Agresja i gniew są bardzo często wrzucane do jednego worka „niepożądanych zachowań dziecka”. Czy słusznie? Czym się różnią i czy naprawdę są takie niepożądane?
Przede wszystkim różne pojęcia psychologiczne nie zawsze są jednoznaczne. Mają często wiele różnych, trochę różniących się definicji. Ja będę mówić o takim rozumieniu, które mi jest najbliższe.
I muszę zacząć od tego, że agresja to jest zachowanie, ale już gniew na pewno nie. Gniew to jest to, co czujemy i co myślimy o określonej sytuacji lub osobie. Wyrazem gniewu lub złości może być zachowanie agresywne, ale nie musi.
Druga sprawa jest taka, że gniew według mnie (i według porozumienia bez przemocy) jest specyficznym rodzajem złości. Taką, która wiąże się z oceną i oczekiwaniami. Małe dzieci raczej go nie przeżywają.
Czyli gniew – to uczucie, które nabywamy dopiero z wiekiem. Agresja – to zachowanie, a złość – emocja?
Mniej więcej tak. Chciałabym jeszcze uzupełnić, że nie każde zachowanie dziecka, które wygląda na „agresywne” ma taką intencję. Dzieci popychają się z intencją nawiązania kontaktu, bycia zauważonymi. Gryzą rodziców, bo trudno im poradzić sobie z nadmiarem napięcia, także takiego ze szczęścia. Zderzają się z innymi, bo potrzebują mocnej stymulacji dotykowej.
To są wszystko sytuacje, kiedy nazwanie zachowania agresją, a uczuć dziecka złością nie pomaga w dotarciu do źródła problemu.
Jak reagować, gdy dziecko wpada w złość? Czy jest jakaś złota zasada, dobra rada na takie zachowania?
Pamiętać, że złość jest ważną emocją, której celem jest ochrona dziecka. Oraz o tym, że dziecko nie złości się „specjalnie” i potrzebuje pomocy, żeby sobie ze złością poradzić. Złota zasada jest taka, żeby nie zostawiać dziecka z jego złością samego.
W jaki sposób rodzice mogą dziecku pokazywać, tłumaczyć złość? W czasie ataku złości zwykle nie mamy szansy nic powiedzieć, bo złoszczące się dziecko nie słyszy albo reaguje jeszcze większą złością. Kiedy wracać do „zajścia”?
Złość to emocja. Nie chodzi o to, żeby ją pokazywać, tłumaczyć. Tylko, żeby dziecko wyrobiło sobie mechanizm regulacji złości. To mechanizm wrodzony, czyli dziecko ma w sobie cały potencjał do rozwinięcia go. Potrzebuje tylko towarzyszenia. Tak jak z chodzeniem. Czy dziecku trzeba tłumaczyć, jak ma chodzić? Nie, wystarczy dać mu szansę.
Można modelować strategie radzenia sobie ze złością, czyli samemu uczyć się regulować skutecznie własne emocje. I można rozmawiać z dzieckiem o różnych strategiach. Ale nie czuję, żeby to było jakieś niezwykle istotne. Jednym dzieciom pomaga, a inne się przed tym bronią.
Co to znaczy nie pozostawiać samego dziecka ze złością? Chodzi mi o konkret: czy rodzice mają stać z boku i czekać czy starać się przytulić, czy obezwładnić zdecydowanym uściskiem, czy coś mówić do dziecka – wszystkie te sposoby pojawiają się wśród popularnych porad, a mam wrażenie, że żadna z nich nie jest dobra, albo nie zawsze się sprawdza – co Pani o tym myśli?
Nie zawsze się sprawdza, bo dzieci są różne i sytuacje są różne. Wszystkie wymienione są dla mnie ok. Pewnie obezwładnienie jest na ostateczne sytuacje (chyba, że dziecko jest chętne i wie, że mu to pomaga).
A kiedy mówi się coś do dziecka to warto wiedzieć, co mówić. Więc pewnie bardziej: „jesteś teraz wściekły, bo nie chciałam dać ci telefonu”. Niż: „nie ma się o co złościć”, „jesteś niegrzeczny” albo „złość piękności szkodzi”.
Jak pomóc dziecku rozładować złość – czy to uczucie i idące za nimi zachowania zawsze muszą być krzywdzące?
Złość jest pewną informacją, wołaniem o pomoc. Więc podstawowym elementem radzenia sobie ze złością powinno być rozszyfrowanie tej sytuacji. W przypadku małego dziecka to przeważnie dorosły jest osobą, która może odgadnąć co za złością stoi i pokazać dziecku, co się z nim dzieje.
