Co jeśli wiadomość o tym, że kobieta jest w ciąży, spada na nią jak grom z jasnego nieba. A w tym czasie piła, paliła, brała narkotyki? Jak te poszczególne używki wpływają na rozwijające się dziecko?
Palenie w ciąży jest przede wszystkim przyczyną hipotrofii – upośledzenia wzrastania płodu, zwanego też wewnątrzmacicznym zahamowaniem wzrostu. Noworodki te rodzą się mniejsze. Jednak palenie w ciąży nie kończy się jedynie tym, że Kazio jest drobniejszy od Stasia. Palenie w trakcie ciąży upośledza wydolność łożyska, co przekłada się na większe prawdopodobieństwo zgonu lub niedotlenienia okołoporodowego noworodka. Nie jest też prawdą, że przed wytworzeniem się łożyska oddziaływanie używek na płód jest minimalne. Zarodek zaczyna korzystać ze składników odżywczych krążących w krwiobiegu matki od momentu implantacji, a więc w przybliżeniu 2 tygodnie po zapłodnieniu. Do tego czasu ekspozycja na niektóre szkodliwe substancje (np. leki) jest mniejsza. Do tego dochodzi jeszcze zasada „wszystko albo nic” w pierwszych 2 tygodniach po zapłodnieniu – albo zarodek pozostaje nieuszkodzony, pomimo oddziaływania czynnika szkodliwego, albo uszkodzenie powoduje jego obumarcie i w efekcie poronienie. W dalszym przebiegu ciąży, nawet przy niewykształconym jeszcze do końca łożysku, wszelkie substancje szkodliwe mogą oddziaływać niekorzystnie na płód. Jeżeli to oddziaływanie ma miejsce w pierwszym trymestrze, a więc w okresie, gdy tworzą się poszczególne narządy, może dojść do powstania wad wrodzonych. Rodzaj wady zależy od tego, kiedy miała miejsce ekspozycja (w którym dniu, tygodniu ciąży – ponieważ w różnym czasie tworzą się różne narządy) oraz od rodzaju czynnika szkodliwego. Niekorzystny wpływ w kolejnych trymestrach to przede wszystkim wspomniane już upośledzenie funkcji łożyska oraz uszkodzenie ośrodkowego układu nerwowego, którego intensywny rozwój trwa przez cały okres ciąży.
Co z piciem alkoholu? Absolutne embargo?
Jeśli pacjentka zapyta, czy może wypić dziś lampkę wina, by uczcić informację o ciąży, to odpowiem, że dziś tak, ale nie co dzień, czy co dwa dni. Jednak na pytanie – czy w ciąży można pić alkohol – jest tylko jedna odpowiedź – nie. Zwłaszcza w naszym kraju, gdzie przyzwolenie na załóżmy jedną lampkę wina naprawdę rzadko, spowoduje myślenie – czemu nie dwa, nie częściej. Stąd przychylam się do zaleceń: zero alkoholu w ciąży.
Czym się kończy picie alkoholu w ciąży?
Picie alkoholu jest przyczyną Fetal Alcohol Syndrome (FAS), który pojawia się przy spożywaniu średnio czterech kieliszków wina dziennie. Natomiast wady – przy dwa razy większej dawce. Szczególnie w pierwszym trymestrze ciąży. Zespół poalkoholowy (FAS) charakteryzują trzy grupy zaburzeń. Po pierwsze może wystąpić uszkodzenie ośrodkowego układu nerwowego, co przejawia się zaburzeniami zachowania, upośledzeniem rozwoju umysłowego dziecka. Po drugie możemy mieć do czynienia z wewnątrzmacicznym zahamowaniem wzrastania płodu, a po urodzeniu – niemowlęcia. Trzecim zaburzeniem są wady narządów, przede wszystkim twarzoczaszki i serca. Do rozwoju wad dochodzi przy ekspozycji na dawkę dwa razy większą od wspomnianej, zasadniczo w pierwszym trymestrze ciąży. Należy jednak podkreślić, że istnieje osobnicza „wrażliwość” na picie alkoholu i u różnych ciężarnych różne dawki mogą powodować odmienne konsekwencje. Stąd zasada daleko posuniętej ostrożności wydaje się jak najbardziej uzasadniona.
Jakie to są wady?
Przede wszystkim wady twarzoczaszki oraz wady serca, przez cały okres ciąży – upośledzony rozwój ośrodkowego układu nerwowego.
Co z narkotykami?
Różne narkotyki dają różne powikłania, inne wady, nie ma jednego uniwersalnego modelu. Wszystkie jednak są bardzo szkodliwe i bezwzględnie muszą być wyeliminowane (także poza ciążą).
Co jeśli z kolei kobieta bierze bardzo silne leki, jest np. w trakcie leczenia onkologicznego. Jak wówczas te leki wpływają na dziecko? Czy lekarz zaleca usunięcie płodu? Jaka jest praktyka?
