się wiele od magicznych i mitycznych nauczyć – najprostszy przykład to szacunek dla natury i więź z nią.
W moim indywidualnym życiu, racjonalne myślenie pozwala mi analizować informacje i wyciągać wnioski. Pozwala mi uczyć się nie tylko na swoich błędach. Pozwala mi widzieć fakty takimi, jakimi są i oceniać ich użyteczność lub nie oceniać. Pozwala mi odróżnić fakty od ich analizy lub interpretacji. Pozwala mi tylko obserwować. Dzięki temu mogę wybierać najlepsze, według swojego kryterium, rozwiązania. Mogę patrzeć z boku i analizować strategie, wiedzieć, jak zrobić, żeby coś działało.
Bez serc bez ducha
Myślisz czasem, że ludzie kierujący się rozumem są bezduszni, bez serca? Albo redukują to, czego nie pojmują do znanych sobie reguł? Według Wilbera, rozum jako stan świadomości wyższy ewolucyjnie od fizycznego ciała i emocji posiada zdolność zarówno objęcia tych niższych stanów i bycia z nimi jednym – co jest marzeniem rozwojowym – jak i zdolność ich wyparcia, uznania za mniej istotne. To bardzo brzydko z jego strony, ale nie umniejsza to jego wyżej opisanych dokonań na rzecz zaspokajania naszych, ludzkich potrzeb. Po prostu sprawę wypierania, można i trzeba rozwiązać poprzez ponowne włączenie tych aspektów do naszego „ja” (w sensie zarówno indywidualnym, jak i społecznym).
Jeśli doświadczasz w swoim życiu za mało kontaktu z własnym sercem lub masz wrażenie, że dotyczy to kogoś z Twoich bliskich i chcecie to zmienić, pomocne mogą być działania ukierunkowane na pogłębianie świadomości ciała poprzez takie metody jak bioenergetyka Lowena, metoda Feldenkraisa, metody integrujące ciało z umysłem – jak Gestalt. Także praca nad oswajaniem cienia czy doświadczanie uczuć i potrzeb podczas praktyki empatii, powinno przybliżać do celu.
Kierować się sercem czy rozumem?
Czy zdarza Ci się nie wiedzieć co zrobić, jaką podjąć decyzje, jak ważyć argumenty „za” i „przeciw”? Mieć w sobie kilka pomysłów i nie wiedzieć, który jest najlepszy? Pragnąć przewidzieć przyszłe konsekwencje każdego z wyborów? Dla niektórych osób najważniejsze są argumenty logiczne, mierzalne, ściśle racjonalne. Dla innych, taki rodzaj kryterium nie jest wart zaufania – działania odnoszą do swojej wiary i obowiązujących w niej zasad. Są też osoby, dla których najważniejsze jest to, co czują lub przeczuwają, czyli jakiś rodzaj intuicji. Jestem zwolenniczką dialogu. I wierzę, że, parafrazując poetę, dla wszystkich głosów starczy miejsca pod wielkim dachem nieba. Każdy jest wart usłyszenia. Każdy reprezentuje wartość, którą warto objąć uwagą. Inaczej ryzykujemy marginalizację tego, co i tak istnieje. Tak tworzą się podziały i podłoże do mniejszej lub większej, wewnętrznej lub zewnętrznej wojny.
Jednak rodzi się pytanie: jak to zrobić? Czy nie słyszałaś czasem, że rozum kłamie, a uczucia zwodzą? Albo że kieruje nami nieświadomość i wybieramy rzeczy, które w efekcie nam nie służą – jak w przypadku nieustannego zakochiwania się nie w tej kobiecie lub nie w tym mężczyźnie?
Pułapki w słuchaniu dialogu wewnętrznego
Pierwsza pułapką, jakiej warto jest być świadomym, to mylenie myśli z uczuciami. Kolejną: mylenie wyobrażeń z faktami i potrzeb z życzeniami. Jeśli czujesz, że On jest cudowny, albo że Ona jest niebezpieczna, to operujesz myślami, ocenami osoby. Bardziej pomocne może być nazwanie jej konkretnych zachowań. Co konkretnie zrobiła, że pojawiły się Ci się takie oceny? Co robi oprócz tego? Jak jej działania wpływają na zaspokojenie Twoich ważnych potrzeb? Masz wybór.
Istnieje wiele strategii dbania o wlasne potrzeby, ale uwierzysz w to w pełni dopiero wtedy, kiedy doświadczysz, więc doświadcz jak najszybciej! Nie musisz wybierać, czy kierować się sercem czy rozumem. Każdy z tych aspektów mówi Ci o Twojej ważnej wartości – poczuj więc sedno sprawy i określ, na czym zależy Twojemu sercu, co ważnego chce Ci powiedzieć? A co mówi rozum? Co dla niego jest najważniejsze? Daj sobie czas najpierw na głos jednego aspektu, potem drugiego, tak abyś każdy mogła/mógł w pełni usłyszeć i doświadczyć poprzez ciało wartości, o których mówi. Poznasz to po, zmniejszeniu ilości myśli, odczuciu ulgi i spokoju.
I uwaga, uwaga: wartość rozumu tak samo zakorzeniona jest w ciele. Rozum to lotne myśli i idee, które realizują istotne potrzeby człowieka, a potrzeby są doświadczane poprzez ciało. I serce jest Twoje i rozum jest Twój. Obejmij uwagą każde z nich.