Fizyczny wyraz złości, jakieś działanie, jest dziecku potrzebne, bo u małych dzieci emocje bardzo mocno wyrażają się przez ciało. Jeśli dziecko będzie się czuło widziane i słyszane ze swoją trudnością wtedy stopniowo będzie się uczyć, jak wyrażać złość tak, żeby szanować granice innych. Przez tupanie, krzyk – zamiast przez uderzenie. A później stopniowo przez słowa.
Czy agresja może mieć dobre oblicze?
Agresja jest częścią biologicznego wyposażenia człowieka i w pewnym sensie przeżycie bez niej nie byłoby możliwe. Pomaga człowiekowi chronić się przed różnymi zagrożeniami. Złość niesie ze sobą bardzo dużą ilość energii do działania.
O czym informują nas gniew i agresja – czy jest jakiś limit ilości tych zachowań, który uznawany jest za „normalny”?
To zależy od wieku dziecka. Jak rodzic mówi, że dziecko 5 razy dziennie wpada w szał i wrzeszczy i tupie przez 40 minut to prawdopodobnie dalej jest to „w normie”. To bardziej rodzice potrzebują wsparcia w tym, jak sobie radzić ze złością dziecka i jak można zmniejszyć ilość takich sytuacji.
Niepokojące może być to, że dziecko rośnie, a nic się nie zmienia. Nie pojawiają się nowe formy wyrażania złości, tylko wszystko jest cały czas tak samo. Czasem też sposób, w jaki dziecko wyraża złość dezorganizuje życie rodziny lub zagraża czyjemuś bezpieczeństwu.
Jaki wpływ na takie zachowania mają sami rodzice? Chodzi mi raczej o wpływ sprawczy, przykład albo tłumienie innych emocji?
Rodzice czasem zastanawiają się, skąd się wzięła złość i agresja (zwłaszcza fizyczna) w ich dziecku. Mają poczucie, że w dziecku może być tylko to, co tam wcześniej włożyli albo że dziecko, którym ktoś troskliwie się opiekuje, nie będzie w ogóle się złościć lub okazywać złości. To nieprawda.
Natomiast rodzice mogą pomagać dziecku w tym, żeby radziło sobie ze złością i żeby uczyło się radzić sobie coraz bardziej samodzielnie.
Co mówić dziecku o złości?
To samo, co dorosłym.
Że złość jest potrzebna, że jest normalna, że wszyscy ludzie ją przeżywają i pomaga chronić siebie.
Warto, jak się człowiek zezłości nie reagować automatycznie, tylko najpierw zastanowić się, o co chodzi, nazwać swoje potrzeby i uczucia.
Że czasem człowiek się złości, bo czegoś nie zrozumiał dokładnie, bo się pomylił. I wtedy też warto najpierw opanować złość, a dopiero potem działać.
Jak dziecko może nauczyć się radzić sobie ze złością. Czy są jakieś sposoby, etapy takiej nauki? Czy poduszka złości to dobry sposób? Jakie są inne, bezpieczne i sensowne sposoby? Co ze sportem albo siłowaniem się z rodzicami lub kolegami – czy to może pomóc wyrazić lub wyrzucić z siebie złość lub pokłady agresji?
Mózg uczy się radzić sobie ze złością. On wie, jak to ma wyglądać, czego się potrzebuje nauczyć. Dorośli nie muszą tego wiedzieć, tylko towarzyszyć dziecku. Generalnie ten proces polega na tym, że w „przerabianiu” złości bierze coraz większy udział kora mózgowa, a nie tylko mózg gadzi, który jest nastawiony na atak i ucieczkę. Można ten proces wspomóc, będąc przy dziecku, przytulając je. Nazywając jego uczucia. Jestem też za tym, żeby podążać za dzieckiem, ono najczęściej samo ma pomysł, jak wyrazić swoją złość.
Siłowanie się przydaje, ale to co innego niż sport. W siłowaniu czasem trudne uczucia wylewają się z dziecka i to przynosi mu ulgę. Natomiast sport raczej nie rozładowuje agresji, a kiedy się łączy z rywalizacją, to może ją nawet spotęgować.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Emilia Kulpa
Polecamy inne wywiady z Agnieszką Stein: dlaczego wychowanie jest bez sensu, czy kary mogą przynieść pożądany skutek i dlaczego nagrody są złe!
Buntujący się dwulatek – błąd w wychowaniu czy normalny etap rozwoju? Sprawdź!
Przeczytaj także, jak radzić sobie z agresywnym zachowaniem dziecka.