Jeśli kobieta jest chora na raka i jest w trakcie chemioterapii, to zazwyczaj leczenie powoduje przynajmniej przejściowe zatrzymanie płodności. Nieco odmienna sytuacja ma miejsce, jeśli u kobiety już będącej w ciąży wykryto raka, np. szyjki macicy czy jajnika. Wówczas stajemy przed dylematem kontynuacji ciąży bądź też wdrożenia leczenia onkologicznego. Chcę podkreślić, że w wielu sytuacjach jedno nie wyklucza drugiego. Nawet w nowotworach narządu rodnego przynajmniej w części przypadków możliwe jest zaproponowanie chorej leczenia oszczędzającego (w dużym uproszczeniu mówiąc to takie leczenie, w którym oszczędza się np. macicę, jeden jajnik), co daje szansę na kontynuowanie już trwającej ciąży lub zachowanie płodności w celu podjęcia prokreacji po zakończeniu leczenia onkologicznego.
Od czego zależy wybór leczenia oszczędzającego?
Zakres podjętego leczenia zależy od rodzaju, stopnia zaawansowania nowotworu, wieku ciąży, a przede wszystkim woli pacjentki. Prawda jest taka, że wszelkie założenia i algorytmy, szczególnie u ciężarnej z rakiem, tracą sens w zderzeniu z decyzją pacjentki w takim momencie.
I jaka to jest najczęściej decyzja?
W znacznej większości pacjentki decydują się zachować ciążę, co wiąże się najczęściej z podjęciem leczenia chirurgicznego i chemicznego w czasie jej trwania. Oczywiście wiąże się to z pewnym ryzykiem dla płodu, ale jest jak najbardziej możliwe.
Czy jest szansa na urodzenie zdrowego dziecka w takiej sytuacji?
Tak, mamy całą grupę takich dzieci. To są bardzo rzadkie przypadki, jest to na szczęście zagadnienie dość niszowe, jednak niezwykle ważne. Ciężar decyzyjny dotyczy bowiem życia i zdrowia jednocześnie dwojga ludzi. Ja w swojej praktyce prowadziłem kilkanaście takich ciąż.
Chciałabym teraz obalić bądź utrwalić niektóre krążące mity, jak choćby kwestia farbowania włosów w czasie ciąży.
Nie ma danych stwierdzających jednoznacznie, że nie można farbować włosów w trakcie ciąży. Z prostej przyczyny – tak naprawdę nie wiemy, co jest w farbach do włosów; informację podaną na opakowaniu można między bajki włożyć. Osobiście wychodzę z założenia, że jeśli kobieta musi ufarbować włosy, to i tak je ufarbuje. Jeżeli już mamy się ograniczać w tej kwestii – to raczej nie farbować w pierwszym trymestrze.
Co z lataniem samolotem?
Jeśli ciąża nie jest zagrożona – można. Trzeba jednak pamiętać o tym, że ciśnienie w samolocie jest porównywalne z tym na Giewoncie, dlatego start i osiągnięcie prędkości przelotowej może stwarzać pewne ryzyko pęknięcia worka owodniowego głównie przy otwartym kanale szyjki, co w ciąży fizjologicznej ma miejsce w ostatnich tygodniach jej trwania (ale wówczas ciężarna i tak na pokład większości przewoźników nie zostanie wpuszczona). Ja zawsze zadaję pytanie, dokąd pacjentka ma zamiar lecieć. Loty europejskie są lotami krótkimi i ryzyko, poza już wspomnianym, jest niewielkie. Inaczej jest z lotami transatlantyckimi, że o locie do Australii nie wspomnę. Ciąża jest okresem o zwiększonej krzepliwości krwi. Uważa się, że 4-5 razy bardziej w stosunku do okresu poza ciążą. Długie unieruchomienie plus ciąża jest czynnikiem ryzyka zakrzepicy. Jeżeli taka pacjentka musi polecieć w dalszą trasę – można rozważyć profilaktyczne podanie leków przeciwzakrzepowych.
Czy to prawda, że jeśli kobieta ma kota, powinna pozbyć się go, kiedy dowiaduje się o ciąży?
Niezupełnie. Na początku może dodam, że chodzi o toksoplazmozę, chorobę wywoływaną przez pierwotniaka, niemal zupełnie niegroźną dla zdrowych osób, mogącą jednak powodować wady u płodu podczas zakażenia matki w ciąży ze względu na możliwą transmisję przez łożysko. Dlatego po pierwsze trzeba sprawdzić obecność przeciwciał przeciwko toksoplazmozie na początku ciąży. Jeśli pacjentka posiada przeciwciała w klasie G (IgG), to znaczy, że przebyła toksoplazmozę i jest uodporniona na tę chorobę, czyli nie powinno być problemu. Jeśli nie, to może się nią zarazić. Proszę pamiętać, że wykrycie przeciwciał w klasie M (IgM) stwarza duże prawdopodobieństwo występowania aktualnego zakażenia, ale dalsze różnicowanie to już zadanie dla lekarza. Druga sprawa dotyczy samego kota. Jeśli przebywa on tylko w domu, nie kontaktuje się z innymi kotami – nie ma możliwości zarażenia się toksoplazmozą. Można się także zarazić jedząc surowe mięso wołowe (tatar), bądź też przez odchody kocie. I tu jest większy problem. Zalecenia są takie, by utrzymywać większą ostrożność, należytą higienę, myć ręce przed posiłkami itd. Największym problemem są koty wiejskie, dachowce – wówczas ta czujność musi być zdecydowanie większa.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Gabriela Jatkowska