Kiedy już wiesz, co w danej sytuacji jest ważne dla serca, a co dla rozumu, jest czas na szukanie takich sposobów rozwiązania sytuacji, które uwzględnią obydwie wartości – żadnej nie zostawią na marginesie. Jest czas na rozmowę, dialog, poszukiwanie najlepszych rozwiązań. Kiedy ciało jest rozluźnione, umysł może być kreatywny. Tworzy się wspaniały zespół, którego kompetencje uzupełniają się i wzmacniają, dając ogrom możliwości. Proces poszukiwania istotnych potrzeb warto zacząć od zagłębienia się w swoich uczuciach. Kiedy pozwolisz sobie poczuć to, co czujesz – smutek, radość, żal, niepokój, czy inne uczucia – pojawi się przestrzeń na doświadczenie kontaktu z potrzebami, na ich uświadomienie. Można wtedy powiedzieć, że słuchasz serca.
Potocznie, z sercem wiążemy różne stany emocjonalne, także takie, które powstają – czy są karmione – przez myśli. Na przykład myślę, że nikt już mnie nie rozumie, nie kocha. Im dłużej powtarzam tę myśl, tym bardziej jestem przygnębiona. Kiedy tak do siebie mówię – czego potrzebuję w tym momencie? Wsparcia, nadziei, rozmowy, kontaktu?
Emocje bez serca
Kiedyś byłam świadkiem sytuacji, kiedy osoba pełna emocji twierdziła – podniesionym tonem głosu – że kieruje się uczuciami i nie zamierza tego zmienić, a osoba, z którą rozmawiała, to zimny facet, ponieważ wszystko, co powie, najpierw przemyśli. Dla tej osoby dużą wartością było słuchanie głosu uczuć. Jednak, moim zdaniem, była ona w pułapce. To nie ilość przeżywanych i uzewnętrznianych emocji jest miarą naszego kontaktu z sercem. Spontaniczne, czy, tym bardziej, impulsywne wyrażanie emocji to tylko jedna z informacji o nas. Informacja o silnym wewnętrznym poruszeniu.
Większość z nas czasem przeżywa emocje nieadekwatne do siły bodźca. Można zapytać, co to znaczy „adekwatnie” i kto to ocenia? Z perspektywy osoby przeżywającej emocje są adekwatne do tego, co się z nią dzieje. Jednak to, co się dzieje, jest najczęściej wynikiem nie tego, co się wydarzyło, ale tego, jakie znaczenie nadała temu zdarzeniu osoba. Moment nadawania znaczenia jest automatyczny. Układ nerwowy błyskawicznie interpretuje – w rzeczywistości niegroźne czy niewinne – zachowania jako niebezpieczne i reaguje w odpowiedzi na tę myśl, ocenę, a nie w odpowiedzi na to, co się właśnie stało. Akcja toczy się tylko w wyobraźni osoby doświadczającej emocji, dlatego osoby z boku, mogą sytuację widzieć inaczej i być zdziwione.
Cóż… to nie jest to serce, za którym chciałabym podążać… To jest głos interpretacji, a nie prawdziwej potrzeby serca. Tą potrzebę możemy dopiero odkryć. Przez potrzebę serca rozumiem doświadczenie żywego kontaktu z tym, co dla mnie najbardziej wartościowe w danej chwili. Jest to chwila skupienia na sobie, chwila wewnętrznej spójności. Kiedy się pojawia mam zaufanie, że to jest to, czego chcę – jakbym wróciła do domu. Pojawia się moc i spokój. Nikomu nie zagrażam, nie przekraczam nawet słownie niczyich granic.
Żadna impulsywna czy agresywna reakcja powstająca w odpowiedzi na nasze oceniające myśli nie jest głosem serca, w rozumieniu opisanym wyżej. Jeśli osoba zastanawia się nad swoją wypowiedzią, to znaczy, że się zastanawia. Nic ponad to. Nie jest to informacja o cieple lub chłodzie, ani o braku uczuć. Osoba, która daje sobie czas, nim zareaguje, może potrzebować czasu na odczucie swoich potrzeb w danej sytuacji, może potrzebować czasu, na sprawdzenie ze sobą, w jaki sposób chce się dzielić tym, co czuje. Z drugiej strony, może też nic nie czuć. Nie wiemy tego, do czasu, kiedy nie doświadczymy.
Serce ma swój rozum
Tak więc nie każda emocja jest głosem serca. Przez głos serca rozumiem doświadczenie potrzeb, dlatego Twój rozum też ma serce – w takim sensie, że wyraża istotną dla Ciebie grupę potrzeb. Kiedyś, w związku z dylematem „seks z serca czy z rozsądku”, otrzymałam propozycję ćwiczenia: połóż sobie jedną dłoń na miejscu intymnym, zwróć się do niego imieniem, które lubisz, na przykład „Joni”, potem połóż drugą dłoń na sercu. Powiedz kilka razy zdanie: moja Joni ma serce, moje serce ma Joni. Tylko obserwuj przepływ, pozwól sobie poczuć więź. Potem przełóż dłoń z serca na głowę i powiedz zdanie: „Moja Joni ma głowę, moja głowa ma Joni. Jesteśmy jednym.”
5 kroków do zwiększenia zaufania wobec decyzji, które podejmujesz
1. Co chcesz zrobić?
2. Wyobraź sobie, że podejmujesz tę decyzję. Jak się czujesz? Jakie potrzeby zaspokaja ta decyzja, to działanie?
3. Jakich potrzeb to działanie nie zaspokaja?
4. Przyjrzyj się obu grupom potrzeb. Która z tych potrzeb jest najważniejsza? A może obie grupy są równie ważne?
5. Pomyśl, czy jest działanie, które pozwoli Ci zadbać o wszystkie najważniejsze potrzeby, tak aby żadna nie była pominięta? Pomocna może być burza mózgów lub rozmowa z osobami, które te potrzeby mają zaspokojone. Jak One to zrobiły?
Źródło
Tekst pochodzi z książki „Nie mów przepraszam, nie mów kocham” Lucyny Wieczorek.
https://www.szkolatrenerowempatii.pl/