Książka napisana została dla dzieci i młodzieży, ale uważam, że zanim podarujesz ją swojej latorośli, przeczytaj ją najpierw osobiście. Dlaczego? Jest w niej kilka tez i kilka zdań, które są odrobinę ryzykowne. Z uwagi na to, warto wiedzieć, które momenty książki mogą wzbudzić w dziecku nastroje nadmiernie rewolucyjne.
Nie chodzi tu oczywiście o cenzurę. Jestem za tym, by dzieci miały prawo do własnego zdania, by mogły te zdanie śmiało i odważnie wyrażać. By mogły samodzielnie podejmować niektóre decyzje (stosownie do wieku), które ich dotyczą. Jednak kilka zdań z tej książki może wzbudzić niepokój u rodziców, a dziecko zachęcić do zupełnie niepotrzebnego buntu i negacji.
O co chodzi? Autor kilkukrotnie stawia tezy na temat tego, co myślą, czują i czego chcą rodzice czytelnika. Cóż, obawiam się, że mogą być one, trafione kulą w płot. Nie wszyscy rodzice zakładają, że dziecko musi mieć dobre oceny i musi uczyć się wszystkiego na maksa. Na szczęście, coraz więcej rodziców rozumie to, że dzieci nie są w stanie przyswoić całego materiału szkolnego w równym stopniu. Że mają predyspozycje do przedmiotów humanistycznych lub ścisłych. Coraz więcej rodziców też przestaje przykładać wagę do ocen. Rozumieją, że oceny nie oddają tego, co dziecko potrafi i do czego jest zdolne. Coraz częściej rodzice kładą nacisk, by dziecko przygotowało się do szkoły, uczyło się do lekcji, odrabiało pracę domową, ale nie oczekują, że będzie mieć same piątki i szóstki, bo wiedzą już, że to nie jest najważniejsze.
Tymczasem założenia autora mogą wzbudzić w dziecku (szczególnie dorastającym, które jest podatne na sugestie) niepokój. Mogą wprowadzić zamęt. Dziecko zacznie się buntować, choć tak naprawdę nie będzie takiej potrzeby. Naturalnie, tam, gdzie relacje rodziców i dzieci są głębokie, to ryzyko jest mniejsze lub prawie go nie ma. Jednak po co zasiewać w dziecku ziarenko niepewności?
Co natomiast warto wziąć z tej książki? To techniki uczenia się i zapamiętywania. Sposoby na organizację czasu i nauki. Sposoby na powtarzanie materiału. Są nie tylko pomysłowe, ale przede wszystkim skuteczne. To również wartościowe źródła wiedzy, które znaleźć można w sieci.
Trzeba przyznać, że autor napracował się podczas przygotowania tych wszystkich metod. Są różnorodne, co przekłada się na to, że dziecko może wybrać sobie właściwą i pasującą dla siebie. Jednak budowanie nastawienia negatywnego do szkoły, czy też przypinanie rodzicom pewnych intencji jest już zupełnie niepotrzebne.
Przeczytałam tę książkę i poleciłam swojemu dziecku, dlatego Wam też polecam. Natomiast przed wręczeniem jej dziecku, warto ją poznać i dać dziecku „z gwiazdką”. Co w tej gwiazdce?
*Weź z niej techniki uczenia się. Weź pomysły na kreatywne przyswajanie wiedzy, weź pomysły na przyswajanie materiału i zapisz sobie ciekawe linki, które autor podrzucił. A jak masz wątpliwości, co myślą Twoi rodzice i jakie mają intencje, to ich po prostu zapytaj 🙂