Czarny Maciek to seria, którą pokochałam z miejsca. Lubię książki dla młodzieży. Szczególnie takie, w których jest jakaś zagadka, tajemnica do rozwikłania. Tak też jest i w tej serii.
Czarny Maciek to seria, która doczekała się już kilku części, choć ja na razie zapoznałam się tylko z dwiema. Nie twierdze jednak, że na tym zakończę. O, nie! Za bardzo wciągnęły mnie przygody tych dzieci, by tak po prostu o nich zapomnieć.
Czarny Maciek i wenecki starodruk
Tytułowym bohaterem jest Maciek Czerny, ale ze względu na nazwisko, jego przyjaciele mówią do niego Czarny. Jego najlepszym kumplem jest Kisiel, czyli Paweł Kisielewski.
Obaj chłopcy chodzą do ósmej klasy szkoły podstawowej. Od tego roku szkolnego w ich klasie jest też nowa uczennica: Kasia Górecka – prymuska, za którą raczej nie bardzo przepadają.

Pewnego dnia Kasia podaje chłopakom liściki z tajemniczą wiadomością o miejscu spotkania. Każdy z nich dostaje inną informację, ale godzina się zgadza. Chłopcy, zaskoczeni tą sytuacją postanawiają mimo wszystko rozszyfrować wiadomość i udać się we wskazane przez Kasię miejsce.
Okazuje się, że dziewczynka podała im ten sam adres, tylko zaszyfrowała go na dwa różne sposoby. W efekcie wszyscy dotarli na miejsce i Kasia zdradziła im swój pomysł.
Zaproponowała chłopcom utworzenie tajnego klubu detektywistycznego o nazwie Herkules. Ich trójka miałaby się zajmować rozwiązywaniem szkolnych zagadek detektywistycznych i rozwikływaniem tajemnic. Jednocześnie pomogli by szkole w przypadku podejrzanych zdarzeń. Na swoją pierwszą misję wybierają rozwiązanie tajemnicy znikających baterii z sali informatycznej.
To jednak dopiero początek, bo prawdziwa zagadka i niezwykła przygoda dopiero przed nimi.
Pojawią się prawdziwi złodzieje, niebezpieczni bandyci i… wenecki starodruk. Do tego zaskakujące (naprawdę zaskakujące) zwroty akcji, niezwykłe zdarzenia i niebezpieczne sytuacje. Ale tu… już nie zdradzę więcej szczegółów. Książka trzyma w napięci, ale jest przy tym pełna humoru i zabawnych momentów. Dla młodzieży – jak znalazł. Ale okazuje się, że i dorosły będzie się przy niej świetnie bawił.
Czarny Maciek i tunel grozy
To druga odsłona przygód detektywów z klubu Herkules. Tym razem dzieciaki jadą z całą swoją klasą na wycieczkę do Suchej Beskidzkiej. To tam tajemnicze zaginięcie pewnego robota skłoni ich do poprowadzenia śledztwa i przeczesania starego zamku. Zadania na pewno nie ułatwi im dodatkowo tajemnicze zaginięcie wychowawcy, który przez pewien czas będzie dla dzieciaków nieuchwytny. Jak tym razem poradzą sobie z zadaniem i jakie kłopoty ściągną sobie na głowę.

Czy dzieci (no dobrze, młodzież) będą w stanie prawidłowo oszacować, komu można zaufać, a od kogo lepiej się trzymać z daleka? Czy będąc w obcym mieście będą umiały sobie poradzić, by nie tylko rozwikłać zagadkę, ale dodatkowo nie sprowadzić na siebie problemów?
I ta część jest niezwykle zabawna, ale i wciągająca. Tu również dzieci sprowadzą na siebie gniew niebezpiecznych ludzi, ale przy okazji poznają wielu bardzo dobrych i ciepło nastawionych dorosłych. Staną przed trudną zagadką i świetnie sobie z nią poradzą.
Naprawdę, warto przeznaczyć czas na tę książkę, bo jest nie tylko dobrze spożytkowany, ale bardzo miło spędzony 🙂